Jakiś czas temu stojąc przed moją kolekcją płyt doszedłem do wniosku, że mam już praktycznie wszystko co mieć chciałem więc mogę czuć się muzycznie “spełniony”. Kilka godzin później pech chciał, że na allegro trafiłem na Supremacy w świetnej cenie (niecałe 15zł z przesyłką). Cholera! Miałbym nie mieć w domu krążków, którymi katowałem sąsiadów w drugiej połowie zeszłej dekady? Nie ma mowy:) Kilka dni później Supremacy była już u mnie na półce. Wszystko zaczęło się właśnie w roku premiery tego krążka czyli 2006. Do sięgnięcia po to wydawnictwo zachęciła mnie recenzja w Teraz Rocku. Po pierwszym kontakcie z Supremacy długo zbierałem szczękę z podłogi. Gdzieś, kiedyś przeczytałem opinię, że album ten jest takim Reign In Blood XXI wieku. Hola hola!! Ale ktoś się zagalopował… Ale czy aby na pewno do końca? Czytaj dalej Hatebreed – Supremacy
Archiwa tagu: hardcore
Biohazard – Urban Discipline
Kilka dni temu poczułem niespotykaną od bardzo dawna wenę na słuchanie czegoś szybkiego, ciężkiego i prostego ale jednocześnie dającego niesamowitego kopa. A co się sprawdza najlepiej w powyższych warunkach? Oczywiście amerykański/nowojorski hardcore! W mojej kolekcji nie mam zbyt dużego pola manewru jeśli chodzi o ten gatunek zatem z biegu padło na Biohazard. Decyzja o wyborze albumu była już zdecydowanie trudniejsza. Padło na krążek, od którego w moim przypadku wszystko się zaczęło czyli właśnie Urban Discipline. Był początek tego milenium, na vivie i w MTV można jeszcze było usłyszeć muzykę. Podczas przerzucania kanałów trafiłem na jednej z powyższych stacji na pasmo z cięższym graniem i tam na drugą połowę teledysku do „Shades Of Grey”. Od dłuższego czasu byłem już wtedy na etapie poszukiwania muzyki ciężko przyswajalnej i trudnej w odbiorze Czytaj dalej Biohazard – Urban Discipline
Isis – Celestial
Zakup dyskografii Isis był dla mnie strzałem prawie że totalnie w ciemno. Zdecydowałem się na niego po jednokrotnym przesłuchaniu albumu Panopticon w sieci. Album wgniótł mnie w fotel i doszedłem do wniosku, że muszę mieć jego i resztę. Zwłaszcza, że oceny w różnych serwisach muzycznych były podobne – bardzo pozytywne. Pierwsze przesłuchanie ich debiutu było dla mnie nie lada szokiem. Panopticon w zestawieniu z Celestial wydaje się być grzecznym, niewinnym dzieckiem. Ten drugi to dzieło zdecydowanie koneserskie – dla wybranych. Ale ci koneserzy, rzesza wybranych, powinna być bardzo zadowolona z efektu prac Isis. Jest to dzieło destrukcyjne, miażdżące. Tak jak na późniejszych krążkach granie agresywne jest wplatane między przeważające spokojne fragmenty tak tutaj ten spokój jest tylko niewielką częścią pośród muzyki totalnej. Czytaj dalej Isis – Celestial
Biohazard – Mata Leao
Mata Leao to po portugalsku „zabicie lwa” – terminem tym określa się sposób duszenia przeciwnika w jiu-jitsu. Taka mała ciekawostka na początek;) Ekipa Biohazard po wydaniu genialnego State Of The World Address miała ciężkie zadanie do wykonania (i to dodatkowo w pomniejszonym składzie bo z zespołu odszedł gitarzysta Bobby Hambel). Musieli nagrać coś jeszcze lepszego od SOTWA albo rzecz zupełnie inną. Stworzyli Mata Leao. Krążek nie spotkał się z ciepłym przyjęciem. Przeważały oceny przeciętne w porywach do słabych(chociaż w serwisie allmusic ocenili go na 4/5). Zespołowi zarzucono powielanie schematów, wtórność. Do tego album jest za krótki i w ogóle be i fe. A ja jak zwykle muszę stać w opozycji – album mi się podoba. Faktycznie: jest krótki, żadnych innowacji tu nie odnajdziemy ale co z tego skoro świetnie się go słucha? Czytaj dalej Biohazard – Mata Leao
Death By Stereo – Into The Valley Of Death
Na Death By Stereo trafiłem przez przypadek. Akurat po dłuższej przerwie do kiosków wróciła Machina (z tego co pamiętam to na okładce była Madonna jako Matka Boska?). W dziale z recenzjami pojawiła się bardzo pozytywna opinia na temat Into The Valley Of Death. Jakiś czas później udało mi się dorwać ten krążek, przesłuchałem kilka razy i w niedługim czasie stałem się posiadaczem własnej kopii:) A co właściwie gra Death By Stereo? Jest to takie połączenie punka z hardcorem czy tam metalcorem. Ich muzyka, kompozycje są bardziej rozbudowane i „wielowątkowe” niż w przeciętnym american punku, dodatkowo momentami cięższe i bardziej agresywne. Do tego dochodzi inny wokal – Efrem Schulz płynnie przechodzi z czystego śpiewu w krzyk. A wydrzeć się ten koleś potrafi solidnie. Czytaj dalej Death By Stereo – Into The Valley Of Death
Armia – Ultima Thule
Po wydaniu Pocałunku Mongolskiego Księcia Armia wkroczyła na wojenną ścieżkę i nagrała coś zdecydowanie a-przebojowego, ciężkiego, surowego, momentami topornego, hardkorowego. Gdzieś, kiedyś przeczytałem, że mamy tu do czynienia z Armią nu metalową. Może jest w tym trochę przesady ale na pewno i ten gatunek można tu wyczuć. Druga sprawa – wokale. Budzyński jest tu zdecydowanie mniej delikatny niż na PMK. Śpiewu mamy tu mało, dużo za to „wydzieru”. Na tekstach nie będę się skupiał bo pewnie tylko długa rozmowa z ich autorem wyjaśniłaby o co chodzi:) Jak dla mnie niewielka jest różnica między „sato sato” w utworze otwierającym album – „Biesy” a pełnoprawnymi tekstami w stylu „Strzały znikąd, chłopcy stąd”. Ważne, że popisy wokalne dobrze komponują się z muzyką, jedno z drugim się nie gryzie tylko dobrze gra. Czytaj dalej Armia – Ultima Thule
Biohazard – Means To An End
Po wydaniu bezkompromisowego Kill Or Be Killed ekipa Biohazard mogła pójść za ciosem i nagrać krążek w podobnych klimatach lub idący jeszcze o krok dalej (chociaż mogłoby być ciężko;). Mogli też wrócić do starszego grania. Zespół wybrał opcję mieszczącą się gdzieś pomiędzy tymi wariantami. W zapowiedziach głoszono powrót do lat świetności, grania z czasów State Of… itp. Ja osobiście jakoś specjalnie tu tego nie widzę/słyszę. Na Means To An End zespół spuścił trochę z tonu i muzyka tu zaprezentowana nie jest tak surowa i totalna jak na KOBK. I niby wszystko fajnie gra: jest ciężar, hardcore, ot po prostu Biohazard ale jakby czegoś tu zabrakło. Płyta nie wywołuje takich emocji jak jej poprzedniczka, nie wkręca się tak mocno w pamięć, nie robi takiego wrażenia. Czytaj dalej Biohazard – Means To An End
Biohazard – State Of The World Address
Trzeci i jednocześnie chyba najlepszy album w dorobku grupy – kwintesencja hardkoru lat 90tych. Pamiętam jak na początku XXI wieku strasznie jarałem się tymi klimatami. Później przeszło mi i na kilka lat “pokłóciłem się” z Biohazardem. Przypomniałem sobie o nich przy okazji premiery Reborn In Defiance. Jakiś czas później podczas internetowych zakupów na ebayu znalazłem u jednego użytkownika duży pakiet biohazardowych krążków w dobrej cenie. Wśród nich był właśnie ten ze zdjęcia obok – w limitowanej edycji w pomarańczowym pudełku + logo bio-zagrożenia. Zasadniczo zboczenia na punkcie takich bajerów nie mam ale skoro trafiła się okazja to czemu nie skorzystać?;) Czytaj dalej Biohazard – State Of The World Address
Biohazard – Kill Or Be Killed
W XXI wiek Biohazard wszedł odmieniony. Wydany w 2001 roku Uncivilization znacząco odbiega od tego co zespół prezentował jeszcze w ubiegłym milenium. Ale prawdziwy „przełom” miał dopiero nadejść. Dwa lata później zespół nagrał album, który poszedł jeszcze o krok dalej(zasadniczo to o kilka kroków). Kill Or Be Killed nie bierze jeńców – jest to najbardziej bezkompromisowy krążek w dyskografii grupy. I jednocześnie najbardziej niedoceniony, spotkał się raczej z przeciętnymi i negatywnymi ocenami. W ogóle tego nie rozumiem bo KOBK jest o wiele bardziej wyrazisty i interesujący od chociażby New World Disorder. Od początku do końca mamy tu samo „gęste”. Po krótkim intro rozpoczyna się rzeź, która trwa praktycznie do końca albumu. Czytaj dalej Biohazard – Kill Or Be Killed
Biohazard – Uncivilization
Uncivilization to pierwszy krążek grupy nagrany w nowym milenium i jednocześnie „debiutancki” bo otwierający nowy etap w historii grupy. Różnice między typowym hardcore’owym New World Disorder a bardziej ekstremalnym Uncivilization są odczuwalne (i pogłębiają się jeszcze bardziej na kolejnym krążku). Jest to chyba pierwszy album Biohazarda, który zebrał tak skrajne oceny. Jedni się nim zachwycają, inni zarzucają, że np. za dużo tu gości itp. itd. Faktycznie – jest tu ich pełno. Ale czy to minus? Mi oni jakoś wybitnie nie przeszkadzają. No może oprócz ekipy z „Last Man Standing” ale tego utworu nie lubię w całości. Poza tym na krażku jest ciekawie. Momentami nawet bardzo. Czytaj dalej Biohazard – Uncivilization