Archiwa tagu: rock

Jack White – Fear Of The Dawn

Twórczość Jacka White’a jest w mojej dyskografii pewnego rodzaju fenomenem. Oczywiście zaczęło się od The White Stripes. Później była ekipa The Dead Weather i na końcu solowe nagrania artysty. Z tego zestawienia zdecydowanie najlepiej poznałem Dead Weather, na samym końcu zaś uplasowały się solówki. Okazją do zmiany układu w tabeli był pierwszy od czterech lat album Jacka White’a. Czy jednak tak się stało? Czytaj dalej Jack White – Fear Of The Dawn

Placebo – Never Let Me Go

Chyba nie będzie dużym nadużyciem stwierdzenie, że czasy świetności Placebo przypadają na końcówkę poprzedniego i początek tego wieku. Po wydaniu „Meds”, który sam spotkał się z bardzo różnym odbiorem, był tylko zjazd po równi pochyłej i cisza trwająca od 2013 roku. Nie mogę powiedzieć, że czekałem na nowy album ale słuchając tych, które są już pełnoletnie wspominałem o czasach, w których się ukazywały Czytaj dalej Placebo – Never Let Me Go

Żurkowski – Kurz

Przyznam szczerze, że polskiego „mainstreamu” nie śledzę jakoś szczególnie. Ma on utrudnioną drogę dotarcia do mnie z racji tego, że nie słucham radia a w aplikacjach streamingowych  raczej bazuję na sprawdzonych elementach niż „najbardziej popularne w ostatnim czasie”. W związku z tym do tej pory Żurkowskiego nie znałem a nawet jeśli trafiłem gdzieś na jego utwór to nie zdawałem sobie z tego sprawy. Czytaj dalej Żurkowski – Kurz

Organek – Na Razie Stoję, Na Razie Patrzę

Można powiedzieć, że twórczość Organka monitoruję od początku działalności. I tak jak nie za bardzo rozumiem fenomen debiutu, tak „Czarna Madonna” mi się podobała. Nie jest to album, do którego wracałbym często ale czasem się to zdarza.  „Ocali Nas Miłość” traktuję jako rzecz poboczną, która niespecjalnie do mnie trafiła. Album ukazał się w końcówce lipca zatem sporym zaskoczeniem było dla mnie to, że kilka miesięcy później ukazało się pod szyldem Organka kolejne wydawnictwo. Czytaj dalej Organek – Na Razie Stoję, Na Razie Patrzę

Eddie Vedder – Earthling

Ciekawe czy Eddie Vedder pogodził się już z tym, że każde jego solowe wydawnictwo będzie porównywane do albumu nagranego na potrzeby „Into The Wild”. I niezależnie ile by tych albumów nie było i jakiego poziomu by one nie prezentowały to i tak odniesieniem będzie ścieżka dźwiękowa do filmu z 2007 roku. W przypadku wokalisty Pearl Jam sytuacja jest o tyle łatwa, że po swoim „opus magnum” nagrał tylko „Ukulele Songs” Czytaj dalej Eddie Vedder – Earthling

Earthless – Night Parade Of One Hundred Demons

Muzykę amerykańskiego tria poznałem zupełnie przypadkiem i stosunkowo niedawno bo około 2 lata temu. Jest to o tyle dziwne, że Earthless istnieje od 2001 roku, natomiast przypadkowość oparta jest o fakt, że na zespół trafiłem poprzez jedną ze stonerowych playlist zapisanych na Spotify, na której znalazł się jeden z utworów z albumu „From The Ages”. Playlista służyła mi za tło do pracy jednak dźwięki Earthless praktycznie momentalnie przykuły moją uwagę. Czytaj dalej Earthless – Night Parade Of One Hundred Demons

Jerry Cantrell – Brighten

jerry cantrell brightenW 2019 roku fani Toola mogli narzekać, że na nowy album przyszło im czekać 13 lat. Jednak czym jest ta trzynastka w porównaniu z 19 latami, które dzieli kolejne wydawnictwa Jerry’ego Cantrella czyli głównego motoru napędowego Alice In Chains. Dwa poprzednie albumy artysta nagrał jeszcze za życia Staleya i w wielu momentach dość wyraźnie odbiegały one od stylu wypracowanego przez kapelę macierzystą. Czytaj dalej Jerry Cantrell – Brighten

The War On Drugs – I Don’t Live Here Anymore

war on drugs i dont live here anymoreMuzycy z Filadelfii wystawili cierpliwość swoich fanów na ciężką próbę każąc im czekać na nowe wydawnictwo ponad 4 lata. Jest to najdłuższa przerwa w dotychczasowej dyskografii zespołu. Po drodze – w zeszłym roku – pojawiła się koncertówka zawierająca kilka smaczków ale to nie to samo co nowy materiał. Czytaj dalej The War On Drugs – I Don’t Live Here Anymore

Mastodon – Hushed And Grim

mastodon hushed and grimOd premiery „Crack The Sky”, czyli ostatniego albumu Mastodona, który lubię praktycznie bezgranicznie, minęło już 12 lat. I mimo tego, że później średnio po drodze było mi z wizją twórczości zespołu to i tak praktycznie przed premierą każdego kolejnego albumu przebierałem nogami i budziłem się krótko po północy aby od razu po udostępnieniu posłuchać efektu prac muzyków, którzy stworzyli takie kolosy jak „Remission” i „Leviathan”. Nie inaczej było i tym razem. Czytaj dalej Mastodon – Hushed And Grim