Archiwa tagu: sludge

Kylesa – Ultraviolet

kylesa ultravioletWśród powiększającej się rzeszy zespołów od jakiegoś czasu coraz modniejsza staje się nowa tradycja – wypuszczania do sieci streama nadchodzącego nowego wydawnictwa. Niektóre kapele zachęcają do kupna nowego krążka prezentując urywki nowych utworów(chyba najczęściej po 30sek), inni idą na całość i ujawniają wszystko. Z takiego założenia wyszła Kylesa publikując w formie elektronicznej Ultraviolet na kilkanaście dni przed premierą. Zawsze mam dylemat odnośnie takiej formy odsłuchu nowych nagrań. Z jednej strony to fajnie – człowiek wie z czym ma do czynienia, nie kupuje kota w worku, może zrezygnować z inwestycji w wypadku gdy nowe nagrania nie odpowiadają oczekiwaniom. Czytaj dalej Kylesa – Ultraviolet

Black Tusk – Set The Dial

black tusk set the dialSet The Dial to jak do tej pory najnowsze dziecko Black Tuska – krążek wydany w 2011 roku. Pierwsze o rzuca się w oczy to inna stylizacja okładki. Niby to ten sam Baizley co zwykle ale jednak inny, brudny, bardziej oszczędny w formie i kolorach. Zdecydowanie wolę jego inne prace chociaż ta też ma w sobie coś intrygującego. Przechodzimy do muzyki. Odpalamy krążek i już na starcie atakuje nas niespełna 2minutowy instrumentalny „Brewing The Storm”. Rzecz bardzo przyjemna, oswaja słuchacza z tym co nastąpi już za chwilę. A to coś zaczyna się od „Bring Me Darkness” – utworu, który spokojnie można by wsadzić na Taste The Sin – idealnie by tam pasował. Podobnie sytuacja przedstawia się w przypadku „Ender Of All”, „Carved In Stone” i jeszcze paru innych utworów. Pojawia się tu też parę eksperymentów, kawałków utrzymanych w jakby troszkę innej stylistyce. Weźmy np. „Mass Devotion” – jest to rzecz zdecydowanie wolniejsza, z początku spokojna, stonowana, dopiero w drugiej części Black Tusk pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Czytaj dalej Black Tusk – Set The Dial

Black Tusk – Taste The Sin

black tusk taste the sinPrzeczytałem gdzieś, że okładka najlepiej oddaje to z czym mamy do czynienia na tym wydawnictwie. W sumie racja ale nie wszyscy wiedzą kto to jest John Baizley, nie znają jego twórczości „okładkowej” jak i muzycznej więc szybkie wprowadzenie. Black Tusk to ekipa 3 typów z Savannah, obracających się w klimatach sceny sludge metalowej. Czyli tacy kolesie Baroness, Kylesy oraz Mastodona(ze szczególnym naciskiem na Kylesę, Baroness i Mastodon to trochę inna bajka). Taste The Sin to ich drugi album w dotychczasowej 3-longplayowej dyskografii. Na fali fascynacji sludge’em sięgnąłem po ich płyty, zacząłem właśnie od tego krążka. Zaczyna się niepozornie – „Embrace The Madness” ma kilkunastosekundowe delikatne wprowadzenie. Czytaj dalej Black Tusk – Taste The Sin

Kylesa – Static Tensions

kylesa static tensionsPo etapie totalnego zauroczenia najnowszym dzieckiem Kylesy – Spiral Shadow przyszła pora na poznanie ich wcześniejszych dokonań. Na pierwszy rzut poszedł bezprośredni poprzednik czyli Static Tensions. Płytka już od kilku miesięcy leży u mnie na półce (kupiona totalnie w ciemno!), dziś w końcu zebrałem się w sobie i oto słów kilka na jej temat. Pierwsze co rzuca się w oczy to okładka zaprojektowana przez Johna Baizleya z Baroness. Ogólnie cała poligrafia przedstawia się moim zdaniem o wiele ciekawiej od czerni i bieli ze Spiral Shadow. Ale to kwestia gustu;) Pierwsze co rzuca się w uszy to zdecydowanie większy ciężar. Static Tensions jest zdecydowanie bardziej walcowaty, toporny niż jego następca. Już pierwsze 3 utwory mogą odstraszyć od dalszego słuchania osoby, które zespół kojarzą z „hitów” typu „Don’t Look Back”. Czytaj dalej Kylesa – Static Tensions

Baroness – Yellow & Green

baroness yellow greenZ niecierpliwością czekałem na ten album. Można powiedzieć, że odliczałem dni do premiery spędzając samą końcówkę na aktywnym wypoczynku w Tatrach. Mój apetyt podsyciły 2 wypuszczone do sieci utwory: „Take My Bones Away” i „March To The Sea”. Człowiek wrócił z gór, patrzy… A tu stream Yellow & Green pojawił w internecie. Ale poczekałem i pierwsze przesłuchanie odbyło się dopiero z krążków. Na początek Yellow. Rozpoczyna się delikatnym, instrumentalnym wprowadzeniem. Później mamy 2 świetne, wcześniej wymienione utwory, znane sprzed premiery. Czuć tu klimaty poprzednich wydawnictw. Ale utwór nr 3 się kończy, zaczyna się track 4 i tu szok. Totalna zmiana klimatu. „Little Things” jest bardzo spokojny, piękny i jednocześnie cholernie smutny i przygnębiający. Czytaj dalej Baroness – Yellow & Green

Mastodon – Crack The Skye

mastodon crack the skye7 utworów = 50 minut muzyki = najbardziej przekombinowany album w historii Mastodona. I niby wszystko jest ok. Całkiem fajnie się tego słucha, bez zmęczenia, dużo tu fajnych momentów. Ale krążek się kończy i człowiekowi nie pozostaje z niego w pamięci praktycznie nic. Tak jak w przypadku wcześniejszych wydawnictw (no i od biedy późniejszego The Huntera) już w czasie pierwszego przesłuchania coś wpadało w ucho, coś innego nie bardzo i ogólnie byłem w stanie mniej więcej zidentyfikować kawałki po tytułach tak po Crack The Skye nie miałem żadnych odczuć. Po kilkudziesięciu odsłuchach krążek ten nadal jest mi obojętny i mam problemy z rozpoznaniem niektórych utworów. Nie mówię, że album jest zły bo nie jest. Czytaj dalej Mastodon – Crack The Skye

Kylesa – Spiral Shadow

kylesa spiral shadowPodczas gdy Mastodon i Baroness wyszły z cienia i stały się na swój sposób popularne (szczególnie Mastodon w ostatnich latach, Baroness już troszkę mniej), Kylesa nadal pozostaje „w cieniu” i jest w miarę niszowa. Co nie zmienia faktu, że dla chcącego nic trudnego – poszukiwacze z pewnością w końcu trafią na kapelę, która powstała w 2001 roku w Savannah – amerykańskim zagłębiu sludge’a. Kylesa ma na koncie 5 albumów. Moja przygoda z zespołem zaczęła się parę miesięcy temu – podczas grzebania w serwisie Sputnik Music Kylesa „wyskoczyła” mi w zespołach grających podobnie do Baroness. Posłuchałem kilku utworów na yt no i nie ma co ukrywać – wpadło w ucho. Od kilku dni jestem szczęśliwym posiadaczem ich najnowszego dziecka z 2010 roku – Spiral Shadow. Czytaj dalej Kylesa – Spiral Shadow

Baroness – Blue Record

baroness blue record„Niebieski” jest kontynuacją tego co Baroness zaprezentowali na „Czerwonym”. Niby jest podobnie ale jednak nie do końca – tam było super, tu jest jeszcze lepiej. Pierwsze co rzuca się w oczy to okładka >klik<, która jest jeszcze ciekawsza od tej z debiutu. John Baizley jest człowiekiem niesamowicie uzdolnionym nie tylko muzycznie. A z jego projektów korzysta nie tylko Baroness ale również inne kapele z nurtu sludge jak np. Kylesa, Black Tusk czy też Kvelertak. Każda z jego okładek to takie małe dzieło sztuki. Ale wracamy do muzyki. Tak jak już pisałem: niby jest podobnie jak na debiucie ale jakby bardziej przebojowo jeśli gatunek muzyki prezentowany przez Baroness może być w ogóle przebojowy. Moim zdaniem może. Czytaj dalej Baroness – Blue Record

Mastodon – Remission

mastodon remissionGdyby puścić komuś nieświadomemu najnowsze dzieło Mastodona czyli album The Hunter i tuż po nim ich debiut – Remission to pewnie nigdy w życiu nie uwierzyłby, że to ta sama kapela. Oba krążki dzieli 9 lat i przepaść muzyczna. Przy grzecznym Hunterze Remission jest jak buldożer niszczący wszystko na swej drodze. Debiut jest bezkompromisowy, brutalny, totalny. Oczywiście są tu spokojniejsze momenty jak np. początki „Ol’e Nessie”, „Trainwreck”, „Trilobite” oraz w całości zamykający album „Elephant Man” ale stanowią one tylko kroplę w morzu metalowego „łojenia” w wersji sludge i progresywnej. Słuchając Remission i pozostałych płyt Mastodona warto zwrócić uwagę na perkusję. Dailor jest nietuzinkowym bębniarzem i tyle w temacie:) Czytaj dalej Mastodon – Remission