Amerykańskie trio z Dallas przyzwyczaiło fanów do tego, że od momentu powstania zespołu raczyło słuchaczy nowym materiałem średnio co 2 lata. Dlatego już w okolicach 2018 roku czekałem na następcę „Midnight Cometh”. Kolejne lata mijały a w obozie Wo Fat nadal trwała cisza, która w okolicach początku zeszłego roku doprowadziła do tego, że zwątpiłem już w to, że nowe wydawnictwo w ogóle się ukaże. Moje obawy mogłaby potwierdzać znikoma aktywność Amerykanów w mediach społecznościowych.
Dlatego niespodziewane pojawienie się w lutym nowego utworu wywołało u mnie zdecydowanie szybsze bicie serca. Ekipa z Dallas przyzwyczaiła nas na wcześniejszych wydawnictwach do swojego charakterystycznego stylu, od którego „The Witching Chamber” nie odbiega praktycznie w ogóle. Do czynienia mamy tu z klasycznym stonerem opartym o dziesiątki świetnych, ciężkich, mięsistych riffów. Utwór utrzymany jest w średnim tempie, które momentami przyspiesza.
Większe żonglowanie tempem zespół zafundował słuchaczom w „Orphans Of The Singe” gdzie dzieje się tak wiele, że motywami można by obdzielić kilka utworów. Po ostatnich dźwiękach ciężko uwierzyć, że całość trwała prawie 14 minut. Jednak wtedy zdajemy sobie sprawę z tego, że to nie pierwszy raz kiedy Wo Fat tworzy kilkunastominutowe kolosy tylko mieliśmy z nimi do czynienia praktycznie na każdym z poprzednich wydawnictw i za każdym razem słuchanie ich sprawiało podobną frajdę.
Przedpremierowe zapowiedzi zamyka najkrótszy w zestawieniu, ale i tak trwający ponad 8 minut „The Snows Of Banquo IV”, który jest zdecydowanie najżywszy i najbardziej dynamiczny z całej trójki. A jak wypada reszta?
„The Singularity” przynosi 7 premierowych utworów, których czas trwania wyraźnie pokazuje, że muzycy nie próżnowali podczas sześcioletniej przerwy. Całość zamyka się w 75 minutach co plasuje nowy album na drugim miejscu, zaraz po debiucie. Przedpremierowe zapowiedzi wyraźnie sygnalizowały, że mimo upływu lat kierunek, w którym podąża zespół nie zmienił się i raczej nie ma co oczekiwać przełomu.
„The Singularity” jest bezpośrednią kontynuacją poprzednich wydawnictw czyli jest to Wo Fat, który dobrze znamy i jeśli lubimy to doskonale odnajdziemy się w nim już przy pierwszym przesłuchaniu zwracając szczególną uwagę na najbardziej dynamiczny na krążku utwór tytułowy oraz sprawiające wrażenie bycia efektem jamowania „The Oracle”. Jeśli natomiast z twórczością Amerykanów nie było nam po drodze to nowy album raczej nie zmieni naszego nastawienia.
Osobiście jako fan wcześniejszych dokonań zespołu jestem usatysfakcjonowany ponieważ ekipa z Dallas kolejny raz dostarczyła mi dawkę ambitnego stonera na światowym poziomie dodatkowo okraszoną tekstami, które w wielu miejscach dają do myślenia. Pozostaje nam tylko liczyć na to, że na następcę „The Singularity” przyjdzie nam czekać krócej niż kolejne 6 lat.