Po Old Man Coyote sięgałem nie mając zielonego pojęcia na temat tego projektu. Sama okładka również niewiele mówiła i mogła stanowić tło dla właściwie wielu gatunków muzycznych. Podobnie było z tytułami utworów. Celowałem w stoner rock. Przeżyłem szok po włożeniu płytki do odtwarzacza, ponieważ ten jasno pokazał mi czas trwania wynoszący niecałe 18 minut. Nic dziwnego, ponieważ po krótkim poszukiwaniu informacji na temat projektu okazało się, że „Prologue” to EPka i to debiutancka.
Jednak tercet tworzący The Old Man Coyote to nie świeżaki, ale muzycy z doświadczeniem nabytym chociażby w takich zespołach jak Moanaa, Grimmer i C-4. Sam projekt powstał w lecie ubiegłego roku, a na efekty pracy muzyków nie trzeba było długo czekać, bo EPka ukazała się pod koniec pierwszego kwartału 2020.
Już pierwsze kilkanaście sekund otwierającego album „Judgement Is Nigh” obudziły we mnie silne i oczywiste skojarzenia, bo nawet cała otoczka jest bliźniaczo podobna. A chodzi tu oczywiście o Nergala i jego „Me And That Man”. The Old Man Coyote jest również przedstawicielem szeroko rozumianego dark country, folku i americany.
Oczywiście muzycy tworzą tutaj osobną historię, grając po swojemu ale nie sposób tutaj uniknąć porównań. A ponieważ poboczny projekt Nergala prezentuje wysoki poziom, już samo zestawienie go z „Prologue” to spora reklama, której ta EPka w zasadzie nie potrzebuje, bo świetnie broni się sama.
W zasadzie jedynym jej mankamentem jest czas trwania. Przez to słuchacz chwilę po wkręceniu się w klimat albumu musi je włączać ponownie. Jednak jakość nagranych tu czterech utworów jest na tyle wysoka, że ich przesłuchanie w kilkukrotnej pętli nie nudzi.
Na „Prologue” dominuje mroczny klimat przydrożnej speluny, w której grupa podejrzanych typów po kilku głębszych przy dźwiękach gitary akustycznej opowiada o swoich przeżyciach. Muzykom z Bielska-Białej stworzenie takiego klimatu przychodzi z olbrzymią łatwością i ja ten klimat kupuję bez zastrzeżeń.
Na osobny akapit zasługują jeszcze dwie rzeczy. Pierwszą jest wydanie „Prologue”, które jak na EPkę jest bardzo porządne i dopracowane graficznie w sposób, który wzmacnia wrażenia dźwiękowe. I tu dochodzimy do sedna, ponieważ olbrzymim atutem debiutu The Old Man Coyote jest jego produkcja – wyjątkowo klarowna i przejrzysta, sprawiająca wrażenie, że zespołu słuchamy na żywo we wspomnianej wyżej przydrożnej knajpie. Aż ciężko uwierzyć, że materiał ten powstał w Polsce, a nie Ameryce Północnej. Nie ukrywam, że liczę na pełnoprawny long play i to niebawem.