Gdzieś… Kiedyś… spotkałem się z takim stwierdzeniem, że Stone Temple Pilots to taka grunge’owa druga liga. No i z jednej strony ciężko temu nie przytaknąć bo faktycznie zespół nigdy nawet nie zbliżył się „poziomem sławy” do takiej np. Nirvany, AIC czy PJ. Z drugiej natomiast nikt chyba do końca nie wie dlaczego tak się stało. Bo ekipie STP tak na prawdę niczego nie brakuje/brakowało do osiągnięcia wielkiego sukcesu. Charyzmatyczny wokalista? Jest – Scott Weiland. Grunge’owe klimaty? Są. Potencjalne przeboje? Też są. I tu zasadniczo pojawia się problem/częściowe wyjaśnienie braku sukcesu: po 2 na prawdę świetnych albumach zespół zaczął eksperymentować/gubić się/jakkolwiek inaczej to nazwać. W każdym razie troszkę się to rozjechało i poziomu 2 pierwszych albumów nie utrzymało. Nie zmienia to faktu, że Core i Purple to świetne wydawnictwa, które bez kompleksów mogą konkurować z klasyką „tych wielkich”. Dziś słów kilka o debiucie ekipy czyli Core. W sumie album ten można by podsumować jednym zdaniem: kopalnia grunge’owych pocisków. Już od pierwszych sekund „Dead And Bloated” słychać, że Weiland nie jest jakimś tam pierwszym lepszym śpiewakiem z ulicy. Gość ma mocny, charakterystyczny wokal i ze swoich umiejętności niejednokrotnie na Core korzysta. A co my na tym krążku mamy dobrego? 12 utworów: wśród nich takie petardy jak singlowe „Sex Type Thing”, „Plush”, „Wicked Garden” oraz „Creep”. Pierwszy dynamiczny, szybki, agresywny; drugi zdecydowanie spokojniejszy, przebojowy; trzeci cięższy, bardzo chwytliwy; czwarty najspokojniejszy na płycie, wręcz balladowy. Do tego dochodzi mój ulubiony „Naked Sunday”: agresywny, brudny, szybki z fajnymi „nietekstowymi” popisami wokalnymi Weilanda. Interesująco prezentuje się duet: „No Memory”(krótkie, świetne akustyczne intro) oraz „Sin” (utwór właściwy). Przyczepić można się jedynie do krótkiego „Wet My Bed”, który jest tu w sumie niepotrzebny. Poza tym Core to rasowy grunge na na prawdę bardzo wysokim poziomie. Każdy fan gatunku powinien znać ten album. Co ciekawe: Core łapie się do wielu grunge’owych TOPów wszech czasów. Są to głównie fanowskie zestawienia co nie zmienia faktu, że nie tylko ja doceniam wczesną twórczość Stone Temple Pilots;)
Moja ocena -> 9/10
świetna płyta, tak jak piszesz niby poza głównym nurtem gruneg, ale pieprzyć podziały i gatunki, znakomita płyta z tego okresu, dla mnie młodość i świeżość uczuć i myśli. Płyta kanon, tak jak Ten perl jamów
A co to tak naprawdę znaczy druga liga grunge’u? W końcu zespołów z tego kręgu było kilkadziesiąt, a większy sukces odniosły raptem tylko trzy. Gatunek jak każdy inny i tyle 🙂
No a sama płytka miodzio, chociaż bardziej trafia do mnie Tiny Music… Bardzo dobra jest też No. 4 -taki hard rockowy cios prosto w szczenę. W swojej klasie bardzo niedoceniana.
3? A nie 4?;)
Poza Core i Purple to chyba większość albumów STP jest niedoceniona. Ich najnowszy album też zebrał pochlebne recenzje a zginął w tłumie. Ja mam wykute na pamięć 2 pierwsze albumy, resztę chyba sobie przypomnę w święta, może tym razem mi podejdzie:)