Ktoś kto rozpoczął przygodę z Killing Joke od płytek nowszych na pewno zdziwi się słuchając „Night Time”. A dlaczego? Bo industrialu tu nie znajdziemy, nie ma tu ciężaru, nie ma nawet charakterystycznego „wydzieru” Colemana. A co jest? Prawie 40 minut genialnej nowej fali, najbardziej znany przebój w dorobku grupy – „Love Like Blood” oraz riff w „Eighties”, który później pożyczyła sobie Nirvana w „Come As You Are”. Albo i nie pożyczyła – różne są zdania na ten temat. Faktem jest to, że KJ oskarżył Cobaina i spółkę o plagiat, później Kurt wylogował się z tego świata i Coleman Nirvanie odpuścił. A same riffy są do siebie co najmniej bardzo podobne. Wracając do Night Time – jest to jedna z pierwszych płyt KJ, które poznałem. Pokochałem ją od pierwszego przesłuchania i po głębszym zastanowieniu dochodzę do wniosku, że Night Time to mój ulubiony album Colemana i spółki (ale kilka innych jest tuż za nim!). Uwielbiam brzmienie gitar na tej płytce, te cięższe wstawki w „Darkness Before Dawn” czy riffy z „Multitudes” i „Europe” – coś pięknego. Wielkim znawcą muzycznym nie jestem, może gitary w rzeczywistości są pospolite, powielane przez setki innych grup itp, ale dla mnie ich brzmienie na Night Time jest wyjątkowe. Tak jak z resztą cały album. Jakiś czas po jego poznaniu wpadłem na Siekierę i jej Nową Aleksandrię. Muszę przyznać, że momentami nasza rodzima kapela brzmi jak przedłużenie tego albumu. Ale o Nowej Aleksandrii innym razem bo to genialny krążek, któremu warto poświęcić całą recenzję.
Moja ocena -> 10/10