„-Coś tam było… -Człowiek! -Może dostał? -Może….” – tak zaczyna się zdecydowanie najlepszy album Kultu. A właściwie zaczyna się reedycja z 1993 roku bo pierwsze wydanie „Czarnych Słońc” nie zawiera. Bardzo dobrze, że zespół zdecydował się na dodanie tego kawałka do wersji cd, moim zdaniem jest to jeden z najlepszych utworów Kultu, pełen emocji, ze świetnym tekstem i jeszcze lepszą muzyką. Cudo… A same „Czarne Słońca” pochodzą z filmu pod tym samym tytułem, który jakoś wybitną popularnością w naszym kraju się nie cieszył. Przyznam szczerze, że sam go jeszcze nie widziałem, w telewizji nie emitują go tak często jak Kevina, ostatnio pomógł mi internet, muszę zebrać się w sobie i w końcu obejrzeć. Podobno bardzo ciężkie kino oparte na historii Tadeusza W. W Białej Księdze Kultu streszczono ją przy okazji omawiania utworu. Wstrząsająca rzecz…. A co jeszcze oferuje Spokojnie?? Najbardziej kultową z kultowych „Arahję” – jeden z niewielu utworów, które mogę słuchać godzinami w opcji repeat:) Brakuje mi słów do opisania jego geniuszu. Świetne Hammondy, genialna reszta. A po piętach poziomem depcze jej waltornia w „Niejeden”. Mimo tego, że utwór sam w sobie jest świetny to bez instrumentu Banana by nie istniał. Kolejne cudo,wstępu mogę słuchać i słuchać. Co jeszcze? Kult serwuje nam dawkę psychodeli w „Axe”, odrobinę wyciszenia w „Landach”, „Do Ani” w kawiarnianej wersji, lekko industrialny „Tan” bardzo fajnie połączony z zajeżdżającym punkiem „Wstać!”, prosty ale bardzo melodyjny i szybko wpadający w ucho „Patrz!”. No i jeszcze jedno cudo – „Jeźdźcy” – utwór (nie wiem czemu) kojarzący mi się ze wschodem słońca. Świetny muzycznie, od początku budowane jest napięcie, które uchodzi w końcowej części. No i to już koniec. Warto zauważyć, że praktycznie wszystkie utwory ze Spokojnie to rzeczy kultowe, które się nie starzeją i można je usłyszeć na koncertach grupy (byłem na kilku i chyba tylko „Landy” na żadnej setliście się nie pojawiły). Jak już na początku napisałem tak i teraz powtórzę: Spokojnie to najlepszy album Kultu i jedno z najważniejszych polskich wydawnictw muzycznych w ogóle. Arcydzieło i klasyka absolutna, honorowe miejsce na mojej półce z płytami:) I na koniec ciekawostka: w Białej Księdze Kultu opisana została (bardzo śmieszna) historia powstania okładki albumu, warto przeczytać.
Moja ocena -> 10/10
Do Ani zdecydowanie niepotrzebne. Kto mógł – kupił singiel Tonpressu, a kto nie mógł kupić, to jeszcze tydzień temu na allegro był do wzięcia. Nie ruszany, nówka 🙂 . Za 70-parę zł poszedł.
Klimat nieziemski, kolejny mój faworyt wśród albumów. Ocena jak najbardziej słuszna. Z resztą w Kulcie w latach 80 nie ma czego się przyczepić. Jeżeli kupiłeś wtedy winyl, to igła nie powinna być ruszana aż do końca każdej płyty. Jedynie pierwszy niewinylowy album – YE – ma jedno miejsce gdzie muszę przejść dalej.