Pearl Jam – Vs.

pearl jam vsPo wydaniu genialnego Ten zespół mógł pójść za ciosem – na sprawdzonym schemacie – i nagrać swego rodzaju Ten 2. Mogli też podejść inaczej do tematu i zaproponować słuchaczom zupełnie coś nowego. Vs skłania się ku tej drugiej opcji chociaż o swoim debiutanckim krążku zespół tutaj nie zapomniał. Ale to nie momenty nawiązujące do Ten są tutaj najmocniejszymi ogniwami. Pewnie narażę się fanom PJ (ale mój blog – mogę!) uznając „Daughter” i „Elderly Woman…” za najlepsze momenty tego wydawnictwa. No ale co ja poradzę skoro te utwory są po prostu świetne, ponadczasowe. I chyba nie tylko ja tak uważam bo oba wpisały się do absolutnej klasyki zespołu. Uwagę przywiązuje zamykający płytę najspokojniejszy „Indifference” – rzecz mało „pearljamowa” ale piękna. I co? To by było na tyle? Ależ oczywiście nie:) Czytaj dalej Pearl Jam – Vs.

Bad Religion – Against The Grain

bad religion against the grainAgainst The Grain to ostatni krążek z wielkiej trójcy Bad Religion. Ostatni i jednocześnie najdłuższy (prawie 34:30 podzielonych na 17 utworów) oraz najbardziej zróżnicowany. Ma to swoje plusy jak i minusy. Plusy? Mamy tu kilka chwil na zaczerpnięcie oddechu, swego rodzaju stacje na drodze pociągu ekspresowego. Minusy? Przez te zwolnienia/uspokojenia całość nie masakruje tak słuchacza jak chociażby No Control. Nie zmienia to faktu, że Against The Grain to i tak genialne wydawnictwo. Z tych 17 utworów bardzo ciężko wybrać ten najlepszy, najbardziej się wyróżniający. Ja uwielbiam „The Positive Aspect Of Negative Thinking” – już na początku słuchacz dostaje szybkiego prawego sierpowego. Po chwili okazuje się, że ten ekspresowy utwór jeszcze przyspiesza. A to wszystko zmieszczono w niecałej minucie grania. Kosmos:) Czytaj dalej Bad Religion – Against The Grain

Jean Michel Jarre – Odyssey Through O2

jean michel jarre odyssey through o2Moja w pełni świadoma przygoda z Jeanem Michelem Jarre’m rozpoczęła się w 1998 roku. Wcześniej oczywiście znałem kilka jego utworów ale w twórczość raczej się nie zagłębiałem. Były to czasy kiedy to jeszcze oglądało się 30 TON na TVP 2. Nie pamiętam na jakiej dokładnie zasadzie opierał się ten program: czy to była lista singli czy albumów (wg mnie mieszanka jednego z drugim), w każdym razie pojawiła się tam „Odyseja Przez Tlen”. Kilka dni później zostałem posiadaczem tego wydawnictwa na kasecie – płyty w tamtym czasie były w astronomicznych dla mnie cenach. Czym właściwie jest Odyssey Through O2? Nie jest to regularny album Jarre’a tylko jakby zbiór remixów mocniej lub luźniej powiązanych z kultową serią Oxygene. Jedne utwory brzmią jak lekko podkręcone i trochę zmodyfikowane oryginały, Czytaj dalej Jean Michel Jarre – Odyssey Through O2

Bad Religion – Suffer

bad religion sufferSuffer to pierwszy i jednocześnie najkrótszy krążek z wielkiej trójcy Bad Religion. Lekko ponad 26 minut muzyki podzielono między 15 utworów co daje nam oszałamiającą średnią poniżej 1:45 na utwór. Cztery z nich przekraczają magiczną barierę 2:00 (jednemu nawet bliżej do 3 niż do 2 minut!) ale mamy też rodzynki, które kończą się po 65 i 67 sekundach. A jaki jest Suffer? Po prostu świetny. Podobnie jak w przypadku No Control mamy tu do czynienia z zastrzykiem czystej adrenaliny, pigułką energetyczną, koncentratem tego co w Bad Religion najlepsze. Utwory szybkie przeplatają się z bardzo szybkimi, nie ma czasu nawet na chwilę przerwy (jak to ma miejsce na ostatnim z trójcy Against The Grain). A jak przedstawia się track lista? Na Suffer mamy praktycznie same klasyki typu „You Are (The Government)”, „1000 More Fools” czy utwór tytułowy. Czytaj dalej Bad Religion – Suffer

Pearl Jam – Rearviewmirror

pearl jam rearviewmirrorZ reguły nie kupuję wszelkiego rodzaju kompilacji, składanek, the best of’ów itp. Jeśli już lubię jakiś zespół to mam w domu jego dyskografię także takie wydawnictwa są raczej dla niedzielnych słuchaczy albo fanatyków chcących mieć wszystko co zostało wydane przez daną grupę. Pewnie nigdy nie zostałbym posiadaczem Rearviewmirror gdyby nie to, że przy hurtowych zakupach na angielskim ebayu trafiłem na egzemplarz w idealnym stanie za 2 funty. Początkowo miał on pójść na sprzedaż na allegro ale ostatecznie został u mnie w domu. A dlaczego? O tym za chwilę:) Rearviewmirror to zasadniczo typowy „the best of” ale też nie do końca. Mamy tu pearl jamowe klasyki, kilka z nich w odświeżonych wersjach. Do tego dochodzi kilka smaczków: „State Of Love And Trust” – genialny utwór z filmu Singles, „I Got Shit/ID” z Merkin Ball, „Man Of The Hour” z Big Fish, „Last Kiss” ze świątecznego singla Czytaj dalej Pearl Jam – Rearviewmirror

Pearl Jam – Binaural

pearl jam binauralZ Binaural pochodzi pierwszy w pełni świadomie rozpoznawalny przeze mnie utwór grupy – „Nothing As It Seems”. Wcześniej słyszałem wielokrotnie „Given To Fly” z Yield ale nazwa zespołu nie wyryła mi się jakoś specjalnie w pamięci. Wtedy zafascynowany byłem Nirvaną więc kogo obchodziła jakiś tam inna grupa. Aż tu przyszedł 2000 rok a wraz z nim właśnie „Nothing…”. Utwór ten poznałem słuchając Szczecińskiej Listy Przebojów. Raz poleciał – spodobał się, tydzień później nagrałem go na kasetę i już mogłem katować do woli. Porywał mnie ten ponury klimat, specyfika: kawałek kojarzył mi się z letnim upalnym, leniwym dniem nad wodą w oczekiwaniu na nadchodzącą burzę i ulewę (dziwne skojarzenie?). Do dziś dażę ten utwór olbrzymim sentymentem i często do niego wracam – chociażby żeby powspominać sobie stare czasy:) Czytaj dalej Pearl Jam – Binaural

Mark Lanegan – Blues Funeral

mark lanegan blues funeralScreaming Trees znam już od jakiegoś czasu jednak po solową twórczość Lanegana sięgnąłem stosunkowo niedawno bo dopiero kilka miesięcy po premierze Blues Funeral. Album kojarzyłem z wielu bardzo pochlebnych recenzji ale jakoś nie czułem parcia na poznanie „co tam jest w środku”. Akurat w domu zaczęły mi się kumulować krążki Screaming Trees więc w końcu doszedłem do wniosku, że chyba jednak trzeba poznać Marka w wersji solo. Padło na towar na czasie czyli właśnie Blues Funeral. Od pierwszego przesłuchania minęło może z 2-3 miesiące a ja zdążyłem już przeżyć kilka etapów fascynacji tym wydawnictwem. Tak ponurego, mrocznego, przygnębiającego, depresyjnego Czytaj dalej Mark Lanegan – Blues Funeral

Death By Stereo – Into The Valley Of Death

death by stereo into the valley of deathNa Death By Stereo trafiłem przez przypadek. Akurat po dłuższej przerwie do kiosków wróciła Machina (z tego co pamiętam to na okładce była Madonna jako Matka Boska?). W dziale z recenzjami pojawiła się bardzo pozytywna opinia na temat Into The Valley Of Death. Jakiś czas później udało mi się dorwać ten krążek, przesłuchałem kilka razy i w niedługim czasie stałem się posiadaczem własnej kopii:) A co właściwie gra Death By Stereo? Jest to takie połączenie punka z hardcorem czy tam metalcorem. Ich muzyka, kompozycje są bardziej rozbudowane i „wielowątkowe” niż w przeciętnym american punku, dodatkowo momentami cięższe i bardziej agresywne. Do tego dochodzi inny wokal – Efrem Schulz płynnie przechodzi z czystego śpiewu w krzyk. A wydrzeć się ten koleś potrafi solidnie. Czytaj dalej Death By Stereo – Into The Valley Of Death

The Doors – Strange Days

doors strange daysPo nagraniu debiutu Morrison wraz z kolegami nie próżnował i w okresie „okołociążowym” wydał kolejny album. Oba krążki dzieli niecały rok zatem nie ma co oczekiwać rewolucji. Strange Days jest kontynuacją tego co zespół zaprezentował na The Doors. Chociaż…. nastały Dziwne Dni a wraz z nimi jakby trochę dziwniejsza odsłona grupy. Widać to już po okładce – cyrkowcy ale nie tacy jakich znamy z dzieciństwa, z występów na cyrkowej arenie, tylko jakby trochę szemrani, podejrzani. Nie ma tu też kolorystyki kojarzonej z tego rodzaju rozrywką. Zamiast niej mamy kupę szarości i czerń, wszystko to dodatkowo jest wypłowiałe, brudne także ekipa okładkowa bardziej przygnębia niż rozwesela. Podobnie jest z muzyką zamieszczoną na płycie. Mało tu aury pozytywnej, dużo za to ponurych, posępnych chwil. Już na starcie w „Strange Days” zespół atakuje słuchacza specyficznym klimatem, Czytaj dalej The Doors – Strange Days

The Chemical Brothers – Dig Your Own Hole

chemical brothers dig your own holePo fali płyt punkowych i metalowych przeskakujemy w totalnie inne klimaty. Nie jestem specjalistą od tego rodzaju brzmień – dla mnie The Chemical Brothers to po prostu muzyka elektroniczna. Z reguły tego gatunku słucham rzadko a nawet bardzo rzadko także nie wiem na jakim poziomie znajduje się dzisiejsza scena. Jedno jest pewne – lata 90te to bardzo dobry czas dla fanów elektroniki. Do klasyki przeszły albumy Fatboy Slima, The Prodigy czy właśnie chemicznych braci. Dig Your Own Hole wprowadził duet na salony. Potwierdził, że Exit Planet Dust nie był jednorazowym wybrykiem tylko skład naprawdę głowę do tworzenia tego rodzaju muzyki. DYOH to taka mieszanka wybuchowa. Stąd pochodzi jeden z najbardziej rozpoznawalnych utworów duetu czyli „Block Rockin Beats”. Do tego dochodzą dwie totalne jazdy: „Elektrobank” oraz „Setting Sun”. Pierwszy utwór to jakby ekspresowy koszmar schizofrenika, Czytaj dalej The Chemical Brothers – Dig Your Own Hole

Dobra muzyka 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu