Rok 2001 był bardzo dobry dla SOAD. Zespół grający muzykę niezbyt rozrywkową i ciężką stał się niesamowicie popularny. Na Vivie i innych kanałach muzycznych do znudzenia puszczali „Chop Suey!”. SOAD poznałem właśnie na fali tej popularności (swoją drogą od tego momentu minęło już ponad 10 lat – jak ten czas szybko minął…). Zachwycałem się całym „Toxicity” do momentu aż znajomy pożyczył mi ich debiutancki album. Wtedy czar „Toxicity” prysł – debiut wciąga go nosem. SOAD można lubić, można nie trawić. Osobiście nie przepadam ze ich 2 ostatnimi albumami: za dużo kombinowania, niepotrzebny drugi wokal i jeszcze parę innych mankamentów. Ale co by nie było: czy to fan czy nie fan musi przyznać, że ich debiut to album potężny. Ciężki, na swój sposób nowatorski, ekstremalny, totalny. Tankian ma bardzo ciekawy wokal, potrafi fajnie zaśpiewać („Spiders”), wydrzeć się (np. genialny „War?”), połączyć jedno z drugim (np. „Suggestions”) czy też zaświrować (końcówka „Sugar” ze świetnym akcentem). Na monotonię wokalną nie można narzekać. Na muzyczną również – reszta zespołu dostosowała się poziomem do Tankiana i wygenerowała kawał świetnej, ciężkiej, drażniącej uszy muzyki. Momentami jest spokojniej (np. w wymienionych wyżej „Spiders” czy „Suggestions”) ale większość to dźwięki ciężkostrawne z „Know”, „DDevil”, „P.L.U.C.K.” i jeszcze paroma innymi na czele. Świetny jest pokręcony „Peephole” oraz „Mind” ze spokojną pierwszą połową, w drugiej muzycy nadrabiają zaległości. Ciężko wyróżnić jakikolwiek utwór. Najbardziej znane są singlowe „Spiders” i „Sugar” ale moim zdaniem reszta im nie ustępuje a nawet je przewyższa. Jest to jedyna płyta zespołu, którą wciągam w całości bez popitki:) Każda kolejna ma w sobie jakieś „ale”.
Moja ocena -> 10/10
Czy na dwóch ostatnich płytach („Mesmerize” i „Hynotize”) drugi wokal jest niepotrzebny? Kurde, ja mam zupełnie inne zdanie. Coś nowego zaczęło się u nich dziać, co po „Steal this album” ewidentnie było konieczne. Ponoć ambicje muzyków też tutaj wchodziły w grę, stąd na najnowszych płytach są kawałki, w których to Tankian jest wokalem pomocniczym. To akurat przesada.
Przypomniałeś mi stare dobre czasy, aż wrzucę sobie dzisiaj SOAD na empetrójkę.
Malakiana jako dodatek można jeszcze przeboleć ale tak jak piszesz – przesuwanie go w miejsce Tankiana jest przegięciem. Daron gitarzystą jest dobrym ale jako wokalista płynie rynsztokiem:) Swoją drogą z Mezmerize i Hypnotize zrobiłbym jeden album. To bym uciął, tamto wyrzucił i wyszłaby z tego fajna płyta. A tak mamy dwie co najwyżej średnie z kilkoma świetnymi kawałkami ale i paroma gniotami jak np. „Old School Hollywood” i jeszcze parę innych, które psują ogólne wrażenie o całości.