Post metal jest gatunkiem cholernie niewdzięcznym do recenzowania. Nie ma tu przebojowych melodii, wpadających w ucho solówek, chwytliwych refrenów itp itd. Mamy tu natomiast utwory ciągnące się niczym „Moda Na Sukces”, wokale średnio nadające się do radia a i członkowie zespołów zazwyczaj są średnio „wyględni” i wstyd ich pokazać w TV. Jest jednak w tym gatunku jakaś magia, która niektórych przyciąga niczym magnes, innych zaś odpycha. Coś na zasadzie: kochaj albo rzuć;) Ja ten gatunek pokochałem kilka lat temu i do dziś pochłaniam w dużych ilościach od większości przedstawicieli tej sceny. Rosetta to jeden z najbardziej oryginalnych zespołów tej branży. Ciężko ich przyrównać do kogokolwiek – podobnie jak Minsk. A Determinism Of Morality to 3 album w dorobku kapeli z Filadelfii. Ameryki na nim nie odkrywa, stereotypów nie przełamuje tylko nadal robi swoje czyli jest podobnie jak na Galilean Satellites i Wake/Lift. Podobnie ale jakby inaczej. Zespół ten ma umiejętność grania „na jedno kopyto” ale w taki sposób, że nie można ich posądzić o zjadanie własnego ogona. Każdy ich krążek niby jest podobny ale jednak zupełnie inny. ADOM można uznać za dzieło lżejsze od poprzedników jeśli w przypadku Rosetty można mówić o jakiejkolwiek lekkości. Swoistym novum jest tutaj użycie po raz pierwszy czystego wokalu – w „Release”. Poza tym jest tak jak było do tej pory: słuchacza przytłacza ściana z pozoru kakofonicznych dźwięków, z których wyłania się niesamowita przestrzeń i wielowątkowość. ADOM jest płytą ciężką w odbiorze i z początku ciężko uchwycić wszystkie jej smaczki i odkryć piękno, które skrywa się w tych niecałych 50 minutach grania. Krążkowi trzeba dać wiele szans, nie znam osoby, dla której byłaby to miłość od pierwszego wejrzenia/przesłuchania. Początek w postaci „Ayil” wgniata w fotel i w okrutny sposób testuje słuchacza (zwłaszcza fragmentem zaczynającym się lekko po 3:40): jeśli przebrniesz przez to to i z resztą sobie poradzisz;) Zwłaszcza, że następny w kolejności „Je N’en Connais Pas La Fin” to kaliber zdecydowanie lżejszy(chociaż też nie do końca), utwór najeżony skrajnymi emocjami. „Blue Day for Croatoa” to niecałe 7 minut na złapanie oddechu i ukojenie zmysłów instrumentalnym graniem z okolic twórczości Pelicana. Triem „Release”, „Revolve” i „Renew” wracamy na właściwe tory „katowania” słuchacza dźwiękami trudno przyswajalnymi. Całość dopełnia utwór tytułowy. 47:45 czasu trwania mija w ekspresowym tempie i pozostawia słuchacza zmaltretowanego, sponiewieranego i zdecydowanie chcącego więcej. A Determinism Of Morality to nieziemsko (zespół określa swoje granie jako metal dla astronautów zatem to określenie idealnie tu pasuje) dobry album. Osobiście nie słyszę tu ani jednego zbędnego dźwięku, czegoś co psuło by odbiór. Dla mnie to ścisła czołówka post metalowych albumów w ogóle.
Moja ocena -> 9/10
Wciąż jakoś nie mogę się do tego albumu przekonać. Może to przez sentyment i ogromną zajawkę na Wake/Lift, ale przy każdym przesłuchaniu mam wrażenie, że czegoś mi brakuje. Albo to tylko moje fanaberie, bo skonkretyzować zarzutu nie potrafię :>.