The Doors – Waiting For The Sun

doors waiting for the sunPo dwóch świetnych albumach apetyt fanów The Doors dalej rósł. Czy Waiting For The Sun chociaż częściowo go zaspokoił? Myślę, że tak chociaż na pewno nie jest to tak wybitna pozycja jak jej poprzednicy. Najjaśniejszymi punktami tego albumu są dla mnie 2 utwory: „Spanish Caravan” oraz przede wszystkim „Not To Touch The Earth”. Pierwszy z nich to mistrzowska zabawa na gitarze, tytuł utworu nie wprowadza w błąd – od samego początku czuć tu klimat Półwyspu Iberyjskiego. Drugi kawałek to rzecz totalnie wykręcona, schizofreniczna, psychodeliczna, momentami przerażająca. Chyba trochę wyprzedziła swoją epokę. Nawet dziś – 45 lat po premierze albumu robi duże wrażenie. Czytałem gdzieś, że na płycie jest umieszczona tylko niewielka część tego co stworzyli muzycy. Ciekawe jak brzmiałby „Not To Touch The Earth” o długości np.”The End”. Jedziemy dalej – bardzo fajnie prezentują się „Love Street” kojarzący się z małym kameralnym koncertem w kawiarni w latach 60tych(podobnie jak „Yes, The River Knows”) oraz skromny w formie „My Wild Love” brzmiący trochę jak jakaś pijacka, knajpiana przyśpiewka. Trochę pozytywnej energii na krążek wnosi chyba najbardziej normalny „We Could Be So Good Together”. Na drugim biegunie stoi „Summer’s Almost Gone” – również normalny ale zdecydowanie bardziej depresyjny niż pogodny. Mamy tu również pokręconego, żywiołowego „Unknown Soldier” oraz kojarzącego mi się z walcem „Wintertime Love”. Pozostały jeszcze 2 utwory: otwierający i zamykający płytę. Otwieracz – „Hello, I Love You” totalnie mnie nie rusza, na tle tych lepszych momentów wypada bardzo słabo i wydaje się prosty i banalny. Średniactwem wieje też w zamykaczu – „Five To One”. Ale to wszystko kwestia gustu – znam osoby, którym akurat te 2 utwory podobają się najbardziej. A nawet jeśli ktoś ich nie lubi to raczej nie psują one ogólnego pozytywnego wydźwięku płyty. Waiting For The Sun nie robi tak wielkiego wrażenia jak debiut i Strange Days ale bez dwóch zdań to nadal całkiem duża porcja bardzo dobrej a momentami świetnej muzyki.

Moja ocena -> 8/10

2 myśli nt. „The Doors – Waiting For The Sun”

  1. Ta płyta została zestawiona wbrew woli muzykow, którzy wtedy lecieli już ostro tudzież pokręcenie i grywali półgodzinne wersję Lizarda. Właśnie poemat o Lizardzie planowali wydać na płycie, ale ludzie z Elektry kazali im się puknąć w czoło i spadać na drzewo. Wyszło jak wyszło, WFTS jest przez to nierówna. A propos wyprzedzania epoki, pomiedzy ’66 a ’69 powstało wiele płyt i kawałków daleko bardziej nowatorskich niż to, co robili Drzwiarze, przy płytach MothersOfInvention, WhiteNoise czy SilverApples Drzwiarze jawią sie jak zwykły pop, tyle, ze z depresyjnymi tekstami 🙂 Co nie zmienia faktu, ze pierwsze dwie płyty naprawdę Doorsom świetnie wyszły 🙂

    1. Właśnie od jakiegoś czasu zbieram się w sobie żeby kupić koncertówkę na której grali Lizarda. Podobno całość świetna. Dzięki za podrzucenie bardziej wykręconych zespołów z tamtych lat. Nie jestem specjalistą od tej sceny – chętnie w wolnej chwili poszerzę horyzonty:)
      Ja jeszcze Doorsów lubię L.A.Woman ale nie w całości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *