The Police – Ghost In The Machine

police ghost in the machinePrzedostatni album ekipy Stinga to rzecz niesamowicie nierówna. Na krążku najjaśniej świecą „Spirits In The Material World” oraz „Invisible Sun”. Są to jedne z najlepszych utworów w dorobku The Police. Pierwszy nerwowy, drugi stoi na przeciwnym biegunie – aż bije od niego spokojem, opanowaniem. Fajnie rozwija się tu napięcie. Na plus w obu kawałkach działa ich budowa i klimat wyróżniający je od reszty. Znam parę osób, które trafia szlag gdy słyszą „wesołkowatą” odsłonę The Police. Fakt faktem – nie jest to szczególnie ambitne ani wysublimowane. Ale jak cholernie szybko wpada to w ucho i nie chce wypaść. Taki „Too Much Information” wwierca się w głowę już przy pierwszym przesłuchaniu i za nic w świecie nie chce jej opuścić. Zdecydowanie „za dużo informacji”;) Podoba sytuacja ma miejsce w przypadku „Rehumanize Yourself” chociaż ten utwór nie ma aż takiej siły rażenia jak jego poprzednik. W optymistycznych klimatach muzycznych obraca się jeszcze m.in. „One World(Not Three)”. Ja tu momentami czuję lekki posmak reggae. Podobnie jak w „Hungry For You”. Genialny muzycznie jest „Omegaman” – tak jak resztę można by próbować umieścić w „innej epoce muzycznej” tak ten utwór jednoznacznie kojarzy mi się z latami 80tymi. Na Ghost In The Machine znajduje się jeszcze jeden utwór, który wszedł do klasyki zespołu – „Every Little Thing She Does Is Magic”. Faktycznie jest w tym kawałku coś magicznego jednak jako całość wydaje się być gloryfikowany trochę na wyrost. Podobnie jak „Demolition Man”, którego można by trochę przyciąć. Są to ciekawe i dobre momenty tej płyty jednak jakościowo przegrywają na już na starcie z wymienioną przeze mnie pierwszą dwójką. Ale to czysto subiektywne odczucie – znam osobę uznającą „Every Thing…” za najlepszy utwór w dorobku zespołu. Także jak widać – jest to kwestia gustu;) No i pozostały nam dwie końcowe szare myszki – „Secret Journey” i „Darkness”. Oba niczym się nie wyróżniają: ani na plus ani na minus. Po dłuższym rozstaniu z tym albumem nigdy nie mogę sobie przypomnieć jak one brzmią. Z resztą Ghost In The Machine nie mam tego problemu. Nie zmienia to faktu, że buble to nie są, wstydu albumowi nie przynoszą. Obniżają tylko trochę ocenę ogólną tego krążka – krążka, który ma kilka momentów genialnych, parę świetnych, trochę bardzo dobrych no i czasem trafi się coś trochę słabszego. Ale nie na tyle, żeby te momenty omijać szerokim łukiem;)

Moja ocena -> 7/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *