Archiwa tagu: metal

Exodus – Tempo Of The Damned

exodus tempo of the damnedW 2004 roku, po 12 latach studyjnego milczenia Exodus wrócił. I to w wielkim stylu. Tempo Of The Damned rozpoczyna czas dobrej (albumowej) passy, która trwa do dziś (czyli Exhibit B). Przez te 12 lat ciszy wiele w świecie muzyki się zmieniło więc przepaść między opisywanym krążkiem a Force Of Habit jest dość duża. W porównaniu z poprzednikiem brzmienie jest tutaj o wiele lepsze, bardziej nowoczesne, cięższe. Chociaż w porównaniu z następnymi wydawnictwami, szczególnie Exhibitami, Tempo brzmi w miarę grzecznie i nie tak brutalnie. Co innego wokal. Nie będę nawet porównywał Souzy z Dukesem – obu lubię, Souza to stary wyżeracz, Dukes z płyty na płytę brzmi coraz lepiej. Ale wracamy do Tempo. Moim zdaniem przez te 12 lat wokal Zetro zmienił się na lepsze. Czytaj dalej Exodus – Tempo Of The Damned

Tool – Lateralus

tool lateralusMam problem z oceną, która płyta MJ Keenana i spółki jest bardziej „dziesiątkowa”: Aenima czy Lateralus. Z jednej strony Aenima ma kilka killerów totalnych m.in. „Pushit” czy „Third Eye”. Z drugiej Lateralus prezentuje się lepiej jako całość (i nie ma na nim takiego potworka jak „Die Eier Von Satan”:) Pierwsze co rzuca się w oczy to strona wizualna. Takiej poligrafii nigdzie wcześniej ani później nie widziałem. Rzecz bardzo ciekawa, wyjątkowa, można powiedzieć, że unikatowa, warto zobaczyć to na własne oczy. A zawartość płyty? Prawie 79 minut grania rockowo-metalowo-progresywnego na bardzo wysokim poziomie. No może bez końcowych 2:39 minut bo „Faaip De Oiad” totalnie do mnie nie przemawia. Może nie rozumiem co autor miał na myśli, w każdym razie Trzecie Oko z Aenimy miażdży ten kawałek. Czytaj dalej Tool – Lateralus

Metallica – Beyond Magnetic

metallica beyond magneticNa przestrzeni ostatnich lat Meta wystawia swoich fanów na ciężką próbę. W ostatnim czasie był potworek z Reedem, teraz to coś. Zamiast nowego wydawnictwa dostajemy EPkę z odgrzewanymi/odkopanymi kotletami. Nie wiem co artyści mieli na myśli wydając Beyond Magnetic. Chcieli odbudować swoją nadszarpniętą reputację? Udobruchać niezadowolonych fanów? Wyciągnąć od nich kolejne pieniądze? Nie wiem, mogę się tylko domyślać, że to ostatnie chociaż nie bardzo mnie to obchodzi – moje uwielbienie do wszystkiego co wydają minęło dawno temu. Fascynację zastąpiła zimna kalkulacja i ocena a ta wybitnie wysoka nie będzie. Czytaj dalej Metallica – Beyond Magnetic

Deftones – Adrenaline

deftones adrenalineWiele osób uważa Deftones za typowego przedstawiciela nu-metalu. Ja nigdy nie stawiałem ich twórczości obok takiego Korna, Godsmacka albo innego Limp Bizkit. Zespół nie zamyka się w schematach, czerpie z różnych gatunków, ma o wiele więcej do zaoferowania od wyżej wymienionych kapel a i Chino Moreno jest nietypowym wokalistą, który czasem irytuje (szczególnie gdy ogląda się niektóre z jego wyczynów koncertowych – sławny „Passenger” bez Keenana) ale częściej wzbudza zaciekawienie. Chociażby na Adrenaline, już na starcie w „Bored” gdzie śpiewa jakby na prawdę był znudzony – coś w klimatach Kazika na Poligono Industrial tylko, że 100 razy lepiej i z takim zamierzeniem a nie bo tak akurat wyszło:) Czytaj dalej Deftones – Adrenaline

Metallica – … And Justice For All

metallica and justice for allWśród fanów ciężkiego grania krążą opinie, że Metallica skończyła się na Kill’em All. Może być i tak ale później zaczęła się z powrotem na Ride…, trwała na Master… i skończyła się na …And Justice – moim zdaniem ich najbardziej dojrzałym i najlepszym wydawnictwie obok debiutu i Ride… Wiele osób wiesza psy na produkcji tego albumu: a bo nie słychać basu, a bo to, a bo tamto. Ale co z tego skoro wszystkie minusy przysłania i zawstydza niczym Turbodymomen zawartość tego wydawnictwa? Mamy tu 9 arcydzieł thrashowego grania z posmakiem progresywnym, średnia długość trwania utworów mieści się w okolicach 7 minut (najkrótszy lekko ponad 5, najdłuższe prawie 10 minut). Chyba najbardziej znany jest tutaj „One” – kawałek do obrzydzenia przerabiany i coverowany przez dziesiątki kapel m.in. Korn. Czytaj dalej Metallica – … And Justice For All

Mastodon – Blood Mountain

mastodon blood mountainKiedyś nie lubiłem Blood Mountain. Patrzyłem na tę płytę z perspektywy Leviathana. I to był mój błąd bo przecież każda ich płyta jest inna, unikatowa. Zmieniłem podejście i od razu zmianie uległa też ocena płyty. Po kilkunastu przesłuchaniach bez leviathanowych uprzedzeń stawiam ją tuż za poprzednikiem. Do Blood Mountain mam tylko jeden zarzut. Nazywa się „Bladecatcher”. Sam w sobie ten potworek nie jest jeszcze tak wybitnie zły ale ma fragmenty a’la „skreczowane”(?), które są po prostu paskudne, przez nie za każdym razem omijam cały utwór. Nie wiem po co zespół umieścił go na płycie, nic ciekawego do albumu nie wnosi a z tego co czytałem to nie tylko mojej skromnej osobie przeszkadza i psuje opinię całościową. A ta i tak jest bardzo wysoka. Czytaj dalej Mastodon – Blood Mountain

System Of A Down

system of a downRok 2001 był bardzo dobry dla SOAD. Zespół grający muzykę niezbyt rozrywkową i ciężką stał się niesamowicie popularny. Na Vivie i innych kanałach muzycznych do znudzenia puszczali „Chop Suey!”. SOAD poznałem właśnie na fali tej popularności (swoją drogą od tego momentu minęło już ponad 10 lat – jak ten czas szybko minął…). Zachwycałem się całym „Toxicity” do momentu aż znajomy pożyczył mi ich debiutancki album. Wtedy czar „Toxicity” prysł – debiut wciąga go nosem. SOAD można lubić, można nie trawić. Osobiście nie przepadam ze ich 2 ostatnimi albumami: za dużo kombinowania, niepotrzebny drugi wokal i jeszcze parę innych mankamentów. Ale co by nie było: czy to fan czy nie fan musi przyznać, że ich debiut to album potężny. Ciężki, na swój sposób nowatorski, ekstremalny, totalny. Czytaj dalej System Of A Down

Exodus – Let There Be Blood

exodus let there be bloodW 1985 ukazał się jeden z najważniejszych thrashowych albumów w historii – Bonded By Blood od Exodusa właśnie. Później los już dla tej kapeli taki łaskawy nie był: kupa roszad w składzie, śmierć wokalisty, rozpady, reaktywacje itp. Wielka szkoda, że trafiały im się takie kłody pod nogami. Kapela jest genialna i gdyby nie te perturbacje różnego typu to pewnie by kogoś z The Big 4 wykopali już dawno temu. A tak to tylko depczą im po piętach i taka Metallica może czuć exodusowski oddech na plecach:) W każdym razie ponad 20 lat od premiery krążka Gary Holt doszedł do wniosku, że fajnie byłoby nagrać Bonded By Blood jeszcze raz: z nowym wokalistą i brzmieniem reprezentowanym w XXI wieku. W ten oto sposób w 2008 roku ukazał się Let There Be Blood. Przed pierwszym przesłuchaniem krążka miałem mieszane uczucia. Czytaj dalej Exodus – Let There Be Blood

Black Sabbath

black sabbathPanie i Panowie – przed Wami najlepszy album metalowy w historii. No dobra, nie najlepszy – jeden z dwóch najlepszych. Zawsze mam dylemat czy wyżej stawiać debiut Ozzy’ego i spółki czy ich kolejne dzieło – Paranoid. Oba są genialne i chyba jednak siedzą na tronie obok siebie:) Kiedyś, gdzieś, ktoś powiedział, że wszystkie fajne riffy wymyślił już Iommi a teraz reszta je kopiuje, przerabia, gra od tyłu i różne inne kombinacje. Może to nie do końca prawdziwe ale coś w tym na pewno jest bo dyskografia Sabbathów to ich prawdziwa kopalnia. No ale koniec marudzenia – odpalamy krążek i co słyszymy? Deszcz, burza, dzwon kościelny w oddali. Niesamowity klimat utworu tytułowego. A później jest jeszcze lepiej np. w takim „The Wizard” gdzie na otwarcie Ozzy serwuje słuchaczom harmonijkę ustną. Czytaj dalej Black Sabbath

Blaze Bayley – Promise And Terror

blaze bayley promise and terrorCzy komuś z czytających Bayley kojarzy się z czymś innym niż irlandzki likier o podobnej nazwie – Baileys?? Tak właśnie – Blaze to właśnie „ten koleś”, który był wokalistą Iron Maiden. Ten, który zepsuł Ironów, był tylko kiepskim zamiennikiem Dickinsona. Ten, przez którego nagrali oni 2 najgorsze płyty: The X Factor i Virtual XI. Tak uważa wielu fanów Żelaznej Dziewicy. Ale oczywiście nie ja:) Nie uważam, że wyżej wymienione płytki są złe. Co więcej – uważam, że XI jest całkiem niezły, X natomiast bardzo dobry. Z pewnością są one lepsze od 2 poprzednich krążków nagranych jeszcze z Dickinsonem gdzie pojedyncze utwory były bardzo dobre ale ginęły pośród gniotów. W wypadku X i XI ciężko się czepiać Bayleya (jeśli już to bardziej innych muzyków) – gość ma kawał głosu czego niestety w okresie Ironów nie słychać za bardzo. Czytaj dalej Blaze Bayley – Promise And Terror