Dla jednych to dzieło wybitne, najlepsza pozycja w dyskografii i piękne zakończenie kariery zespołu. Dla mnie to po prostu jeden z kilku genialnych krążków ekipy Stinga. Ale nie pozbawiony wad. Pierwszą i jednocześnie największą jest utwór „Mother”. Nie wiem – może się nie znam, mam kulawe ucho ale to coś cholernie mnie irytuje, drażni, nie wiem co autor miał na myśli i po co to zostało umieszczone na tym świetnym krążku. Traktować to jako żart muzyczny? Na szczęście mądrzy ludzie wymyślili możliwość przełączania utworów i z tej opcji skrzętnie korzystam. Drugi minus? Już zdecydowanie mniejszy i nawet troszkę naciągany – „Every Breath You Take” – utwór od wielu lat molestowany w wszelkiego rodzaju mediach. Sam w sobie fajny ale przez tę nachalność już się chyba wszystkim przejadł… Koniec wad – przechodzimy do plusików. Największy za „Tea In The Sahara” – jeden z najlepszych utworów jakie The Police w ogóle spłodzili. Skromny w formie, piękny, magiczny, mogę go bez znudzenia słuchać godzinami (podobnie mam z Arahją Kultu). A tak już zupełnie prywatnie to marzy mi się „Tea On The Great Mięguszowiecki Peak” – do realizacji w 2013:) Drugi w kolejności plus – „Wrapped Around Your Finger” – rzecz niesamowicie klimatyczna z budowanym od początku napięciem. Świetnie prezentują się obie części „Synchronicity”. Są chwytliwe, interesujące, na swój sposób dynamiczne – wzorcowy przykład na to jak powinien wyglądać przebojowy utwór. Świetny, bo inny, jest „Miss Gradenko” – jedyny kawałek na tym wydawnictwie, który prezentuje po części starą, „wesołkowatą” odsłonę zespołu. No i właśnie te utwory najbardziej mnie urzekają. Nie oznacza to, że reszta jest słaba -jest świetna jednak nie robi na mnie aż takiego wrażenia. Chociaż „King Of Pain” czy „Murder By Numbers” nigdy nie pogardzę. Na zakończenie kariery zespół spłodził album, który jest istną wylęgarnią genialnych utworów/przebojów. Fajnie, że zakończyło się to w taki sposób a nie poprzez ciągnięcie trupa w nieskończoność i wypuszczanie na rynek gniotów byleby tylko fanów oskubać z kasy. A tak mamy piękne zakończenie z happy endem:)
Moja ocena -> 9/10
A ja lubię „Mother”! Wreszcie się doczekałem -kiedyś obiecywałeś na MOTH, że opiszesz tą płytę 🙂
Pamiętam:) Dużo czasu mi zabrało zebranie się w sobie ale w końcu się udało:)