Sepa skończyła się na Kill’em All. A nie sorry – nie ten zespół. Sepa skończyła się po odejściu Maxa. Powinni zmienić nazwę, wydawcę, wiarę, orientację i jeszcze milion innych rzeczy a najlepiej zakopać się 2 metry pod ziemią i nakryć uszami. A g**** prawda i ta płyta jest tego najlepszym dowodem. Sepultura z Greenem na wokalu jest inna od wersji z Cavalerą ale czy gorsza? Niekoniecznie. Jest na pewno zdecydowanie inna. I gdy człowiek odetnie się od porównań do czasów pierwszej połowy lat 90tych to ten album wypada na prawdę bardzo dobrze. Moim zdaniem jest to najlepszy krążek z czasów Greena: równy, niesamowicie nośny i spójny. Ale w sumie jaki miałby być skoro to concept – oparty na Boskiej Komedii Dantego? Całość podzielono na części po kolei nawiązujące do Nieba, Piekła i Czyśćca. Każdą z nich oddziela instrumentalne intro. A jak to się prezentuje w praktyce? Bardzo dobrze a momentami nawet świetnie. Pod względem muzycznym Dante XXI miażdży. Jest ciężko, szybko, przytłaczająco. Takiego np. początku „False” mogę słuchać wielokrotnie. Brzmienie(świetne!) gitar przypomina mi tu trochę Korna. Ogólnie pod tym względem zespół świetnie się przygotował i Dante XXI brzmi potężnie(może nie zawsze ale przeważnie:). Żeby nie było monotonnie to tu i tam pojawiają się urozmaicenia w postaci np. sekcji dętej(klimat trochę podobny do naszej rodzimej Armii) lub wiolonczeli – tu prym wiedzie na prawdę piękny fragment zagrany na tym instrumencie w utworze „Ostia”. Mimo, że ciężkie gitary i „cello” to dwie zupełnie inne bajki, świetnie to razem współgra i coraz częściej możemy usłyszeć takie połączenia a czasem nawet zagrane na jeszcze bardziej egzotycznych instrumentach. Zespołowi zarzucono, że album brzmi trochę za bardzo nu-metalowo. Faktycznie momentami lekko to czuć („False” i „Crown And Miter”?) ale nie uważam, że to wada. Zwłaszcza, że te dwa utwory mają w sobie niesamowitą dawkę energii i czadu. Tyle o muzyce. Wokal – to już kwestia gustu. Niektórym Green nie pasuje, innym Max. Jedno jest pewne – Derrick na Dante XXI poradził sobie bardzo dobrze: potrafi zaśpiewać czysto, wydrzeć się, czasem wydobędzie z siebie coś w okolicach rapowania – to kolejny zarzut od wielu fanów i zarazem kolejna rzecz, która akurat mojej skromnej osobie nie przeszkadza. Ważne, że wszystko razem dobrze się komponuje i albumu słucha się przyjemnie. Na plus tego wydawnictwa działa dodatkowo poligrafia. Może nie wszystkie rysunki tutaj są świetne ale bardzo podoba mi się ten rodzaj kreski. Autorem szaty graficznej jest tutaj Stephan Doitschinoff. Z tego co sobie wygooglowałem wynika, że gość praktycznie całkowicie obraca się w takich klimatach. Nie powiem – jest to specyficzne ale jednocześnie bardzo ciekawe i jego prace mają w sobie pewien urok. No i przede wszystkim dobrze uzupełniają zawartość płyty. To wszystko sprawia, że Dante XXI jest na prawdę udanym conceptem, który warto poznać i przede wszystkim podejść do niego bez uprzedzeń.
Moja ocena -> 8/10
Ja mam w kolekcji (niestety wciąż pirackiej) Sepulturę Nation, którą uwielbiam! CO z tego,że z Derrickiem to kawał dobrego grania!