Archiwa tagu: thrash

Soulfly

soulflyW 1996 roku Max Cavalera odszedł z Sepultury. Rok później z jego inicjatywy powstał nowy projekt. Ciekawa jest geneza jego nazwy – Max wystąpił gościnnie u Deftones w utworze „Headup” na Around The Fur. Jego wokaliza polegała głównie na wykrzyczeniu bardzo skomplikowanego tekstu – „soul fly”. Później te 2 słówka zostały połączone i w ten oto prosty sposób powstał Soulfly:) Debiut należy do pierwszej części dyskografii grupy, która jest zdecydowanie słabsza od tego co zaczęło się dziać od czasów Prophecy. Za dużo tu naleciałości nu-metalowych i krążkom brakuje momentami „tego czegoś”. Szczególnie czuć to na Primitive i 3. Debiutu ta wada raczej nie dotyczy. Dlaczego? Już wyjaśniam. W 1996 roku zginął pasierb Maxa – Dana Wells. To właśnie jemu dedykowany jest debiutancki album grupy. Sam krążek jest mieszanką gniewu i żalu po jego stracie. Czytaj dalej Soulfly

Metallica – Garage, Inc

metallica garage incW 1998 roku pewnie po części by udobruchać niezadowolonych fanów(po 2 nieudanych thrashowo płytach) a po części dla pieniędzy Metallica zdecydowała się wydać Garage, Inc – album z coverami. Trochę się ich tu nazbierało bo aż 27. Podzielono je na 2 krążki. Zacznijmy od drugiego – starszego – z lat 80tych. Ten zaczyna się od szybkiego „Helpless” ze świetną solówką. Klimat rodem z horrorów wprowadza wolniejszy „The Small Hours”. Po nim Metallica wzięła na warsztat jeden z klasyków mojego ulubionego zespołu – Killing Joke – „The Wait”. Niby zagrali go poprawnie ale oryginał jest zdecydowanie lepszy. Tu brakuje tego dusznego, apokaliptycznego klimatu od którego aż kipi w wykonaniu zespołu Colemana. Poziom trzyma „Crash Course In Brain Surgery” Czytaj dalej Metallica – Garage, Inc

Metallica – Master Of Puppets

metallica master of puppetsUwaga! Będę się narażał. I to już od razu – na samym starcie. Tak – uważam, że Master Of Puppets nie jest najlepszym albumem jaki wydała Metallica. A dlaczego? Bo Ride The Lightning jest lepszy;) Wszystko co było tam mamy i tutaj ale tam było to powiewem świeżości, tu jest kontynuacją wybranej drogi. Co nie znaczy, że MOP to syf, kiła i mogiła. Co to to nie. Początek albumu jest potężny. „Battery” niszczy świetnym wprowadzeniem a później swoją dynamiką, ciężarem, solówkami i genialnym zakończeniem. Podobnie sytuacja przedstawia się w przypadku utworu tytułowego. Tu dochodzi dodatkowo piękny spokojny fragment wpleciony między gitarową jazdę. Klimatycznie rozpoczyna się „The Thing That Should Not Be”. W dalszej części utwór mnie nie powala. Ma fajne fragmenty Czytaj dalej Metallica – Master Of Puppets

Metallica – Ride The Lightning

metallica ride the lightningMetallica nie skończyła się na Kill’em All. Nie zaczęła się też na Master Of Puppets(który większość fanów przesadnie gloryfikuje). Między tymi dwoma albumami znajduje się krążek uznawany przez niektórych za najlepszy w dyskografii zespołu. No i oczywiście do tej grupy zalicza się moja skromna osoba. Ride The Lightning to album kompletny – nie ma tu praktycznie ani jednej rzeczy, którą chciałbym wyrzucić/zmienić/przekształcić/skrócić itp. Od początku do końca jest to najwyższa półka thrashowego grania. A zaczyna się tak niepozornie… Pierwsze ok. 40 sekund krążka to spokojne to spokojna akustyczna gitara. Po chwili jednak Metallica odsłania swoje prawdziwe oblicze i „Fight Fire With Fire” zmienia się w metalową galopadę. Skandowane zwrotki przeplatają się z nośnym refrenem. Do tego dochodzi błyskawiczne tempo, trafia się świetna solówka. Mocne rozpoczęcie albumu. Czytaj dalej Metallica – Ride The Lightning

Slayer – World Painted Blood

slayer world painted bloodOd dłuższego czasu krążą w różnego rodzaju mediach informacje o tym, że Slayer planuje coś nagrać. Nowy krążek miał się ukazać w zeszłym roku ale jak widać – nie wyszło. Teraz mówi się, że „w 2013 już na pewno!”. Do końca roku droga daleka także Araya z ekipą mają dużo czasu zatem zobaczymy co z tego będzie. A dziś słów kilka o najnowszym, jak do tej pory, dziecku Slayera czyli World Painted Blood z 2009 roku. Na starcie słuchaczowi rzuca się w oczy skromna w formie poligrafia. Czerwona, zrobiona z grubej folii okładka z nazwą zespołu ukrywa właściwą książeczkę. Ta też bogactwem nie grzeszy. Z tego co pamiętam to jest kilka wersji, ogólnie idea oparła się na przedstawieniu specyficznej mapy świata. Ja trafiłem na Europę i Azję. Reszty nie widziałem. Druga sprawa poligraficzna. WPB to pierwszy album Slayera, który nie ma typowych dla American Recordings grzbietów. Czytaj dalej Slayer – World Painted Blood

Machine Head – The Blackening

machine head the blackeningKilka dni temu podczas słuchania Burn My Eyes przeglądałem moje stare recenzje. W pewnym momencie trafiłem na The Blackening i doszedłem do wniosku, że ten album zasługuje na znacznie więcej niż te kilka zdań skleconych ponad rok temu, które dodatkowo po części dotyczyły spraw innych niż sama muzyka. Także piszemy historię od nowa;) The Blackening to lekko ponad godzina muzyki zamknięta w 8 kompozycjach. Całość zaczyna się i kończy w na prawdę epicki sposób: wielowątkowymi, rozbudowanymi utworami trwającymi po ponad 10 minut. Reszta utworów też zdecydowanie nie jest 3minutówkami idealnymi do radia. Najkrótszy na krążku „Beautiful Mourning” dobija do 5 minut, reszta tę magiczną barierę przekracza, 2 utwory kończą się mając ponad 9:00 na liczniku. Czytaj dalej Machine Head – The Blackening

Machine Head – Burn My Eyes

machine head burn my eyesOstatnio w mojej kolekcji szukałem czegoś co już od dawna nie gościło w odtwarzaczu. Wybór padł na debiut Machine Head. Zespół ten poznałem w 2003 roku, krótko po premierze Through The Ashes Of Empires. Moją uwagę przyciągnęła okładka tamtego wydawnictwa. Posłuchałem i okazało się, że to świetny materiał. Całe szczęście, że nie był to 2001 rok bo po przesłuchaniu Superchargera w ekspresowym tempie bym sobie MH odpuścił;) Jakiś czas później okazało się, że kolega jest zakamuflowanym fanem Flynna. Polecił mi debiut, który miał „kopać po dupie” zdecydowanie bardziej. I co? I zdecydowanie tak jest! Burn My Eyes to niesamowicie dobry krążek. Rozpoczyna się od potężnego kopa w postaci 3 zespołowych klasyków: „Davidian”, „Old” oraz „A Thousand Lies”. A dalej jest równie ciekawie. Czytaj dalej Machine Head – Burn My Eyes

Metallica – Kill’em All

metallica killem allTen album miał się nazywać inaczej. Zupełnie inaczej. Ale czasy były inne – Metal Up Your Ass nie przeszedł i dlatego mamy Kill’em All. A jaki jest debiutancki album Mety? Surowy… Może odrobinę kuleje tu brzmienie… Ale co z tego skoro to niesamowicie dobry materiał – pełen zespołowych i thrashowych klasyków. Chyba każdy fan metalu zna motyw gitarowy z „Seek And Destroy” i co najmniej jeszcze parę smaczków z tego wydawnictwa. Moim faworytem z tego krążka jest „The Four Horsemen” ze świetnymi, galopującymi fragmentami instrumentalnymi. Coś wspaniałego, mógłbym tego słuchać godzinami. Co ciekawe – kawałek ten skomponował rudy Mustaine zanim został wyrzucony z kapeli. Później odegrał go w szybszym tempie, ze zmienionym tekstem i tytułem („Mechanix”) na debiutanckim krążku Megadeth. Czytaj dalej Metallica – Kill’em All

Slayer – Seasons In The Abyss

slayer seasons in the abyssW czasie gdy Metallica zabierała się za nagrywanie czarnego albumu, który totalnie odmienił ich oblicze, pojawił się ostatni krążek z trójcy genialnych wydawnictw Slayera – Seasons In The Abyss. Jest to mistrzowskie połączenie tego co było najlepsze w 2 poprzednich albumach. Są tu utwory, które muzycznie spokojnie można by umieścić na Reign In Blood: „War Ensemble”, „Hallowed Point”, „Temptation” (chociaż ten nie do końca) czy też „Born Of Fire”. W reszcie czuć już bardziej ducha South Of Heaven. Na SITA pojawia się nawet rzecz na swój sposób przebojowa w postaci utworu tytułowego. Tak łatwo przyswajalny Slayer jeszcze chyba nie był. Chociaż to nadal specyficzna liga. Do utworu powstał nawet teledysk, który grupa nagrała wśród piramid (nie bez problemów). Czytaj dalej Slayer – Seasons In The Abyss

Acid Drinkers – La Part Du Diable

acid drinkers la part du diableMoja przygoda z tym wydawnictwem rozpoczęła się cholernie nieszczęśliwie. Najpierw w internecie pojawił się singiel „Old Sparky”. Fajny ale bez rewelacji, nie powiem, że jakoś specjalnie mnie poruszył. Za chwilę sytuacja totalnie odmienna. W jednym z portali pojawiła się do odsłuchu cała płyta. Przesłuchanie chciałem odłożyć do momentu aż świeżutki krążek wpadnie w moje łapki a muzyka poleci z Pianocrafta. No ale jeden utwór odpaliłem. Pech chciał, że był to „The Trick”. Długo zbierałem szczękę z podłogi, takiej petardy dawno nie słyszałem. No i muszę przyznać, że się nakręciłem. I to bardzo. Nadszedł ten dzień – pierwszy odsłuch…. I lekkie rozczarowanie. Bo takie okrutne petardy mamy tu tylko trzy: wspomniany przed chwilą „The Trick” oraz „Bundy’s DNA” i „The Payback”. Czytaj dalej Acid Drinkers – La Part Du Diable