Swans – To Be Kind

swans to be kindSpołeczeństwo na świecie staje się coraz głupsze i płytkie. Ostatnio mieliśmy tego przykład podczas konkursu zwanego Eurowizją. Przez kilka dni w Polsce mieliśmy do czynienia z wielkim „halo”, oburzeniem, zniesmaczeniem i cholera wie czym jeszcze. A prawda jest taka, że ludzi normalnych, mających poukładane w głowie nie obchodzą konkursy sztuki nijakiej i miałkiej. Podobnie jak Michaela Giry nie obchodzą coraz to głupsze trendy muzyczne. Chłop razem z zespołem robi swoje i po niecałych 2 latach od premiery The Seer zaprasza nas ponownie w podróż przez swój muzyczny świat: świat muzyki brzydkiej, trudnej, męczącej i wymagającej. Podróż ta jest nie byle jaka bo trwa jeszcze dłużej niż The Seer (niby to tylko niecałe 2 minuty ale jednak;). Łabędziom należy się ogromny szacunek za tempo prac. W dzisiejszych czasach trudno w ogóle nagrać ciekawy materiał. Przykładem może być tu Tool, którego członkowie już od 8 lat próbują spłodzić coś co ma ręce i nogi. Na razie im nie wychodzi. Gira i spółka potrzebowali niecałych 2 lat na stworzenie ponad 2 godzin nowego materiału. Myślałem, że po The Seer już niewiele rzeczy będzie w stanie mnie zaskoczyć. A tu niespodzianka! Bo To Be Kind utrzymuje podobny poziom jak poprzednik a momentami może nawet i lepszy. Konstrukcja obu wydawnictw jest podobna: znów mamy tu pomieszanie fragmentów spokojnych ze ścianami dźwięków, hipnotycznych, powtarzanych w nieskończoność motywów. Pojawia się tu również odpowiednik „The Seer” w postaci „Bring the Sun” / „Toussaint L’Ouverture”. Obie, trwające po ponad 30 minut, kobyły są trudne do przełknięcia i obie cholernie wciągają i intrygują. Ciężko stwierdzić, która lepsza. Ale zacznijmy od początku. Krążek otwiera „Screen Shot”, w którym Gira robi słuchacza w konia. Utwór niby oparty jest na zapętlonym motywie ale całość brzmi normalnie. Ale w pewnym momencie pojawia się schizofreniczne pianino i już tak normalnie nie jest. Uwielbiam ten klimat:) Na podobnej atmosferze opiera się „A Little God In My Hands”, „She Loves Us”(motyw przewodni „ryje beret”) i „Oxygen”(podobna sytuacja). Troszkę wyżej wspomniałem, że The Seer i To Be Kind mają podobną budowę. Jest jednak jedna zasadnicza różnica. Najnowsze dzieło Giry oferuje zdecydowanie mniej grania w stylu „93 Ave. B Blues” czy „The Apostate” z poprzednika. Dla mnie jest to dużym plusem bo fragmenty tego typu na The Seer momentami mnie przerastały;) Zamiast nich mamy tu spokojniejszą odsłonę Swans. Chociaż też nie do końca normalną. Taki „Just A Little Boy” brzmi jak kawałek nagrywany w zakładzie z drzwiami bez klamek przez gościa z ostrą schizofrenią. Troszkę mniej intensywne objawy mogłyby występować u twórcy „Some Things We Do” i „Nathalie Neal”. Na ich tle „Kirsten Supine” wypada niczym pacjent, który do psychiatryka trafił przez przypadek. Podobnie byłoby z utworem tytułowym gdyby nie jego końcówka. No i tak mijają 2 godziny spędzone z To Be Kind, po których słuchacz czuje się jak koń po westernie, jak TOPRowiec po całonocnej akcji ratunkowej, jak polski piłkarz w 70 minucie meczu: skrajne wyczerpanie i mętlik w głowie. Jedni to pokochają, inni znienawidzą i po chwili spędzonej z najnowszą twórczością Swans odpuszczą. Ci, którym uda się wytrwać do końca z pewnością do To Be Kind wrócą bo jest to dzieło nietuzinkowe, monumentalne. Idące w zupełnie innym kierunku niż dzisiejsze trendy. Dodatkowo wielkim jego atutem jest mnogość wykorzystanych tutaj instrumentów. Oprócz „standardów” usłyszymy tutaj klawesyn, skrzypce, mandolinę, puzon, trąbkę i cholera wie co jeszcze.

Podobnie jak w przypadku The Seer – To Be Kind nie oceniam bo nie mam za bardzo skali porównawczej. Jedno jest pewne – twórczość Swans z ostatnich lat coraz bardziej mnie intryguje i coraz częściej i z większą chęcią do niej wracam. Spróbujcie sami!!!

3 myśli nt. „Swans – To Be Kind”

  1. Utwór tytułowy jest kapitalny, od pierwszej do ostatniej sekundy, mógłby u mnie lecieć na okrągło, ale cała płyta wraz z każdym kolejnym przesłuchaniem wydaje mi się wręcz coraz trudniejsza. Co nie oznacza, że jest zła, bo nie jest. Z całą pewnością nie jest. Ale też nie umiałbym jej ocenić.

  2. Masz całkowitą rację, konkursy typu Eurowizja mijają się z celem. Zespoły z infantylnym tekstem nie są najlepszą wizytówką naszego kraju. Ostatnio odkryłem nową platformę finansowaną ze środków UE i mam nadzieję, że będzie to coś naprawdę fajnego dla naszej polskiej sceny muzycznej 🙂 Tutaj masz adres: http://livelink24.com/. Na stronie będą prezentowane niszowe wydarzenia kulturalne (m.in. koncerty). Czyli promocja tego co dobre, a nie koniecznie znane. Nie zniechęcaj się wyglądem bo platforma otwiera większość podstron dopiero początkiem lipca 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *