Mój pierwszy kontakt z Dinosaurem czyli legendą garażowego rocka to wypatrzenie okładki do Farm w recenzjach w Teraz Rocku. Od razu mi się spodobała i wywnioskowałem sobie mniej więcej coś takiego: „o kurde, cover jest niesamowity więc pewnie muszą grać też genialną muzykę”. Recenzja w czasopiśmie była bardzo przychylna (krążek dostał 4/5) no ale po pewnym czasie ten numer wylądował w szufladzie i poznanie twórczości D.Jr. zeszło na dalszy plan. Gdzieś w podświadomości miałem zakodowane, że prędzej czy później muszę ją poznać ale ciśnienia nie było. Zwłaszcza, że wtedy byłem już wyznawcą idei, że piractwo muzyczne jest złe. Jakiś czas później – przy premierze I Bet On Sky i kolejnej bardzo pozytywnej recenzji nie wytrzymałem i odpaliłem kilka utworów na YT. Praktycznie w ciemno kupiłem Where You Been, w którym zakochałem się od pierwszego przesłuchania. Farm dotarł do mnie jako drugi ale miłość do obu krążków jest jednakowa;) Tak jak WYB jest krążkiem lekko „stonowanym”, bardziej różnorodnym i momentami delikatnym tak Farm to zdecydowanie bardziej jazgotliwa garażówa. Dodam tylko, że silnie uzależniająca. Już na początku w otwierającym krążek „Pieces” zespół atakuje nas ścianą dźwięków. Jest głośno, mocno ale jednocześnie nieziemsko melodyjnie. Utwór wwierca się w głowę słuchacza, lokuje się gdzieś głęboko i przez długi czas nie chce opuścić tego miejsca. To samo można powiedzieć o większości z 12 utworów zawartych na Farm. „I Want You To Know”, „Ocean In The Way”, „Over It” czy chociażby „Your Weather” to petardy równie świetne (jeśli nawet nie lepsze) od „Pieces”. Szczególnie ten ostatni robi duże wrażenie bardzo ciekawymi momentami gitarowymi oraz ogólnie lekkim odjazdem od albumowej stylistyki. Zespół daje słuchaczowi kilkukrotnie odsapnąć od dźwięków, które sprawiają, że noga sama podryguje w takt muzyki. „Plans” i „Said The People” to utwory, których energia nie została skondensowana tylko lekko rozciągnięta w czasie;) Są to najspokojniejsze fragmenty albumu obok „See You”, w którym pierwsze skrzypce grają bardzo wesołe/pozytywne/optymistyczne gitary. Zawsze gdy ich słucham odczuwam psychiczny luz – ot takie kojące dźwięki;) Ciekawym zjawiskiem jest najdłuższy na płycie „I Don’t Wanna Go There”. Tu nie ma ani grama rozciągania czy też dzielenia energii. Od samego początku do 8:43 gitary tną równo i mimo dość wyśrubowanego czasu trwania nie ma tu monotonii.
Farm trwa ponad godzinę. Co ciekawe – w ogóle tego nie czuć. „To już koniec?!” – zapytałem sam siebie po pierwszym odsłuchu. Do dziś jedno przesłuchanie to dla mnie zdecydowanie za mało i muszę przerobić ten materiał kilkukrotnie zanim z powrotem wyląduje na półce. A dlaczego? Bo to świetna gitarówa, jedna z najlepszych w mojej kolekcji. I chyba jedna z ciekawszych w ogóle wydanych w tym tysiącleciu. Chociaż na co dzień w podobnych klimatach się nie obracam więc może gdzieś, ktoś, kiedyś nagrał jeszcze lepsze albumy;)
Moja ocena -> 9/10
Narobiłeś mi apetytu na ten zespół. 😉
Odpaliłem na YT 'Said The People’ i odpłynąłem.
Dzięki! ;]
Spoko;) Podpowiem Ci jeszcze, że Farm można kupić na angielskim amazonie za niecałe 30zł z przesyłką;)
Racja, wygląda to fajnie, będę musiał się wsłuchać w to głębiej 😉
Zapraszam również na http://www.justwelldriven.com – blog motoryzacyjny, ale z mocnym zacięciem muzycznym 🙂
Koniecznie – warto. A na bloga na pewno będę zaglądał:)
Świetna płyta 🙂 Nie wiem czy istnieje inny zespół, który potrafi grać tak melodyjną ścianę dźwięku.
Widziałem ich na OFFie i to był rewelacyjny koncert, byłby pewnie jeszcze lepszy gdyby Lufthansa nie zgubiła im sprzętu, a podobno J. Mascis ma różne cuda, efekty itp. które sprawiają że brzmią tak jak brzmią.
A co sądzisz o wydanej 2 lata wcześniej Beyond? Wg mnie to równie dobra jeśli nie lepsza płyta od Farm, polecam!!! 🙂
Beyond dojechał do mnie dość niedawno, dopiero go „dogłębnie” poznaję także recenzja dopiero za jakiś czas. Ale ogólnie płytka na duży plus. W sumie oni chyba nie nagrali słabego albumu:)