Slayer – Christ Illusion

slayer christ illusionSlayer od zawsze był kontrowersyjny, od zawsze szokował. Ale w pewnym momencie dochodzimy do punktu, w którym ta cała otoczka przestaje spełniać założenia wyjściowe i bardziej śmieszy niż podnosi ciśnienie. Tak właśnie – chodzi o okładkę do Christ Illusion. Swego czasu narobiła niezłego zamieszania na świecie. W niektórych krajach w ogóle zakazano sprzedaży tego albumu. W innych natomiast sprzedawano go w opakowaniu zastępczym. Fakt faktem – osoby religijne to dzieło może szokować czy nawet obrażać. Mnie – człowieka o luźnym podejściu do tego tematu – to w ogóle nie rusza a jeśli już to wzbudza uśmiech politowania dla tej wykalkulowanej, taniej prowokacji ze strony zespołu. Przechodzimy do zawartości krążka. Tu już nie ma żadnych kontrowersji – po 3 innych albumach, które niespecjalnie lubię, wrócił stary, dobry Slayer. Christ Illusion rozpoczyna się wręcz wybornie. „Flesh Storm” i „Catalyst” to niesamowite petardy: szybkie, ciężkie, brutalne, okraszone typowo „slayerowatymi” solówkami. W dalszej części krążka dostajemy jeszcze kolejną porcję grania tego typu w „Consfearacy”, „Black Serenade”, „Supremist” i „Cult”. Na szczególną uwagę zasługuje ten ostatni będący swego rodzaju muzyczną kontynuacją kontrowersyjnej okładki. Ale tak jak cover mnie nie rusza a nawet drażni tak „Cult” uwielbiam. Początkowe, „demoniczne”, dość wolne wprowadzenie nie zapowiada tego co zaczyna się dziać lekko po tym gdy zegar na odtwarzaczu przekroczy 1:10, do tego ten tekst – 100% pure evil:) A co jeszcze ma do zaoferowania Christ Illusion? Przede wszystkim „Jihad”, którego początek śmierdzi na kilometr System Of A Down. A później robi się jeszcze ciekawiej – efektem końcowym tego wszystkiego jest niesamowita mieszanka wybuchowa. Podobnie jest z „Skeleton Christ”. Ciekawa sprawa ma miejsce w przypadku „Eyes Of The Insane” – za ten utwór Slayer zgarnął nagrodę Grammy w kategorii „Best Metal Performance”. Dla mnie natomiast jest to najsłabszy moment tego krążka. Średnio przemawia do mnie jeszcze najwolniejszy na płycie, walcowaty „Catatonic”. Nie zmienia to faktu, że ogólny odbiór Christ Illusion jest jak najbardziej pozytywny. Krążek mimo kilku słabszych fragmentów daje solidnego kopa i ma parę genialnych momentów. Stary, dobry Slayer wrócił po ładnych paru latach eksperymentów i błądzenia.

Moja ocena -> 8/10

Jedna myśl nt. „Slayer – Christ Illusion”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *