Virgin Snatch – Vote Is A Bullet

virgin snatch vote is a bulletW swoich recenzjach wielokrotnie wspominałem o tym, że za granicą Polska metalem stoi. Niejednego naszego rodaka mogłoby zaskoczyć to, w jak egzotycznych krajach popularny jest Behemoth, Vader, Decapitated, Furia, Mgła czy też Obscure Sphinx. Stonerowy świat podbijają m.in. Sunnata, Weedpecker i Spaceslug. Mimo to, polski thrash metal od samego początku traktowany był trochę po macoszemu.

Istniejącej od ponad 30 lat ekipie Acid Drinkers nigdy nie udało się zawojować zagranicznych rynków, mimo kilku naprawdę świetnych albumów. Innym reprezentantom thrashowej sceny wiedzie się jeszcze gorzej. Krakowskiemu Virgin Snatch, mimo prawie 18 lat w muzycznym biznesie, nigdy nie udało się wybić poza pewną niszę i zaistnieć na szerszym rynku. „Vote Is A Bullet”, czyli 6. album w dorobku zespołu, raczej tego nie zmieni i nie sprawi, że o grupie zacznie mówić cały kraj.

Najnowsze dziecko Virgin Snatch sprawi jednak dużo frajdy fanom, którzy są z zespołem od dłuższego czasu. Tytułem wstępu dla laików: zespół z Krakowa można uznać za typowego przedstawiciela thrash’u. Jednak od innych przedstawicieli gatunku, przykładowo Acid Drinkers, zespół różni się wokalem zdecydowanie bardziej zbliżonym do growl’u niż czystego śpiewu, chociaż i czystych fragmentów na najnowszym krążku nie brakuje.

„Vote Is A Bullet” rozpoczyna się od niespełna półtoraminutowego intro, składającego się z fragmentów przemówień i warstwy dźwiękowej prowadzącej bezpośrednio do „Face In The Dirt”, czyli rasowego przedstawiciela nowoczesnego thrash’u: szybkiego i ciężkiego. Oczywiście znalazło się tutaj również miejsce dla kilku ciekawych solówek, które nawiązują do klasyki gatunku. To wszystko w połączeniu z ciekawym głównym riffem sprawia, że „Face In The Dirt” jest jednym z mocniejszych momentów krążka.

Prawie 7-minutowy utwór tytułowy przynosi z kolei kilka wątków: utrzymany w średnim tempie początek płynnie przechodzi w utwór „właściwy”. Ten z kolei przedzielony jest spokojnym środkiem i zakończeniem utrzymanym w konwencji rozpoczęcia. Jak na thrashowy zespół brzmi to ambitnie, chociaż do wielowątkowych struktur fanów gatunku zdążył już przyzwyczaić chociażby amerykański Exodus.

„Swarm Of The Wild Bees” prezentuje bardziej ambitną odsłonę gatunku, podobnie jak zamykający całość „We Are Underground”, który został rozciągnięty do ponad 10 minut. Z kolei „Ineffective Grand Gestures” (po krótkim wprowadzeniu) próbuje zmieść słuchacza ciężarem i dynamiką. „Defending The Wisdom” ukazuje umiejętności Zielonego, który oprócz specyficznego growlowania potrafi również zaśpiewać czysto z całkiem konkretną skalą. Swoje umiejętności potwierdza m.in. w „Antipodes”.

Ciekawostką na „Vote Is A Bullet” jest z pewnością „G.A.W.R.O.N.Y.” czyli pierwszy utwór Virgin Snatch zaśpiewany w całości po polsku. Mimo tekstu z przekazem i szczerych chęci brzmi to dziwnie, bo nasz język w thrash’u nie jest zbyt popularny. Po kilku przesłuchaniach można się jednak przyzwyczaić i odkryć wartość utworu, który w bardzo umiejętny sposób uzupełnia anglojęzyczną resztę albumu. „Vote Is A Bullet” z pewnością nie podbije światowego rynku muzycznego. Nie zdobędzie pewnie nawet należytej popularności w thrash’owych kręgach. A szkoda, bo to naprawdę solidne wydawnictwo. Może warto zastanowić się co poszło nie tak, że thrash’owej polskiej scenie nigdy nie udało się zaistnieć szerzej poza naszym krajem?

Moja ocena -> 7/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *