Czy komuś z czytających Bayley kojarzy się z czymś innym niż irlandzki likier o podobnej nazwie – Baileys?? Tak właśnie – Blaze to właśnie „ten koleś”, który był wokalistą Iron Maiden. Ten, który zepsuł Ironów, był tylko kiepskim zamiennikiem Dickinsona. Ten, przez którego nagrali oni 2 najgorsze płyty: The X Factor i Virtual XI. Tak uważa wielu fanów Żelaznej Dziewicy. Ale oczywiście nie ja:) Nie uważam, że wyżej wymienione płytki są złe. Co więcej – uważam, że XI jest całkiem niezły, X natomiast bardzo dobry. Z pewnością są one lepsze od 2 poprzednich krążków nagranych jeszcze z Dickinsonem gdzie pojedyncze utwory były bardzo dobre ale ginęły pośród gniotów. W wypadku X i XI ciężko się czepiać Bayleya (jeśli już to bardziej innych muzyków) – gość ma kawał głosu czego niestety w okresie Ironów nie słychać za bardzo. Co innego jego twórczość solowa (nagrywał jeszcze pod szyldem Wolfsbane’a ale w ich dyskografię się nie zagłębiałem). Tutaj Blaze’a nikt nie ograniczał i mamy tego efekty. Promise And Terror to prawie godzina świetnego heavy metalowego grania na poziomie wyższym od co najmniej 5 albumów Dziewicy. Jest szybko, ciężko i melodyjnie. Bayley ma charakterystyczny wokal, głos jak dzwon, nie brakuje tutaj rycerskich „zaśpiewów”. Płytki świetnie się słucha (tak jak czterech poprzednich jego wydawnictw) np. taki „Watching The Night Sky” bardzo szybko wpada w ucho i nie chce wypaść, podobnie sprawa ma się np. z „Madness And Sorrow” czy chociażby „The Trace Of Things That Have No Words”. No i wszystko byłoby pięknie ale Blaze ma jeden problem. Praktycznie każda jego płyta nagrywana jest w innym składzie, muzycy sesyjni i te sprawy. Niedawno przeczytałem, że wokalista postanowił samodzielnie kontynuować swoją karierę i w 2012 wydać nowy album. Jeśli jego kolejne krążki będą brzmiały tak świetnie jak te wydane do tej pory to jak dla mnie może zmieniać sobie skład co tydzień bo taki problem to nie problem;) Ważne, że jest mózgiem całego przedsięwzięcia i tworzy kawał świetnej muzyki.
Moja ocena -> 9/10