W życiu (prawie) każdego człowieka jest taki piękny okres kiedy to nie ma się praktycznie żadnych zmartwień. A jeśli już jakieś się trafi to zazwyczaj dotyczy nauki albo tego, że jeszcze nie wszystko nam wolno bo jesteśmy niepełnoletni. Okres ten zwie się „liceum”:) W moim przypadku te piękne lata przypadły na złoty okres kariery Eminema. Kiedy rozpoczynała się moja przygoda z ogólniakiem w mediach hulały przeboje z The Marshall Mathers LP. W LO załapałem się jeszcze na The Eminem Show oraz Encore w okolicach matury. Później raper trochę przygasł, moje zainteresowanie jego twórczością również. Wróciłem do zdecydowanie cięższych klimatów odstawiając Eminema w kąt. Bez echa przeleciały przeciętne Relapse i Recovery. Czasami wracałem do 3 pierwszych wydawnictw ale informacje o karierze Eminema totalnie przestały mnie interesować. Dlatego o premierze The Marshall Mathers LP 2 dowiedziałem się zupełnie przypadkiem – jadąc tramwajem do pracy. Na reklamowym monitorze wyświetliła się mega/hiper/total/ultra promocja marketu elektronicznego mającego planetę w nazwie. Kusili nowym krążkiem rapera w „super cenie” 29,99zł. Byłem akurat na płytowym głodzie zatem od razu po robocie udałem się na zakupy;) Zrobiłem to bardziej z sentymentu do starych czasów niż ciekawości co tam Em ciekawego spłodził. Pierwszy odsłuch i…. niespodzianka, pozytywne zaskoczenie. Jest zdecydowanie lepiej niż na poprzednich 2 albumach. Nie jest to na pewno szczytowe osiągnięcie „made by Slim Shady” ale TMMLP2 naprawdę przyjemnie się słucha. Pierwszy wielki uśmiech na mojej twarzy wywołał track nr 3 – „Rhyme Or Reason” z nietypowym dla Eminema podkładem i sposobem rapowania oraz powyginanymi konstrukcjami „tekstowymi”. Nie będę ukrywał, że wygrywa dla mnie fragment Yody – coś takiego mógł wymyślić tylko Marshall:) O dalszej części krążka można powiedzieć, że jest „przekrojowa”. Trochę tu jajcarstwa, trochę powagi – czyli tak jak za najlepszych lat. Z tej pierwszej grupy wyróżniają się „So Far…”, „Love Game” czy też „Berzerk”(ten głównie przez akcenty związane z Beastie Boys). Druga, będąca w przewadze, też ma bardzo dobre momenty jak chociażby „Bad Guy”, „Survival” lub „Legacy”. Jest tu też utwór rodem wyciągnięty sprzed 10-13 lat -> „So Much Better”. Track ten mógłby się spokojnie znaleźć na TMMLP lub TES. Na TMMLP2 znajduje się również „Monster” – rzecz totalnie popowa, po której kupa ludzi jedzie jak po psie. Ale cholera… mi się to podoba;) No może nie w całości bo te dźwięki po fragmentach Rihanny drażnią. Ale ogólnie kawałek na plus. Tak jak w sumie cały The Marshall Mathers LP2. Nie jest to na pewno taki hurraoptymizm i fascynacja jak te X lat temu albumami z czasów liceum ale w zasadzie nie ma też do czego się przyczepić. Obstawiam, że ten brak fascynacji to też bardziej wina słuchacza a nie nagranego materiału – człowiek przez te lata się zmienił, dojrzał, gust się zmienił itp itd.;) Ważne, że TMMLP2 wywołuje uśmiech na twarzy i setki pozytywnych wspomnień z dawnych czasów. I o to chyba chodziło.
Na koniec odrobina dziegciu w zasadzie niezwiązana z samym artystą. Album za 29,99zł to oczywiście wersja polska. Wizualnie dopieczona bo jedyną przeszkadzajką jest naklejka na pudełku. Poligrafii nikt nie oszpecił i bardzo dobrze. Problem leży gdzie indziej – w tłoczeniu płyt. Trochę polskich wersji w mojej kolekcji już mam i nigdy nie było z nimi żadnych problemów. W przypadku LP2 wyłożyła się moja Yamaha, która momentami nie daje sobie rady z nośnikiem próbując doczytywać niektóre sektory. Podobnie ma laptop. Bez problemów krążek śmiga w kinie domowym i na komputerze stacjonarnym. Wymieniłem swój egzemplarz na nowy licząc na to, że to tylko przypadek ale nie… Z drugim jest podobnie. Nie wiem czy koszty tłoczenia są tak wielkie, że trzeba na nich oszczędzać i sprzedawać ludziom produkt gównianej jakości? Nie sądzę… Wracając do płyty:
Moja ocena -> 7/10
Mnie ta płyta też się bardzo podobała, chociaż jakąś ogromną fanką Eminema nie jestem 😉
A mnie się średnio ten album podoba… Bardziej się zgadzam z tą recenzją – http://rap-rozkminy.pl/eminem-the-marshall-mathers-lp-2-recenzja/ Choć dla autora props, że podjął temat 🙂