W „Białej Księdze Kultu” oraz kilku innych miejscach Kazik wspominał, że cały materiał stworzony przez jego ojca został już wyeksploatowany na „Tacie Kazika” i „Tacie 2” zatem nie ma szans na część trzecią.
Jakiś czas temu okazało się to być nieprawdą – jednak gdzieś teksty Stanisława Staszewskiego jeszcze były i jego syn postanowił je opublikować. W momencie pojawienia się tej informacji serca fanów Kultu z pewnością zabiły szybciej. Nutka zwątpienia pojawiła się chwilę później gdy okazało się, że to nie Kult ale Kazik nagra nowy album i to nie sam ale z Kwartetem Proforma. Z jednej strony była to wielka niewiadoma, z drugiej zaś szansa na wyjście z „kultowego” marazmu, który towarzyszy zespołowi w studio już od wielu lat.
Pierwotny tytuł – „Syn Staszka” w ostatniej chwili został zastąpiony przez cytat z „12 Groszy” no i ostatecznie do rąk fanów trafił „Tata Kazika Kontra Hedora”. Już pierwsza zapowiedź krążka w postaci „Ta droga była daleka” zwiastowała, że może być dobrze. I jest!!
Może i „Ta droga była daleka” tekstowo nie budzi skojarzeń z poprzednimi „Tatami” ale muzycznie jak najbardziej. I to w jakim stylu! Słuchając efektu końcowego pracy tandemu: Kazik / Kwartet mogę bez zawahania powiedzieć, że zmiana otoczenia muzycznego wyszła Kazikowi i albumowi na dobre. Materiał ten nagrany z Kultem atakowałby milionem dęciaków i setką średnio udanych pomysłów, którymi zespół raczy nas od dawna.
Proforma tknęła w 3 część Taty duszę i klimat dwóch poprzednich wydawnictw. Przerwa pomiędzy kolejnymi częściami trwała ponad 20 lat ale w zasadzie w ogóle jej nie słychać. Kazik również brzmi młodziej i zdecydowanie bardziej żywiołowo niż na innych albumach wydanych przez niego w ostatnich latach.
Tekstowo nie ma co oczekiwać rewolucji – 15 nowych utworów (plus intro) jest wyraźnie zbliżonych do twórczości Stanisława, którą już znamy. W jednej z recenzji autor zarzucił „Hedorze” brak szlagieru pokroju „Baranka”. Spójrzmy prawdzie w oczy – czy potrzebujemy drugiego takiego utworu? Moim zdaniem nie. Na „Tacie 2” „Baranka” nie było i wcale nikomu to nie przeszkadzało.
„Tata Kazika Kontra Hedora” przynosi zamiast tego bardzo równy materiał, który ociera się o bardzo różne klimaty. Genialny „1947” przenosi nas na podwórko warszawskiej kamienicy sprzed kilkudziesięciu lat. Fragmenty w podobnym klimacie przynosi również „Jest między nami obcość”. Skocznie i optymistycznie jest w „Klub Cynicznych Egoistów” i „Asystent John” i lekko naiwnym „Gdybym miał kogoś”. Na drugim biegunie stoi „Most”, który prezentuje bardzo depresyjny klimat rodem z „Taty 2”. Podobnie jest w „Zmysłowa i pijana”. Rodzynkiem jest ocierający się o hard rock/metal „Apel poległych”, który jest swego rodzaju ukłonem w stronę „Śmierci poety”.
I tu dochodzimy do punktu, w którym zdajemy sobie sprawę, że większość z nowych utworów budzi kojarzenie z czymś co słyszeliśmy już na „Tacie” 1 i 2. Dla jednych będzie to wada – dla mnie jest to olbrzymi plus ponieważ są to niesamowicie pozytywne skojarzenia i związane z nimi wspomnienia. Na korzyść „Tata Kazika Kontra Hedora” działa dodatkowo niesamowicie łatwa rozpoznawalność poszczególnych utworów oraz ich przyswajalność.
Praktycznie już przy pierwszym przesłuchaniu niektóre fragmenty pozostają w głowie, teksty również zapamiętują się same. Dawno nie miałem tak z płytą Kazika. Dawno też nie cieszyłem się samym jej słuchaniem, bez szukania na siłę wad i dziury w całym. Dla mnie „Tata Kazika Kontra Hedora” jest najlepszym albumem, przy którym udzielał się artysta, od czasu „Ostatecznego Krachu Systemu Korporacji”. Świetna robota!
prawda taka jest, że Kult jeśli chodzi o jego formę, od dobrych paru lat, to jakby się zabrał za tatę 3, to by po prostu tę płyte spierdolił i tyle… wyszłaby sraka jak wstyd.
Na 100%
Nie no, nie od „Ostatecznego Krachu…”, aż tak to nie. Z drugiej strony, wiem, że sympatyków takich płyt jak „Salon Recreativo” czy „Czterdziesty pierwszy” jest niewielu, więc pozostaję w mniejszości.;) Dobra rzecz, nawet z czasem jeszcze zyskuje, choć wolałbym coś cięższego. I naprawdę przydałby się jakiś przebój. Nie drugi „Baranka:”, ale drugie „Jeśli zechcesz odejść – odejdź”.;)
Czekaj czekaj. „Salon…” i „Czterdziesty Pierwszy” też lubię ale pierwszy jest trochę przeładowany materiałem a drugi to album typowo koneserski. Z kolei „Hedora” to rzecz, która mogłaby bez problemu trafić do osób postronnych:)