Nie podoba mi się część A capella utworu „The Prophet’s Song”. I na tym mógłbym skończyć pisanie tej recenzji bo teraz będą już same ochy i achy. Jest to zdecydowanie najlepsze dzieło w dorobku zespołu. Sam „The Prophet’s Song” jest potężny, monumentalny, robi piorunujące wrażenie. Wszyscy wychwalają pod niebiosa „Bohemian Rhapsody” a Prophet jest solidnym konkurentem do miana jednego z najlepszych utworów Queen. W sumie nie jest, mógłby być gdyby nie ta nieszczęsna A capella:) Czytałem wiele opinii o Nocy W Operze i nie tylko mojej skromnej osobie ten fragment nie za bardzo pasuje. A co poza tym? Podobnie jak na Sheer Heart Attack mamy tu stylistyczny misz-masz. Od przepięknej ballady „Love Of My Life”, przez wesołą miniaturę „Lazing On A Sunday Afternoon” czy też „Seaside Rendezvous” po świetną gitarową jazdę „I’m In Love With My Car” z Taylorem na wokalu. Brzmiała ona świetnie na koncertach gdy Roger darł się swoim charakterystycznym, zachrypniętym głosem jednocześnie łojąc w gary. Noc W Operze jest fenomenalna – nie ma tutaj żadnego spadku formy, wszystkie utwory reprezentują równy, wysoki poziom(oprócz tej nieszczęsnej A wymienionej na początku:). Genialne jest wprowadzenie do „Death On Two Legs”, świetnie brzmi ukulelowy „Good Company”. Tak jak wcześniej napisałem: mógłbym jeszcze długo ochować i achować tylko po co? Tej płyty koniecznie trzeba posłuchać.
Moja ocena -> 10/10
Rolu, widzę, że chronologicznie lecisz 🙂
Pewnie – musi być jakiś porządek;)