Gotye – Making Mirrors

gotye making mirrorsZ reguły jestem totalnie oporny na wszelkiego rodzaju mody. Czy to w życiu codziennym, realnym czy też internetowym „naszoklasowym” czy „fejsbukowym”. Są jednak takie chwile w życiu człowieka, że chcąc nie chcąc nie jest się w stanie niektórych rzeczy ominąć. Był Jozin z Bazin, było „aaaaaaale urwał”, jest i Gotye. Grono znajomych, szczególnie płci żeńskiej od dawna podniecało się jego utworem i ogólnie tym wydawnictwem. Z racji tego, że jestem aukcyjnym myśliwym, dostałem kilka zleceń upolowania Making Mirrors na ebayu bo u nas tego jeszcze nie było. Jakiś czas temu w kuchni leciał 3 program PR i najbardziej znany utwór tego artysty. Nie wiedząc co to doszedłem do wniosku, że to pewnie jakaś kolejna odsłona zachrypniętego Stinga. Dopiero później mama mnie uświadomiła, że to to co wszyscy na „fejsbuku” wrzucają. Z nudów odpaliłem YT i na szybko przesłuchałem całego Making Mirrors. Oceniać tego wydawnictwa nie będę: nie ta bajka, totalnie nie moje klimaty, nie ma solówek, riffów, ogólnie nie znam się na tym gatunku muzyki:) Nie zmienia to faktu, że albumu całkiem fajnie się słucha. Jest to muzyka lekka, łatwa i przyjemna. Momentami zajeżdża mi ona Stingiem, czasem Gorillaz, może i trochę Coldplayem. Wielu ludziom na pewno się to spodoba bo łatwo wpada w ucho. Raczej do Making Mirrors nie będę wracał (chociaż może… kto wie?:) ale nie mogę powiedzieć, że słuchanie tego było stratą czasu. No ale nie o tym miałem pisać. Wielu artystów narzeka, że są okradani, piraceni itp., że ACTA rozwiąże ich problem i stanie się dla nich błogosławieństwem. A Gotye dowadnia, że jest/może być zupełnie inaczej. Gdyby nie internet i portale typu facebook to dziś koleś ten siedziałby w tej swojej Australii na czterech literach i 3/4 świata nadal nie wiedziałaby o jego istnieniu. Wypromował się przy pomocy najlepszego narzędzia jakie mamy dostępne w obecnych czasach. I co z tego, że miliony(tysiące?) osób ściągnęło na lewo jego album z internetu skoro stał się znany na całym świecie? Może część ludzi kupi teraz coś z jego twórczości w sklepie skoro jest już dostępna? Na koncert pewnie też przyjdą a jego trasa wydłuży się i poszerzy o kilkanaście nowych państw, które jeszcze niedawno były dla niego muzyczną białą plamą na mapie. Obstawiam, że w sezonie festiwalowym gdzieś w Polsce Gotye się pojawi. A spójrzmy prawdzie w oczy: muzycy żyją głównie z koncertów, nie ze sprzedaży płyt (chyba, że sami są sobie wydawcami i nie dają zarobić wytwórniom i dziesiątkom pośredników sprzedaży). Więc artyści drodzy: czy nie warto zmienić podejścia i otworzyć się na nowe horyzonty? Wyzywanie ludzi, którzy ściągnęli sobie album przed zakupem, od złodziei nie jest dobrym rozwiązaniem. Zraża tylko i zniechęca. A przecież gdy muzyka broni się sama to i tak rzesze fanów płytę kupią. Jak nie ze względu na dobrą jakość materiału to nawet z sentymentu do starych dobrych czasów (przykład? Ja i Hurra! Kultu:) Prawdopodobnie tak jak większość ludzi nie lubię inwestować w ciemno. Praktycznie zawsze przed zakupem jakiegoś krążka muszę go najpierw obadać na yt czy w innej formie. Nawet nie wyobrażam sobie sytuacji, że wydałbym w ciemno 50 czy 60 zł na np. nowy album Korna, którego nawet w całości nie byłem w stanie przesłuchać. A tak człowiek posłucha: spodoba się to kupi, nie spodoba to nie będzie do niego wracał i sięgnie po coś innego. Osobiście nie wyobrażam sobie na dłuższą metę słuchania muzyki z mp3ek. Wolę formę namacalną, rytuał „odfoliowania”, pierwsze obejrzenie książeczki, później tłumaczenie tekstów itp. A poza tym fajnie mieć kolekcję dobrej muzyki na półce a nie w bezdusznej, cyfrowej formie i w gorszej jakości. Z tego co obserwuję to coraz więcej osób wychodzi z takiego założenia (zwłaszcza, że używane krążki można w miarę tanio kupić w internecie). Na przestrzeni ostatnich lat dzięki facebookowi i linkom z yt, którymi molestowałem moich znajomych, kilka osób zaraziłem Killing Joke’iem, kapelami thrashowymi i nawet takimi klasykami jak Pink Floyd, Black Sabbath czy Led Zeppelin. Przez to, że udostępniłem linka w serwisie społecznościowym artyście korona z głowy nie spadła a dość szerokie grono nieświadomych osób miało szansę poznać nowego, ciekawego artystę i później kupić jego płytę. Są takie chwile w życiu człowieka, że chcąc nie chcąc nie jest się w stanie niektórych rzeczy ominąć. Był Jozin z Bazin, było „aaaaaaale urwał”, jest żyjący własnym życiem świat internetowy. Zamiast z nim walczyć (walka z wiatrakami? internet jest tak elastyczny, że ACTA raczej dużo nie zmieni i znajdą się obejścia tego i owego), trzeba się z nim pogodzić, wykorzystać i obrócić na własną korzyść(moim zdaniem Gotye idealnie skorzystał z nadarzającej się okazji). Albo ewentualnie walczyć z piractwem na sposób Hołdysa nagrywając muzykę, której nikt nie chce ściągać. Amen:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *