Decapitated – Anticult

decapitated anticultNa kilka godzin przed znalezieniem w skrzynce na listy najnowszego albumu Decapitated słuchałem „Organic Hallucinosis”. Taki przypadkowy zbieg okoliczności w ekspresowy sposób pokazał jak bardzo zmienił się zespół na przestrzeni tych lekko ponad 10 lat.

Po drodze oczywiście czuć było ewolucję, której najbardziej wyraźnym punktem jest „Blood Mantra”. „Anticult” można uznać za bezpośrednią kontynuację drogi obranej na poprzednim krążku. Decapitated w 2017 roku idzie nawet o krok dalej stając się jeszcze bardziej „user-frendly” dla słuchacza niekoniecznie zakochanego w metalu z przedrostkiem „death”. Bo w zasadzie nie jest to już czysta odmiana tego gatunku. Serwis RateYourMusic podciąga album dodatkowo pod groove i alternatywny metal oraz djent.

W kilku recenzjach można spotkać się z porównaniami do Gojiry i Meshuggah (drugi zespół może trochę w głównym riffie i  solówce „Anger Line”?). Przyznam szczerze, że są to raczej luźne skojarzenia chociaż w kilku krótkich fragmentach zgadzają się bez dwóch zdań. Muzykę Decapitated bardzo ciężko wrzucić do jednej szuflady, chyba że byłby na niej napis „nowoczesny techniczny metal”;)

„Blood Mantrę” i nowy album dzielą 3 lata. Na przestrzeni tego okresu nie doszło do rewolucyjnych zmian. Te pojawiły się wcześniej zatem „Anticult” można porównywać w zasadzie tylko i wyłącznie do poprzedniego wydawnictwa. Do „Carnival Is Forever” nawiązuje kilkanaście ostatnich sekund „Earth Scar” i w zasadzie to by było na tyle. Na tle „Blood Mantra” nowy krążek wydaje się być zdecydowanie bardziej dopieszczony, zwięzły, skondensowany i przede wszystkim jeszcze szybszy.

Całość zamyka się w 38 minutach podzielonych na 8 utworów. Standardowo raczej narzekałbym na czas trwania. Jednak w przypadku tego albumu wydaje się on być odpowiedni bo otrzymujemy samo „gęste” i na deser zamykający album „Amen”, który też zbytniego wytchnienia nie przynosi. Za to po uszach dostajemy praktycznie od samego początku.

Minutowe wprowadzenie do otwierającego album „Impulse” świetnie sprawdzi się na koncertach jako intro. Po tych spokojnych kilkudziesięciu sekundach Decapitated nie bierze już jeńców tylko katuje ich przez ponad pół godziny. Raz robi to w tempie ekspresowym (jak w „Death Valuation” – swoją drogą świetna solówka!), innym razem trochę wolniejszym („Kill The Cult”). W obu wersjach jest to bardzo inwazyjne i bezkompromisowe. I do tego chirurgicznie precyzyjne.

Jeśli o precyzję chodzi to nasuwa mi się skojarzenie z industrialem od Fear Factory, który momentami jest bardzo dobrze słyszalny w „One-Eyed Nation”. Idąc dalej szlakiem skojarzeń – w głębokich zakamarkach Internetu rzuciło mi się w oczy porównanie wokalu Rasty do Cavalery z wczesnego okresu Soulfly. Faktycznie – podobieństwo jest wyczuwalne jednak obu wokalistów dzieli przepaść tekstowa i Max, mimo dłuższego stażu scenicznego, mógłby się uczyć pisania od Rafała Piotrowskiego.

„Anticult” jest albumem bezkompromisowym i nie przynosi zwolnienia obrotów do takiego stopnia by muzyka Decapitated podbiła media. Jednak są tu 2 utwory, które mimo specyfiki są na swój sposób „przebojowe”. Pierwszy z nich to wspomniany wcześniej „Earth Scar”, któremu zarzucono zbytnią przystępność. Fakt faktem – na tle całości „Anticult” utwór ten wypada trochę lżej jednak ukłon w stronę marudzących w ostatnich kilkunastu sekundach raczej łagodzi sprawę.

Podobnie jest z „Never”, który niewielkie przykręcenie ciężaru nadrabia ekstremalnym tempem. Zamykający album „Amen” jest swego rodzaju ręcznym hamulcem i zdecydowanie najwolniejszym utworem w dorobku zespołu.

„Anticult” jest kolejnym krokiem na drodze ewolucji zapoczątkowanej na „Carnival Is Forever”. Wielu osobom droga obrana przez zespół nie odpowiada. Prawda jest taka, że Decapitated nie stoi w miejscu, stale się rozwija i co najważniejsze – robi to na światowym poziomie. Zatem chyba już czas pogodzić się z faktem, że kolejnego „The Negation” czy „Nihility” już nie usłyszymy i zacząć się cieszyć tym co mamy. A jest czym bo „Anticult” to kolejny powód do polskiej metalowej dumy. Inni mogą nam zazdrościć!

Moja ocena -> 8/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *