Z twórczości The Prodigy moim ulubionym wydawnictwem jest Music For The Jilted Generation(i to już raczej się nie zmieni). Ale muszę przyznać, że Fat Of The Land też jest potężny i robi ogromne wrażenie. Z początku tego albumu nie lubiłem ze względu na „Breathe”, którym to molestowały nas swego czasu wszelkie środki przekazu. Jakieś to inne było, inne niż na poprzednim albumie, słabsze, swoje zrobiły też nachalne media. Pierwszy singiel „Firestarter” jakoś przegapiłem i usłyszałem go dopiero po „Breathe”. Już było lepiej, ciekawiej. Później pojawił się „Smack My Bitch Up”. W sumie ciężko powiedzieć, że się pojawił bo kontrowersyjny teledysk był emitowany w późnych godzinach wieczornych albo w ogóle. Dopiero kilka lat temu obejrzałem go w końcu w całości w internecie. Szału nie robi, wiele hałasu o nic:) Zatem wspomniana wyżej trójka wywoływała u mnie raczej mieszane uczucia: było całkiem ciekawie ale bez rewelacji. Dopiero w okolicach 2000 roku pożyczyłem album od znajomego i od razu po pierwszym przesłuchaniu zakochałem się bezgranicznie. Ze szczególnym naciskiem na inne trio: „Funky Shit”, „Narayan” i „Climbatize”. Pierwszy to psychiczna, pikana jazda z samplem z „Root Down” Beastie Boysów, drugi ze świetnym wokalem (i ciekawą częścią kończącą, która odbiega znacznie od reszty utworu tak jak to ma też miejsce np. w „Elektrobank” Chemical Brothers). Trzeci natomiast to już totalne mistrzostwo świata – jeden z moich ulubionych utworów grupy. Ten niesamowity klimat, etniczny/orientalny(?) motyw(niby egipska trąbka), moc głośników bliska max i jest potęga:) A co poza tym? Trochę klimatów ciężkostrawnych: „Serial Thrilla”, „Fuel My Fire” oraz momenty lżejsze: „Diesel Power” i „Mindfields”. Wszystko to składa się na niesamowitą mieszankę wybuchową, w koncepcji całego albumu polubiłem też wspomniane na początku trio, które pasuje klimatem do reszty (mimo, że nadal nie jest to Music For The Jilted Generation….:) Jedynie trochę przeszkadza mi tu za duża ilość wokali w stosunku do poprzednika ale ogólnie jest MOC!!!
Moja ocena -> 10/10
dobry album 🙂 a na koncertach niszczą obiekty 🙂
Zgadzam się, album jest mega! Niestety od dawna nie miałem okazji go ponownie przesłuchać…