Jak wiadomo – Szczecin leży “nad morzem”;) Do gór mamy daleko, wyjazd w Tatry to grubsza wyprawa, ludzi chętnych brakowało, pogoda w lecie nas nie rozpieszczała za bardzo zatem sezon 2011 zakończył się tylko jedną wyprawą w końcówce sierpnia. Tak się akurat złożyło, że w tym czasie w Polsce zagościło konkretne lato także na pogodę nie mogliśmy narzekać. Człowiek uczy się na błędach, ja na zeszłorocznym nauczyłem się, że biletów PKP na wypad w góry nie kupuje się na ostatnią chwilę. W tym roku z chyba 3-tygodniowym wyprzedzeniem mieliśmy już załatwione kuszetki bezpośrednie do Zakopca (człowiek zawsze kombinował na ostatnią chwilę kuszetkami do Krakowa i później męczył się jeszcze busem przez Zakopiankę a tak po spokojnie przespanej nocy po 9 od razu było się na miejscu). Z długiej listy wypraw wypaliły tylko 2 ale i tak byłem zadowolony. Czytaj dalej Górskie podsumowanie 2011 roku
Muzyczne podsumowanie 2011 roku
Nie będę oryginalny gdy tu napiszę, że chciałem stworzyć taki typowy ranking, podsumowanie mijającego roku. Problem pojawił się w momencie gdy mój spis płyt pokazał, że 2011 przyniósł mi tylko 7 tegorocznych płyt spośród kilkudziesięciu kupionych. Wiem, że przez mijające 365 dni ukazały się dziesiątki świetnych wydawnictw, ale że ja jestem w pewien sposób muzycznie ograniczony (i przy zakupie też finansowo) i na razie nie planuję nowych poszukiwań to skończyło się na magicznej liczbie siedem. Moja Mikołajka dorzuciła mi jeszcze do tego 8 krążek (i tak się akurat składa, że Nosowska się wpasowała świetnie w liczbę:). Także mam ograniczone pole manewru ale postaram się coś sklecić. Zatem jedziemy. Czytaj dalej Muzyczne podsumowanie 2011 roku
Pearl Jam – Live At The Gorge 05/06
Z reguły nie kupuję albumów LIVE, nawet ich nie słucham(w swojej dość bogatej kolekcji mam ich tylko kilka, w większości seria Unplugged). Jak dla mnie typowe koncertówki to w większości próba wyduszenia kolejnych pieniędzy z fanów. Pearl Jam jest w ścisłej czołówce pod względem tego rodzaju wydawnictw. Kilka oficjalnych albumów live, tysiąc pięćset sto bootlegów itp itd. To już jest atrakcja nie dla fana tylko raczej dla psychopaty, zespołowego zboczeńca:) Z tym wydawnictwem jest podobnie… ale nie do końca. Live At The Gorge 05/06 to zapis 3 koncertów grupy w tamtejszym amfiteatrze. Lokalizacja robi niesamowite wrażenie ->klik<- . Historia powstania tego albumu jest mniej więcej taka: jeden koncert w 2005 roku, spełniona obietnica powrotu za rok i 2 koncerty dzień po dniu. Czytaj dalej Pearl Jam – Live At The Gorge 05/06
Kosheen – Resist
Dziś będzie niespodzianka – album w klimatach, których tu jeszcze nie było. Kosheen na Resist to mieszanka trip hopu z d’n’b (ze wskazaniem na to drugie), wszystko to podlane bardzo ciekawym damskim wokalem. Można zespołowi zarzucić, że to nie jest jakoś wybitnie ambitna ani odkrywcza muzyka. Ważne, że świetnie się jej słucha. Resist jest idealną płytą do samochodu. Większość (ponad 10) z 15 utworów jest bardzo dynamiczna i szybko wpada w ucho jak np. “Hide U”, “Catch”, “(Slip & Slide) Suicide”, “Empty Skies” czy “Pride”. Kawałki te fajnie bujają, doskonale sprawdzają się w czasie dłuższej podróży, sprawiają, że przebiega ona szybciej (bo chce się mocniej gaz wcisnąć:) i przyjemniej. Czytaj dalej Kosheen – Resist
Beastie Boys Anthology: The Sounds Of Science
Beastie Boysi to bardzo uzdolnione chłopaki. W swojej dotychczasowej karierze nie ugryźli chyba tylko death metalu i kaszubskiej muzyki ludowej:) Album przedstawiony na zdjęciu nie jest ich zwykłym the best of’em (ten, nie wiadomo po co, wydali dopiero kilka lat później…). Ta antologia to zdecydowanie coś więcej. Jest to przekrój przez ich całą karierę od 1982 do 1999 roku. Mamy tu ich klasyki jak np. “Fight For Your Right” czy “Sabotage”, pełno świetnych utworów ze stron B singli, kawałki z EPek oraz kilka zupełnie nowych. Jako że jest to kompletne podsumowanie to The Sounds Of Science nie ogranicza się tylko do hip hopu. Są tu ich punkowe utwory z początkowych lat kariery oraz późniejszych EPek, trochę rocka, instrumentale grane na “żywych” instrumentach, cover Eltona Johna – “Benny And The Jets” (taki mały żarcik muzyczny), 3 tracki w innym mixie niż na albumach studyjnych a nawet 2 kawałki country. Czytaj dalej Beastie Boys Anthology: The Sounds Of Science
Queen – Made In Heaven
Druga obok Innuendo płyta Queenów, której nie umiem obiektywnie ocenić. Darzę ją olbrzymim sentymentem. Tak jak z Innuendo wiele osób podzielało moje zdanie tak tutaj już nie bardzo. Trudno Made In Heaven nazwać nowym – pełnoprawnym albumem grupy. Po Freddiem zostało kilka partii wokalnych (m.in. genialne “Mother Love” i “A Winter’s Tale”), zespół dorobił do tego resztę. Na dokładkę poszły utwory z solowych albumów Mercurego w innych aranżacjach (m.in. “Made In Heaven”), solowy utwór Maya (“Too Much Love Will Kill You”) czy inna wersja B-Side’a z singla “Scandal” (“My Life Has Been Save”). To wszystko składa się na album strasznie rozstrzelony stylistycznie. Czytaj dalej Queen – Made In Heaven
Alice In Chains – Black Gives Way To Blue
Ostatni studyjny album Alicja wydała w 1995 roku. W 2002 roku zmarł Layne. Kilka lat później Cantrell zapowiedział powrót zespołu pod starym szyldem. Nie jestem fanem takich zabiegów, w sumie mogę powiedzieć, że jestem ich przeciwnikiem. Nie podoba mi się Queen bez Freddiego, nawet pod zmienionym szyldem – Queen + Paul Rodgers. Do tego projektu też podchodziłem z dużym dystansem. Mój “powrotowy stereotyp” rozsypał się totalnie po usłyszeniu zapowiedzi albumu w postaci 2 kawałków: “Check My Brain” i “A Looking In View”. Zaraz, zaraz przecież to stara dobra Alicja! Nie ma Staleya – to fakt. Ale spójrzmy prawdzie w oczy: nie on a Cantrell był i jest mózgiem zespołu. Czytaj dalej Alice In Chains – Black Gives Way To Blue
Black Sabbath – Heaven And Hell
Black Sabbath – Ozzy + Ronnie = jedna z najważniejszych płyt metalowych w historii. Tym oto prostym i oczywistym równaniem rozpocznę swoje dzisiejsze wywody. Po 2 zdecydowanie gorszych płytach Ozzy Osbourne odszedł/wyleciał z zespołu. Na jego miejsce wskoczył śp. Ronnie James Dio i zdecydowanie był to strzał w 10tkę bo Heaven And Hell obok debiutu i Paranoid to absolutnie TOP3 płyt Black Sabbath i klasyka gatunku. Dio dysponował świetnym głosem. Szczególnie słychać to na tej płycie, następnej oraz pierwszych kilku płytach solowych. Późniejsze jego dzieła już mi zdecydowanie nie podchodzą a w dyskografię Elfa i Rainbow się nie zagłębiałem. Wracając do tematu – nie tylko Dio jest mocnym punktem tego albumu. Czytaj dalej Black Sabbath – Heaven And Hell
Kult – Posłuchaj To Do Ciebie
Drugi i zarazem jeden z najlepszych albumów w dorobku grupy. Jakby mi ktoś kazał zmontować TOP3 płyt Kultu to miałbym duży problem bo uwielbiam ich 6 albumów. Całe szczęście, że takiego przymusu nie ma, przynajmniej nie mam dylematu:) Posłuchaj To Do Ciebie to dzieło (to słowo idealnie tutaj pasuje), które nie ma praktycznie słabych punktów. Są tutaj totalne killery jak m.in. “Polska”, “Do Ani”, “Wódka”, “Hej, Czy Nie Wiecie”, “Piosenka Młodych Wioślarzy” itp. Nawet nie ma sensu się na ich temat rozpisywać bo to bezsprzecznie klasyka i wstyd jej nie znać. Więc żeby nie powielać peanów na ich temat przejdę do utworów mniej znanych a też genialnych. Na potrzeby koncertu Unplugged odświeżono 2 moje ulubione kawałki z tej płyty: “Post” oraz “Umarł Mój Wróg”. Czytaj dalej Kult – Posłuchaj To Do Ciebie
Kult – Your Eyes
Dziś popołudniu w 30 rocznicę wprowadzenia stanu wojennego TVN24 wyemitował w całości kawałek “Parada Wspomnień”, rzecz zasadniczo niespotykana. Już jakiś czas temu chciałem opisać ten najbardziej niedoceniony album w dorobku Kultu, korzystając z okazji w końcu swój plan zrealizuję. Nie rozumiem czemu Your Eyes jest przez dużą rzeszę fanów systematycznie omijany przy wymienianiu ich najlepszych albumów. Utwory tu zebrane też wyjątkową popularnością nie grzeszą. A przecież jest tu świetny, wyżej wspomniany kawałek, a zaraz po nim jeden z moich ulubionych utworów grupy – “6 Lat Później” – takie “Do Ani #2”, kontynuacja po 6 latach związku, piękny kawałek i wyznanie Kazika. Te dwa tracki poprzedza bardzo dobry “Chodź Z Nami” a na sam koniec dostajemy koncertowego evergreena i killera w jednym – “Generała Ferreirę”. Czytaj dalej Kult – Your Eyes