Na przestrzeni ostatnich lat Meta wystawia swoich fanów na ciężką próbę. W ostatnim czasie był potworek z Reedem, teraz to coś. Zamiast nowego wydawnictwa dostajemy EPkę z odgrzewanymi/odkopanymi kotletami. Nie wiem co artyści mieli na myśli wydając Beyond Magnetic. Chcieli odbudować swoją nadszarpniętą reputację? Udobruchać niezadowolonych fanów? Wyciągnąć od nich kolejne pieniądze? Nie wiem, mogę się tylko domyślać, że to ostatnie chociaż nie bardzo mnie to obchodzi – moje uwielbienie do wszystkiego co wydają minęło dawno temu. Fascynację zastąpiła zimna kalkulacja i ocena a ta wybitnie wysoka nie będzie. Ale od początku: Beyond Magnetic jest pierwszą EPką w historii zespołu, która zawiera w pełni niepublikowany wcześniej autorski materiał. Dodatkowo jest to (chyba) pierwsze wydawnictwo tego typu, które jest tak nachalnie eksponowane we wszystkich sklepach muzycznych. Przypominam, że Meta istnieje od ponad 30 lat. Zmienili podejście do życia? Chcą być trendy? Ja nadal obstawiam, że chodzi o wydojenie fanów. Chociaż z drugiej strony mogli już to zrobić po wydaniu St.Anger bo tam podobno nieopublikowanego materiału też było całkiem sporo. Wracamy do BM, które zawiera 4 kawałki, łącznie niecałe pół godziny grania. Jak wiadomo są to odrzuty/rzeczy które nie zmieściły się na DM także stylowo od albumu głównego nie odbiegają. Spokojnie można by je potasować z główną dziesiątką i nikt nie odczułby różnicy. Chociaż nie! Brzmienie jest jakby lepsze, mastering chociaż też nie idealny to nie został skopany tak jak na DM. Poza tym różnic raczej brak. A utwory? „Hate Train” – przyjemny, szybki – najlepszy z całego zestawienia chociaż też bez rewelacji. „Just A Bullet Away” prezentuje podobny poziom jak kawałek go poprzedzający. Pozostałe 2 tracki są rozciągnięte na chama, niby rozbudowane, wielowątkowe ale nie trzymają się kupy, są monotonne i nie chce się ich słuchać do końca. Inne kapele thrashowe też tworzą długie numery (szybkie przykłady: Exodus „The Ballad Of Leonard And Charles” czy Overkill „The Green And Black”) lecz prezentują one zupełnie inny poziom, czas przy nich mija szybko, słucha się tego z zainteresowaniem. W tym wypadku dłużyło mi się to wszystko cholernie i miałem ochotę po 2 pierwszych utworach BM wyłączyć. Według mnie ta EPka najlepiej odzwierciedla obecny poziom muzyczny zespołu: Metallica jest dogorywającym kolosem na glinianych nogach, jeśli nic się nie zmieni to długo tak nie pociągną. Albo może i pociągną tylko coraz większe rzesze fanów będą się od nich odwracać i kierować swoje zainteresowanie w stronę innych kapel, które o wiele lepiej się trzymają mimo podobnego „stażu pracy”. Gdyby Wielka Czwórka Thrashu opierała się na muzycznym dorobku a nie legendzie to już dawno Meta zostałaby z niej wykopana przez Overkilla czy Exodusa, które ostatnimi wydawnictwami Hetfielda z jego świtą zjadają na śniadanie. Ktoś może mi zarzucić uprzedzenie do tego zespołu podobnie jak do tego co ostatnio tworzy Kazik. Kiedyś byłem wielkim fanem zarówno Kazia jak i Mety. Do dziś lubię ich stare wydawnictwa ale bezgraniczna miłość i uwielbienie do wszystkiego czym nas w ostatnich latach „raczą” przepadła bezpowrotnie. Pozostała zimna, w miarę obiektywna ocena. A ta jest następująca: chcecie dobrego thrashu „made in” nowe milenium? Posłuchajcie sobie zespołu Garego Holta lub „Blitz’a” Ellswortha czy nawet rudego Mustaine’a. Czas spędzony przy ich wydawnictwach na pewno będzie lepiej spożytkowany i milej spędzony niż przy Mecie.
Moja ocena -> 5/10