Ostatnio korzystając z dobrodziejstw WiMPa postanowiłem przekopać się przez ich polskie zasoby muzyczne z moich lat młodości a właściwie dzieciństwa. Całkiem przypadkowo trafiłem na ten oto album. Dawno, dawno temu ekipa Big Cyca tworzyła jeszcze muzykę, która coś sobą przedstawiała no i właśnie z tych czasów pochodzi ten krążek. Golonka Flaki I Inne Przysmaki swoją premierę miały w 1995 roku, osobiście krążek ten poznałem kilka lat później. Sporo wody w Wiśle od tego czasu upłynęło ale wiele się nie zmieniło. Big Cyc z tamtych lat nadal wywołuje uśmiech na twarzy. Z pewnością nie jest to ten sam młodzieńczy zachwyt co kiedyś ale entuzjazm pozostał. Nadal trudno się nie zaśmiać przy „Dramacie Fryzjerskim” z klasycznym zapytaniem „czy ty wiesz, że mam łupież?”. Golonka Flaki I Inne Przysmaki to istny stylistyczny burdel. Mamy tu wszystkiego po trochu, raz podane na serio, dziesięć razy na luzie. I za to właśnie lubię ten krążek. Nawet rzeczy poważne są tu podobne w lekkostrawnym sosie. Przykładem może tu być „Nie Mów O Miłości” – utwór bogaty instrumentalnie i ciekawy tekstowo – jeden z lepszych na krążku. Co poza tym? Mamy tu kilka klasyków. Oprócz „Dramatu Fryzjerskiego” pewnie większość z nas kojarzy „Śmierdzące Podwórka” i „Czynny Całą Dobę” czyli przedstawicieli sceny punkowej. A jak już jesteśmy w temacie gatunków muzycznych to chyba nie uświadczymy tu tylko muzyki klasycznej i techno. Przez Golonkę przewija się punk, rock, pop, hardcore („Życie Duchowe Zupy Ogórkowej”), żarty muzyczne a nawet coś co można by podciągnąć pod góralszczyznę – „Wibrator”. Pierwsza część tego utworu miażdży system, w drugiej odbiór psuje prostacki tekst ale i tak kawałek na wielki plus. Podobnie jest w przypadku pierwszych kilku odsłuchań „Marysia (Ćwierkają Wróbelki)”. Później ta krótka miniatura nie robi już takiego wrażenia ale trzeba przyznać, że chyba nikt inny nie wpadłby na taki pomysł. Podobnie jak z całą „fabułą” „Ona Chciała Tylko Autograf”. Oczywiście nie na całym krążku jest tak kolorowo. Są tu również rzeczy totalnie niepotrzebne jak np. „Pieśń Parlamentarna” czy też „Przemówienie Lecha Wałęsy…”. Te chwilowe spadki formy nie psują jednak w znaczący sposób odbioru Golonki jako całości. Fajnie było posłuchać tego albumu po tylu latach „rozstania”. Teraz z pewnością nie dopuszczę do aż tak długiej przerwy.
Moja ocena -> 7/10
Kolega mnie katował tym albumem. „Śmierdzące podwórka” szczególnie często leciały w w odtwarzaczu.