Są gatunki muzyczne, o których pisze się nieziemsko ciężko. Zadanie to jest jeszcze bardziej utrudnione gdy dotyczy muzyki instrumentalnej. Jeśli na krążku pojawia się wokal to zawsze mamy jakiś punkt zaczepienia. A to można napisać, że teksty są do bani albo, że za mikrofonem stoi amator, któremu słoń na ucho nadepnął. Przy graniu instrumentalnym tego pola manewru nie mamy. A pisanie o post rocku jest w 90% przypadków samobójem na 0:1 w 90 minucie meczu. Pole do interpretacji i oceny jest ogromne, dowolność oceny również nieograniczona. Coś co u jednych wzbudza zachwyt może być dla innych totalnym chłamem. Dodatkowo ten gatunek został „lekko” wyeksploatowany. Chyba wszystko co było już w nim do zagrania zostało już zagrane, wszelkie patenty zostały wykorzystane itp. Chciałbym napisać, że debiutancki krążek Red Sparowes jest inny, nowatorski, przełomowy. Niestety nie mogę bo nie jest. Ale! At The Soundless Dawn został nagrany w 2005 roku zatem w zupełnie innych post rockowych czasach, kiedy to znaczna część zespołów z tego gatunku nie myślała jeszcze w ogóle o graniu, inne zaś miały już wyrobioną renomę na świecie. No i druga i najważniejsza rzecz. Mimo tego, że wszystko to już gdzieś słyszeliśmy i z czymś nam się kojarzy, to i tak brzmi to fascynująco i uzależniająco. Ale zacznijmy od początku. Zespół powstał w 2003 roku jako mieszanka wybuchowa muzyków Isis, Neurosis, Battle Of Mice i jeszcze kilku mniej znanych. Cechą charakterystyczną ich twórczości jest używanie elektrycznej gitary stalowej oraz (co najważniejsze) cholernie długie tytuły utworów. Na debiucie nie są one jeszcze takie złe – dopiero na drugim krążku ich poniosło ale uspokoili się na trzecim:) Wracamy do debiutanckiej fascynacji i uzależnienia. Red Sparowes mają niesamowitą umiejętność wplatania świetnych motywów w swoje utwory. Na At The Soundless Dawn mamy ich 7 i w każdym z nich jest coś charakterystycznego, wpadającego ekspresowo w ucho: np. fragment z okolic 50 sekundy pierwszego utworu ciężko zapomnieć, podobnie jak trójkę od 1:50 i drugą połowę dwójki. Do tego dochodzą świetne przerywniki muzyczne w wersji płytowej nagrane jako tzw. „minusy”. Pierwszy z nich (umieszczony między 1 i 2) to przyroda budząca się do życia po nocy, lipcowe Tatry o 4 nad ranem gdzieś w Dolinie Pięciu Stawów lub jeszcze lepiej – już na grani:) No i tak mógłbym pisać jeszcze długo o pozostałych utworach, motywach i skojarzeniach(głównie z górami). Ale niczego by to nie zmieniło zatem ten czas lepiej poświęcić na zakup At The Soundless Dawn lub chociaż przesłuchanie tego albumu na YT. Dla mnie debiut Red Sparowes jest jednym z najlepszych post rockowych wydawnictw XXI wieku, charakterystycznym i wyrazistym. Od chociażby Explosions In The Sky odróżnia się tym, że oprócz delikatnych dźwięków nie brakuje tu również ciężaru. Całość tworzy post rockowy album kompletny.
Moja ocena -> 9/10