Archiwa tagu: thrash

Destruction – Under Attack

destruction under attackMoja przygoda z thrashem jest już co najmniej pełnoletnia zatem mogę chyba uznać się za fana tego gatunku metalu. Wszystko zaczęło się oczywiście od Metalliki, do której w ekspresowym tempie dołączyła ekipa Megadeth.

Później nadgryzłem twórczość Anthrax i Slayera ale jednocześnie skupiłem się na tych troszkę mniej znanych przedstawicielach amerykańskiej sceny takich jak Exodus, Overkill, Testament czy Death Angel. Czytaj dalej Destruction – Under Attack

Anthrax – For All Kings

anthrax for all kingsPrzyznam szczerze, że od samego początku miałem mieszane uczucia co do tego krążka. I nawet nie chodzi tu o zapowiadające album „Evil Twin” i „Breathing Lightning”, które są zwyczajnie nijakie: ani ziębią ani parzą. Pierwsze czerwone światełko zapaliło się w momencie wypuszczenia przez zespół informacji o tym, że do jakiejś bogatszej wersji „For All Kings” dołączona będzie talia kart. Czytaj dalej Anthrax – For All Kings

Megadeth – Dystopia

megadeth dystopiaOstatnio zastanawiałem się, która opcja jest gorsza: bardzo długie milczenie, tak jak to robi Metallica, czy może systematyczne zasypywanie słuchaczy nowymi albumami tak jak to robi Megadeth.

Długi przestój może być zabójczy dla zespołu, od którego część fanów w końcu się odwróci. Dodatkowo wieloletnie milczenie nie jest gwarancją wysokiego poziomu materiału gdy ten się w końcu ukaże. Z drugiej strony wielką sztuką jest systematyczne nagrywanie nowych albumów przy zachowaniu wysokiego ich poziomu. Ekipa Megadeth jest tego świetnym przykładem. Czytaj dalej Megadeth – Dystopia

Slayer – Repentless

slayer repentlessLombardo wyrzucony, Hanneman nie żyje – nie ma już Slayera. Araya z Kingiem powinni przejść na muzyczną emeryturę, założyć ciepłe kapcie i zająć się czymś innym. Dużo opinii o podobnym wydźwięku pojawiło się w Internecie przez ostatnie kilkanaście miesięcy. Podobne żale wylewane są w niektórych recenzjach najnowszego dziecka Zabójcy – „Repentless”.

A jaka jest prawda? Prawda jak zwykle leży po środku;) Fakt faktem – Lombardo miał duży wkład w najlepsze albumy zespołu. Ale przecież i te nagrywane z Bostaphem na garach również dawały radę, nie? Podobnie sprawa wygląda z Jeffem. Facet był muzykiem nietuzinkowym ale w zespole było jeszcze 3 innych gości. Sam slayerowatego wagonika nie byłby w stanie pociągnąć nawet mimo najszczerszych chęci. Czytaj dalej Slayer – Repentless

Soulfly – Archangel

soulfly archangelJeszcze parę lat temu na każdą wieść o nowym wydawnictwie jakiegokolwiek tworu mającego Maxa w składzie śliniłem się jak dziecko i niecierpliwie odliczałem dni do premiery.

Jednak w pewnym momencie coś pękło, nastąpił punkt przegięcia i do kolejnych albumów Soulfly czy też Cavalera Conspiracy podchodzę z coraz to większym dystansem i sceptycyzmem. Max w wielu wywiadach jedzie po swoich byłych kolegach z Sepultury jak po psie nie odnotowując jednego ważnego faktu – sam systematycznie obniża loty. I to właśnie ten sukcesywny spadek formy jest główną przyczyną zmniejszenia zainteresowania – zwłaszcza, że konkurencja nie śpi. Czytaj dalej Soulfly – Archangel

Megadeth – United Abominations

megadeth united abominations„United Abominations” to najdziwniejszy album w dorobku Megadeth. Nawet o beznadziejnym „Risk” mam wyrobione zdanie: wiem co mi się podoba a co nie. Tutaj mimo kilkudziesięciu przesłuchań nadal mam z tym problem.

„United Abominations” jest po prostu nijaki. Jako całość sprawdza się całkiem dobrze. Może nam towarzyszyć w podróży samochodem: nie będzie drażnił ani za bardzo wciągał. Ale ten brak drażnienia ciężko uznać za zaletę. Jest to raczej brak wady. Chociaż i ta tutaj się przytrafia – nie jestem w stanie zrozumieć w jakim celu Mustaine dopuścił się profanacji „A Tout Le Monde” i nagrania odświeżonej wersji tego numeru. Obstawiam, że nawet on tego nie wie;)

Czytaj dalej Megadeth – United Abominations

Megadeth – The System Has Failed

megadeth the system has failedTeoretycznie „The System Has Failed” miał być solowym albumem Mustaine’a. Ostatecznie ukazał się pod szyldem Megadeth. Teoretycznie album ten miał być powrotem do korzeni. Ostatecznie wyszło jak wyszło;) „Blackmail The Universe” jest najlepszym utworem otwierającym od ładnych paru albumów. Świetnie wypada tu galopujący początek ze wstawką z wiadomości. W dalszej części utworu jest równie ciekawie: jest ciężar, nie brakuje też dynamiki. W słuchaczu zapala się iskierka nadziei, iż faktycznie może to być powrót do korzeni. Iskierka tę Dave gasi bezczelnie już w drugim na liście „Die Dead Enough”, który jest kontynuacją drogi rozpoczętej na „Countdown To Extinction”. Mimo tego w żadnym stopniu nie można mieć do niego pretensji bo utwór trzyma na prawdę wysoki poziom. Fanom dawnych czasów ciśnienie podniesie z pewnością „Kick The Chair” żywcem wyrwany z „Rust In Peace”, będący takim „Take No Prisoners #2”. Czytaj dalej Megadeth – The System Has Failed

Megadeth – The World Needs A Hero

megadeth world needs a heroUwolnienie od Capitolu i przejście do Sanctuary wyraźnie posłużyło ekipie Mustaine’a. Już od pierwszych dźwięków otwierającego album „Disconnect” słychać, że zespół odpuścił eksperymenty i wrócił do grania sprzed etapu „Risk”. Chociaż czuć też różnicę bo „Disconnect” jest jednym z najwolniejszych openerów w historii zespołu. Nie jest to thrash ale z pewnością co najmniej przyzwoity metal z gatunku tego co zespół prezentował od czasów „Countdown To Extinction”. Klimatów z wcześniejszych albumów trzeba tu z lupą szukać. Za to nie brakuje eksperymentów: mniej lub bardziej udanych. Przegadany utwór tytułowy, mimo kilku ciekawych momentów, nie powala. Zdecydowanie lepiej wypada tu „1000 Times Goodbye”. Ale prawdziwą perełką w tym zestawieniu jest „Dread And The Fugitive Mind” z bardzo charakterystycznym motywem gitarowym i niekonwencjonalną budową. Jest to jeden z moich megadethowych faworytów z czasów „niethrashowych”. Czytaj dalej Megadeth – The World Needs A Hero

Acid Drinkers – Infernal Connection

acid drinkers infernal connectionMiałbym ogromny problem z wyborem ulubionej płyty Acidów. Inni tego problemu nie mają  i przez znaczną część fanów to właśnie „Infernal Connection” uznawany jest za szczytowe osiągnięcie zespołu. Coś w tym chyba jest bo w moim zestawieniu krążek ten również byłby bardzo wysoko. Po pierwszych 4 typowych thrashówkach „Infernal Connection” był dla zespołu swego rodzaju wskoczeniem na następny poziom. Mimo tego Kwasożłopy nie zapomniały o swoich korzeniach. Na płycie mamy dużo (a nawet bardzo dużo) thrashu ale brzmi on inaczej niż dotychczas, potężniej, bardziej nowocześnie. Wystarczy posłuchać otwierający album „Hiperenigmatic Stuff Of Mr. Nothing” żeby wyczuć różnicę. Swoją drogą nikt normalny tego tytułu nie wymyślił;) Spośród typowych thrashowców mam 3 faworytów: „Anybody Home?!”, „The Joker” oraz „Dancing In The Slaughterhouse”. Każdy z nich to taka mała bomba atomowa, wulkan energii. Czytaj dalej Acid Drinkers – Infernal Connection