Intronaut jest jednym z ciekawszych i najbardziej oryginalnych przedstawicieli sceny sludge/post/progressive metal. Zatem z wielką niecierpliwością czekałem na premierę “The Direction Of Last Things”.
Apetyt skutecznie podsyciły dwie albumowe zapowiedzi w postaci “Fast Worms” oraz “Digital Gerrymandering”. Praktycznie od samego początku pierwszego z nich było wiadomo, że w ekipie Intronaut nie zaszły jakieś przełomowe zmiany i ich charakterystyczny styl nie uległ wielkiej rewolucji.
Po krótkim wprowadzeniu utwór atakuje nas motorycznymi riffami i perkusyjną kanonadą. Po chwili pojawia się dobrze znany nam wokal będący mieszanką growlu z krzykiem. Dopiero później usłyszeć można czysty śpiew. W pewnym momencie utwór gwałtownie zwalnia i zaprasza nas na spokojną, instrumentalną improwizację ocierającą się o klimaty jazzowe(?). Dopiero w końcówce znowu podkręcamy tempo. Niby wszystko to już było wcześniej ale co z tego skoro “Fast Worms” to rzecz niesamowicie ciekawa i porywająca. Do tego dochodzi totalnie pokręcony teledysk. Nikt normalny raczej by tego nie wymyślił;)
Z drugim zapowiadaczem – “Digital Gerrymandering” oswoić się było zdecydowanie trudniej. Dopiero po kilku przesłuchaniach coś zaskoczyło. Jest to utwór zdecydowanie bardziej rozbudowany, progresywny: coś jak historia z książki fantasy bez powtórzeń w fabule, za to z mnóstwem zwrotów akcji. Wątków w tym kawałku jest tak wiele, że wiele zespołów mogłoby wokół nich wykreować cały album. A to przecież tylko 8 minut muzyki.
Tej Intronaut wykreował na “The Direction Of Last Things” nieco ponad 1 połowę meczu piłkarskiego. 46 minut z niewielkim hakiem podzielono na 7 utworów. Najkrótszy na krążku “The Pleasant Surprise” trwa nieco ponad 4 minuty i jest to jeden z najcięższych momentów albumu. Pozostałe 4 utwory to rzeczy dość mocno przekraczające 5 minut trwania.
Warto zwrócić uwagę na najdłuższy na krążku “The Unlikely Even Of A Water Landing” (8:08 – tyle samo co “Digital Gerrymandering”). Jest to najspokojniejszy fragment wydawnictwa z piękną drugą połową momentami ocierającą się o twórczość Pelicana. Zespół do pieca dorzuca jeszcze w pierwszej części utworu tytułowego i na początku “Sul Ponticello”. Pozostałe ich fragmenty jak i zamykający całość “City Hymnal” to rzeczy zdecydowanie spokojniejsze, oparte na klimacie a nie ciężarze.
Zespołowi po raz piąty w karierze udało się porwać słuchacza w podróż przez wykreowany przez muzyków fantastyczny, magiczny świat. Momentami możemy mieć wrażenie (swoją drogą słuszne), że wszystko to już gdzieś było ale w żadnym stopniu nie przeszkadza to w czerpaniu bezgranicznej radości z słuchania “The Direction Of Last Things”. Na krążku panuje niesamowity klimat, który ciężko skopiować czy podrobić. Ta konkretna atmosfera i połączenia międzygatunkowe są domeną Intronauta i stanowią o jego sile.
Jakość nowego materiału sprawia, że “The Direction Of Last Things” jest jednym z najciekawszych i najbardziej oryginalnych wydawnictw tego roku. Kropkę nad bardzo pozytywnym “i” stawia tutaj okładka. Cudo! Gorąco polecam!