Riot Act jest jedyną płytą Pearl Jam, która jest mi totalnie obojętna. Nawet nie chodzi o to, że jej nie lubię, po prostu nie wywołuje u mnie żadnych emocji. Wracam do niej tylko przy okazji odświeżania całej dyskografii zespołu. W całości z własnej, nieprzymuszonej tym procederem, woli nie słuchałem jej od wielu lat. Oczywiście nie brakuje tu fajnych momentów. Całość rozpoczyna się bardzo przyjemnym i spokojnym „Can’t Keep”. Tuż potem dostajemy „Save You” – utwór bardzo dynamiczny, wyrazisty, taki koncertowy killer. Później ciekawie jest jeszcze w szantowym, bujanym, przebojowym „I Am Mine” i żywym „Green Disease” z bardzo fajnym początkiem. Do tego dochodzi „Arc” – lekko ponad minuta dźwięków wyjętych rodem z Into The Wild. Niby nie jest to nic wielkiego. Ot, takie zawodzenie Eddiego ale u mnie ten „utwór” wywołuje Czytaj dalej Pearl Jam – Riot Act