System Of A Down – Mezmerize

system of a down mezmerizeDla wielu „wielkich” fanów przygoda z System Of A Down zaczęła się właśnie od tego albumu (jeśli jakimś cudem udało im się przeoczyć medialną pompę związaną m.in. z „Chop Suey!” z Toxicity). Dla mnie zasadniczo na Mezmerize przygoda z SOAD się kończy. Płytkę nabyłem głównie dlatego, że nie chciałem wyłamywać się z reguły posiadania kompletnej dyskografii danego zespołu no i dlatego, że jakiś allegrowicz chciał się jej pozbyć za śmieszne pieniądze. W pakiecie nabyłem również Hypnotize – podobna historia;) Dziś praktycznie do tego albumu nie wracam (do jego następcy również). Po genialnym debiucie, trochę przereklamowanym Toxicity i bardzo dobrym albumie z „odrzutami” ekipa SOAD odjechała znacząco od tego za co ich lubiłem i szanowałem. Stworzyli coś czego w sumie mogę posłuchać. Pytanie tylko po co? Oczywiście nie jest tu tragicznie! Są momenty fajne i ciekawe. Powiew starych czasów przynosi chociażby „Cigaro”. „Question” to z kolei jeden z ciekawszych utworów grupy w ogóle. No i na tym koniec „ochów” i „achów”. „B.Y.O.B.” którego początkowo bardzo lubiłem, przez nachalną promocję przejadł mi się i teraz za wszelką cenę staram się go omijać(ciekawe ile osób ma podobnie;). Największe wady? Proszę bardzo – „Old School Hollywood” – potworek, który takiej kapeli nie miał prawa się przytrafić. I jeszcze te komputerowe wokale. Brrrr….. A propos wokali. Przy okazji recenzowania którejś z poprzednich płyt wspomniałem, że Malakian mógłby bardziej skupić się na „wiosłowaniu” niż śpiewaniu. Tutaj przelewa się jego wokalna czara goryczy. Darona jest tu zdecydowanie za dużo, jego głos drażni i irytuje. A co z resztą utworów? Trafiają się gorsze i „mniej gorsze”. W porównaniu z poprzednimi krążkami jest przeciętnie i miałko. Chociaż nie do końca! W zasadzie muzycznie nie jest tak tragicznie. Mezmerize kuleje wokalnie. Gdyby zrobić z tego album instrumentalny to efekt mógłby być zdecydowanie lepszy. A tak otrzymaliśmy krążek nijaki, ginący w tłumie. Trochę płyt w swojej kolekcji mam – ta należy do grupy, do której wracam najrzadziej a w zasadzie wcale. Spytacie zatem – skąd tutaj nagle jego recenzja? Tak się składa, że dziś trafiłem na Teraz Rock Kolekcja poświęcony właśnie SOAD. Swoją drogą na świecie jest tyle fajnych zespołów o zdecydowanie lepszym dorobku, dłuższej i ciekawszej historii a tu taka kapela z 4 albumami studyjnymi w dorobku w Kolekcji… Po co? Zaraz fani ekipy Tankiana mnie zjedzą;)

Moja ocena -> 5/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *