Po wydaniu bardzo ciepło przyjętych, zarówno w Polsce jak i zagranicą, „Klechd” w 2016 roku w obozie Thy Worshiper nastała długa studyjna cisza. W mediach społecznościowych również niewiele się działo, newsy pojawiały się sporadycznie i często dotyczyły innych projektów, w których uczestniczą muzycy „Twojego czciciela”. Ciężko zatem było prognozować kiedy i czy w ogóle pojawi się nowy album.
Zapowiedź „Bajek O Staruchu” pojawiła się na niespełna miesiąc przed premierą wydawnictwa. „Baba Jaga” początkowo mogła szokować. Nie odnajdziemy tu nawet odrobiny ciężaru, do którego przyzwyczaiła nas ekipa z Dublina, występująca na nowym krążku w odświeżonym składzie – z nowym perkusistą i wokalistką. „Baba Jaga” gra z słuchaczem w grę opartą o klimat. A ten, mimo braku ciężaru, gęstnieje z minuty na minutę przeplatając ze sobą w świetny sposób kontrastujące wokale: damski i męski.
Otrzymując przed premierą tak łakomy kąsek słuchacze mogli nastawiać się na naprawdę bardzo dobry materiał. I taki właśnie nagrał Thy Worshiper. „Bajki O Staruchu” są bezpośrednią kontynuacją „Klechd” i mimo tego, że nie oferują takiego rozmachu to przewyższają poprzednika pod co najmniej jednym względem: są zdecydowanie łatwiej przyswajalne.
Głównie chodzi tu czas trwania. „Klechd” słuchało się świetnie jednak te 80 minut mogło zmęczyć a dla osoby postronnej być barierą nie do przebrnięcia. Tutaj muzyki mamy o ponad 25 minut mniej. W bardzo istotny sposób wpływa to na odbiór krążka. A ten i tak może być wyjątkowo specyficzny.
Już otwierający utwór „Straszno Tu” wprowadza nas w świat pełen kontrastów zaczynając się kobiecym szeptem, po którym następuje eksplozja rodem z dziecięcych koszmarów, ta z kolei przechodzi płynnie w muzyczne ukojenie, które zachwiane jest tekstem, który nie daje poczucia bezpieczeństwa.
Jak na utwór nie trwający 5 minut, w „Straszno Tu” dzieje się wyjątkowo wiele i po jego przesłuchaniu słuchacz może czuć się jak po przejechaniu przez walec. A to dopiero początek bardzo oryginalnej i jeszcze bardziej specyficznej przygody.
„Aniołkowi Nie Wierz” rozpoczyna się kołysankową formą, która teoretycznie mogłaby pomóc w uśnięciu dziecka. Jednak tekst już po krótkiej chwili zasiewa ziarenko zwątpienia by po chwili przeobrazić się wraz z muzyką w koszmar, który dopiero pod koniec spuszcza z tonu by po chwili uderzyć poprzez „Cień”.
„Sen” zdaje się rozluźniać atmosferę chociaż ta nadal pozostaje iście schizofreniczna. Przypomina mi ona klimat z animacji „Chojrak – tchórzliwy pies” – tam również nie było chwili na wytchnienie ponieważ wszędzie czyhało niebezpieczeństwo niewiadomego pochodzenia.
Mimo wyjątkowo mocnego poczucia niepewności w tekstach Thy Worshiper znajduje miejsce dla niewinnych fragmentów jak np. w „O Kwiatku Na Grobie” gdzie pojawia się dziecięca wyliczanka „kocha, lubi, szanuje, nie chce”. Jednak nawet ona w pewnym momencie przybiera „złą” formę i zamiast bawić zaczyna straszyć.
Mogłoby się wydawać, że zespół da odpocząć słuchaczowi chociaż w ostatnim utworze. Najdłuższa w zestawieniu „Mgła” początkowo daje takie nadzieje. Nadzieja ta pęka jak bańka mydlana w okolicach 4 minuty ponieważ zespół postanawia praktycznie do ostatnich dźwięków katować słuchacza. I trzeba przyznać, że to katowanie jest wyjątkowo przyjemne.
Podobnie jak poprzednie wydawnictwa Thy Worshiper „Bajki O Staruchu” są materiałem wymagającym, pełnym kontrastów i ewidentnie nie dla wszystkich. Jeśli jednak ktoś zna wcześniejszą twórczość zespołu i lubi „Klechdy” doskonale odnajdzie się również i tu. Podobnie odnajdą się tutaj fani black metalu z elementami ludowymi/folkowymi, których jakimś cudem twórczość zespołu z Dublina do tej pory „omijała”.