Stieg Larsson – Millennium

mężczyźni którzy nienawidzą kobietPrzyznam szczerze, że po serię Larssona sięgnąłem niedawno, na fali szumu wokół filmu „Dziewczyna Z Tatuażem”. O Millennium słyszałem już kilka lat temu, znajoma wychwalała książkę pod niebiosa. Ale z racji tego, że jest ona wielką fanką romansideł stwierdziłem, że to pewnie kolejny badziew z jej jałowej kolekcji:) Od tego czasu temat serii przewijał się kilka razy, coraz więcej osób ją zachwalało, dodatkowo w pewnym bardzo drogim sklepie na E przeczytałem opinię Mellera umieszczoną na tylnej okładce no i przełamałem się bo „chyba coś faktycznie musiało w tym być”. No i faktycznie było/jest. Trzy części przerobiłem w niecałe 2 tygodnie. Dawno nie trafiłem książki, którą tak dobrze by mi się czytało.Jakby się uczepić to serii można by zarzucić kilka rzeczy. dziewczyna która igrała z ogniemW mojej karierze przeczytałem setki książek i wątki zawarte w trylogii przewijały się tu i tam w takiej czy innej postaci (np. śledztwo, spisek rządowy itp.). No ale co z tego skoro Millennium tak cholernie wciąga??:) Książki są kobylaste ale nie ma w nich niepotrzebnych dłużyzn jak np. w opisywanej przeze mnie niedawno „Pod Kopułą” Kinga. Larsson stworzył istne pożeracze czasu. Człowiek zasiada do czytania o 21, po pewnym czasie patrzy na zegarek a tu już po północy. Z jednej strony wypadałoby iść spać, z drugiej ciekawość namawia do przeczytania jeszcze chociaż jednego rozdziału. I tak jest w każdej części, żadna z nich nie zwalnia tempa akcji ani nie obniża lotów w stosunku do reszty. „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” wprowadza nas w świat bohaterów i opiera się głównie na wątku śledztwa prowadzonego przez dziennikarza Millennium (taka ulepszona, szwedzka wersja naszego Superzamek z piasku który runął Expressu albo Faktu?:). Akcja „Dziewczyny, która igrała z ogniem” rozpoczyna się jakiś czas po zakończeniu pierwszej części. Znów mamy do czynienia ze śledztwem prowadzonym przez dziennikarzy, pojawia się też coraz więcej fragmentów z wątkiem głównym. W pewnym momencie akcja się urywa. Tu zaczyna się „Zamek z piasku, który runął”, który już praktycznie w całości skupia się na owym wątku głównym. Więcej na temat fabuły nie napiszę żeby nie spoilerować i zniechęcać do czytania. Czasem człowiek ma wrażenie, że Lisbeth Salander jest jakimś cholernym terminatorem, którego wykończyć mogłaby tylko polska służba zdrowia. Poza tym nie mam praktycznie żadnych zastrzeżeń. Książki wciągają, dobrze się je czyta, czego chcieć więcej? Szkoda, że Larsson zmarł przed wielkim sukcesem tej serii. Ostatnio przeczytałem, że istnieje 200stron + konspekt czwartej części cyklu. Z tym, że przy sporach wśród spadkobierców nie wiadomo czy kiedykolwiek się przekonamy co tam Salander znowu zmajstrowała.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *