Archiwa tagu: recenzja

The Prodigy – Fat Of The Land

prodigy fat of the landZ twórczości The Prodigy moim ulubionym wydawnictwem jest Music For The Jilted Generation(i to już raczej się nie zmieni). Ale muszę przyznać, że Fat Of The Land też jest potężny i robi ogromne wrażenie. Z początku tego albumu nie lubiłem ze względu na „Breathe”, którym to molestowały nas swego czasu wszelkie środki przekazu. Jakieś to inne było, inne niż na poprzednim albumie, słabsze, swoje zrobiły też nachalne media. Pierwszy singiel „Firestarter” jakoś przegapiłem i usłyszałem go dopiero po „Breathe”. Już było lepiej, ciekawiej. Później pojawił się „Smack My Bitch Up”. W sumie ciężko powiedzieć, że się pojawił bo kontrowersyjny teledysk był emitowany w późnych godzinach wieczornych albo w ogóle. Dopiero kilka lat temu obejrzałem go w końcu w całości w internecie. Czytaj dalej The Prodigy – Fat Of The Land

Deftones – Adrenaline

deftones adrenalineWiele osób uważa Deftones za typowego przedstawiciela nu-metalu. Ja nigdy nie stawiałem ich twórczości obok takiego Korna, Godsmacka albo innego Limp Bizkit. Zespół nie zamyka się w schematach, czerpie z różnych gatunków, ma o wiele więcej do zaoferowania od wyżej wymienionych kapel a i Chino Moreno jest nietypowym wokalistą, który czasem irytuje (szczególnie gdy ogląda się niektóre z jego wyczynów koncertowych – sławny „Passenger” bez Keenana) ale częściej wzbudza zaciekawienie. Chociażby na Adrenaline, już na starcie w „Bored” gdzie śpiewa jakby na prawdę był znudzony – coś w klimatach Kazika na Poligono Industrial tylko, że 100 razy lepiej i z takim zamierzeniem a nie bo tak akurat wyszło:) Czytaj dalej Deftones – Adrenaline

Gotye – Making Mirrors

gotye making mirrorsZ reguły jestem totalnie oporny na wszelkiego rodzaju mody. Czy to w życiu codziennym, realnym czy też internetowym „naszoklasowym” czy „fejsbukowym”. Są jednak takie chwile w życiu człowieka, że chcąc nie chcąc nie jest się w stanie niektórych rzeczy ominąć. Był Jozin z Bazin, było „aaaaaaale urwał”, jest i Gotye. Grono znajomych, szczególnie płci żeńskiej od dawna podniecało się jego utworem i ogólnie tym wydawnictwem. Z racji tego, że jestem aukcyjnym myśliwym, dostałem kilka zleceń upolowania Making Mirrors na ebayu bo u nas tego jeszcze nie było. Jakiś czas temu w kuchni leciał 3 program PR i najbardziej znany utwór tego artysty. Czytaj dalej Gotye – Making Mirrors

Wiesław Weiss – Kult. Biała Księga

kult biała księgaWydać około 150zł na książkę?? Nigdy w życiu! Dobrze, że jest allegro i ludzie tam handlujący, którzy nie narzucają tak złodziejskiej marży jak pewien sklep na E. Do tego dochodzą różne „prezentowe” święta, aluzje co by się chciało dostać i w ten oto piękny sposób w Wigilię 2010 stałem się posiadaczem Białej Księgi (którą to w internecie „prezentodawcy” nabyli za 110zł z przesyłką, od tego czasu ceny jeszcze spadły i nówki można za około 100zł trafić). Pierwsze co rzuca się w oczy to gabaryty tego wydawnictwa. Książka ma format większy niż A4 (wymiary 330 x 240) i swoje waży. Osobiście jestem czytaczem kanapowo-leżącym a taka opcja jest w tym przypadku praktycznie niemożliwa. Pozostaje wariant siedzący, najlepiej przy biurku. Ostatnio przeczytałem, że szykowane jest wydanie kieszonkowe. Czytaj dalej Wiesław Weiss – Kult. Biała Księga

Metallica – … And Justice For All

metallica and justice for allWśród fanów ciężkiego grania krążą opinie, że Metallica skończyła się na Kill’em All. Może być i tak ale później zaczęła się z powrotem na Ride…, trwała na Master… i skończyła się na …And Justice – moim zdaniem ich najbardziej dojrzałym i najlepszym wydawnictwie obok debiutu i Ride… Wiele osób wiesza psy na produkcji tego albumu: a bo nie słychać basu, a bo to, a bo tamto. Ale co z tego skoro wszystkie minusy przysłania i zawstydza niczym Turbodymomen zawartość tego wydawnictwa? Mamy tu 9 arcydzieł thrashowego grania z posmakiem progresywnym, średnia długość trwania utworów mieści się w okolicach 7 minut (najkrótszy lekko ponad 5, najdłuższe prawie 10 minut). Chyba najbardziej znany jest tutaj „One” – kawałek do obrzydzenia przerabiany i coverowany przez dziesiątki kapel m.in. Korn. Czytaj dalej Metallica – … And Justice For All

Mastodon – Blood Mountain

mastodon blood mountainKiedyś nie lubiłem Blood Mountain. Patrzyłem na tę płytę z perspektywy Leviathana. I to był mój błąd bo przecież każda ich płyta jest inna, unikatowa. Zmieniłem podejście i od razu zmianie uległa też ocena płyty. Po kilkunastu przesłuchaniach bez leviathanowych uprzedzeń stawiam ją tuż za poprzednikiem. Do Blood Mountain mam tylko jeden zarzut. Nazywa się „Bladecatcher”. Sam w sobie ten potworek nie jest jeszcze tak wybitnie zły ale ma fragmenty a’la „skreczowane”(?), które są po prostu paskudne, przez nie za każdym razem omijam cały utwór. Nie wiem po co zespół umieścił go na płycie, nic ciekawego do albumu nie wnosi a z tego co czytałem to nie tylko mojej skromnej osobie przeszkadza i psuje opinię całościową. A ta i tak jest bardzo wysoka. Czytaj dalej Mastodon – Blood Mountain

Killing Joke – What’s THIS For…!

killing joke whats this forWhat’s THIS For…! jest bezpośrednią kontynuacją tego co mogliśmy usłyszeć na debiutanckim albumie Killing Joke czyli nadal mamy do czynienia z „soundtrackiem do apokalipsy”. Nie pamiętam już teraz dokładnie gdzie przeczytałem takie stwierdzenie ale jest ono w 100% prawdziwe. Album ten można by puścić bez obaw w dzień kiedy to świat się skończy. A żeby nie odbiegać za bardzo w te klimaty to przykład nam bliższy – instrumentalnie ten album (i poprzednika) widziałbym np. w grach typu Fallout czy Stalker. W post apokaliptycznym klimacie te dźwięki świetnie by się sprawdzały. No ale się rozmarzyłem – wracamy do płyty. A ta od samego początku miażdży. Na starcie umieszczone zostały 3 killery, moim zdaniem najlepsze utwory z tego albumu: „The Fall Of Because” oparty w większości na jednym, monotonnym riffie; „Tension” – najbardziej melodyjny i najłatwiej przyswajalny moment albumu; „Unspeakable” – to już jest totalne mistrzostwo świata. Czytaj dalej Killing Joke – What’s THIS For…!

Biohazard – Reborn In Defiance

biohazard reborn in defianceDawno, dawno temu kiedy to w MTV można jeszcze było posłuchać muzyki, istniał w owej stacji blok tematyczny z muzyką ciężką. Było to jakoś lekko po 2000 roku (czyli jakby się uprzeć – nie tak dawno), skacząc po kanałach trafiłem na niego, akurat leciał „Would?” Alice In Chains, później  puścili „Shades Of Grey” i niedługo po nim „Punishment” Biohazarda. W ten sposób poznałem kapelę i rozpoczęła się moja kilkuletnia przygoda z ich muzyką. Był taki okres, że te klimaty kręciły mnie nieziemsko. Akurat ukazał się „Uncivilization”, człowiek słuchał tego i słuchał. Później fascynacja lekko przygasła, w 2003 roku ukazał się „Kill Or Be Killed”, który zasadniczo różni się od wcześniejszych dokonań grupy i serwuje nam muzykę totalną. Czytaj dalej Biohazard – Reborn In Defiance

Stieg Larsson – Millennium

mężczyźni którzy nienawidzą kobietPrzyznam szczerze, że po serię Larssona sięgnąłem niedawno, na fali szumu wokół filmu „Dziewczyna Z Tatuażem”. O Millennium słyszałem już kilka lat temu, znajoma wychwalała książkę pod niebiosa. Ale z racji tego, że jest ona wielką fanką romansideł stwierdziłem, że to pewnie kolejny badziew z jej jałowej kolekcji:) Od tego czasu temat serii przewijał się kilka razy, coraz więcej osób ją zachwalało, dodatkowo w pewnym bardzo drogim sklepie na E przeczytałem opinię Mellera umieszczoną na tylnej okładce no i przełamałem się bo „chyba coś faktycznie musiało w tym być”. No i faktycznie było/jest. Trzy części przerobiłem w niecałe 2 tygodnie. Dawno nie trafiłem książki, którą tak dobrze by mi się czytało. Czytaj dalej Stieg Larsson – Millennium

Kazik – Melassa

kazik melassaPierwsze co rzuca się w oczy to turpistyczna okładka. Mam w domu ponad 500 płyt, kojarzę okładki kolejnych kilku tysięcy i ta ma zdecydowanie najbrzydszą poligrafię (w moim rankingu nie uwzględniam Cannibal Corpse – oni są poza wszelką kolejnością). No ale ja się nie znam i pewnie tak miało być. Poza tym „you can’t judge book by looking at the cover”. Więc czas przejść do tego co mamy w środku czyli do krążka. I tu kolejny zonk bo co do niego też mam mieszane uczucia. Melassa jest składowo kontynuacją 12 Groszy, czyli tu też mamy stylistyczny burdel bez ładu i składu, jedno przeplata się z drugim, trzecie z czwartym itd. plus do tego bardzo fajny początek albumu – intro połączone z kawałkiem tytułowym („zespół nazywa się Melassa i powstał dziś rano”:). Czytaj dalej Kazik – Melassa