Sepultura – Dante XXI

sepultura dante xxiSepa skończyła się na Kill’em All. A nie sorry – nie ten zespół. Sepa skończyła się po odejściu Maxa. Powinni zmienić nazwę, wydawcę, wiarę, orientację i jeszcze milion innych rzeczy a najlepiej zakopać się 2 metry pod ziemią i nakryć uszami. A g**** prawda i ta płyta jest tego najlepszym dowodem. Sepultura z Greenem na wokalu jest inna od wersji z Cavalerą ale czy gorsza? Niekoniecznie. Jest na pewno zdecydowanie inna. I gdy człowiek odetnie się od porównań do czasów pierwszej połowy lat 90tych to ten album wypada na prawdę bardzo dobrze. Moim zdaniem jest to najlepszy krążek z czasów Greena: równy, niesamowicie nośny i spójny. Ale w sumie jaki miałby być skoro to concept – oparty na Boskiej Komedii Dantego? Całość podzielono na części po kolei nawiązujące do Nieba, Piekła i Czyśćca. Każdą z nich oddziela instrumentalne intro. A jak to się prezentuje w praktyce? Bardzo dobrze a momentami nawet świetnie. Czytaj dalej Sepultura – Dante XXI

Cavalera Conspiracy – Blunt Force Trauma

cavalera conspiracy blunt force traumaOd jakiegoś czasu w sieciówce mającej planetę w nazwie oraz jej „konkurencji”, do której to nie mają wjazdu idioci, panuje taka nowa świecka tradycja koszykowa. Do owych koszyków trafiają płyty przecenione, w cenach mniej lub bardziej atrakcyjnych. Zazwyczaj trudno trafić tam na coś ciekawego czy bardziej znanego ale czasem zdarzają się wyjątki. A to człowiek się zdenerwuje bo ktoś trafi Absolute Dissent od Killing Joke za bodajże 9,99zł podczas gdy sam dałem za nią kilka tygodni wcześniej 49,99zł, a to innym razem samemu się coś fajnego upoluje. W ten oto sposób niedawno zostałem posiadaczem najnowszego dziecka Cavalera Conspiracy. Inflikted nie słyszałem zatem Blunt Force Trauma to mój pierwszy kontakt z tym projektem Maxa C. Płytka wylądowała w napędzie, płytka ruszyła i….. już po pierwszych kilku sekundach stwierdziłem – BFC to taki Omen 2 od Soulfly’a. Czytaj dalej Cavalera Conspiracy – Blunt Force Trauma

Soulfly

soulflyW 1996 roku Max Cavalera odszedł z Sepultury. Rok później z jego inicjatywy powstał nowy projekt. Ciekawa jest geneza jego nazwy – Max wystąpił gościnnie u Deftones w utworze „Headup” na Around The Fur. Jego wokaliza polegała głównie na wykrzyczeniu bardzo skomplikowanego tekstu – „soul fly”. Później te 2 słówka zostały połączone i w ten oto prosty sposób powstał Soulfly:) Debiut należy do pierwszej części dyskografii grupy, która jest zdecydowanie słabsza od tego co zaczęło się dziać od czasów Prophecy. Za dużo tu naleciałości nu-metalowych i krążkom brakuje momentami „tego czegoś”. Szczególnie czuć to na Primitive i 3. Debiutu ta wada raczej nie dotyczy. Dlaczego? Już wyjaśniam. W 1996 roku zginął pasierb Maxa – Dana Wells. To właśnie jemu dedykowany jest debiutancki album grupy. Sam krążek jest mieszanką gniewu i żalu po jego stracie. Czytaj dalej Soulfly

Biohazard – Mata Leao

biohazard mata leaoMata Leao to po portugalsku „zabicie lwa” – terminem tym określa się sposób duszenia przeciwnika w jiu-jitsu. Taka mała ciekawostka na początek;) Ekipa Biohazard po wydaniu genialnego State Of The World Address miała ciężkie zadanie do wykonania (i to dodatkowo w pomniejszonym składzie bo z zespołu odszedł gitarzysta Bobby Hambel). Musieli nagrać coś jeszcze lepszego od SOTWA albo rzecz zupełnie inną. Stworzyli Mata Leao. Krążek nie spotkał się z ciepłym przyjęciem. Przeważały oceny przeciętne w porywach do słabych(chociaż w serwisie allmusic ocenili go na 4/5). Zespołowi zarzucono powielanie schematów, wtórność. Do tego album jest za krótki i w ogóle be i fe. A ja jak zwykle muszę stać w opozycji – album mi się podoba. Faktycznie: jest krótki, żadnych innowacji tu nie odnajdziemy ale co z tego skoro świetnie się go słucha? Czytaj dalej Biohazard – Mata Leao

The Offspring – Ixnay On The Hombre

offspring ixnay on the hombreIxnay On The Hombre to ostatnia pozycja w dyskografii The Offspring, którą jestem w stanie przesłuchać w całości bez większego wysiłku. Co tam wysiłek – nawet ją lubię, z każdym przesłuchaniem coraz bardziej. Kiedyś nie mogłem się do niej przekonać i podobnie jak późniejsze dokonania zespołu – omijałem szerokim łukiem. Kilka miesięcy temu krążek trafił mi się na angielskim amazonie w bardzo atrakcyjnej cenie (niecałe 2 funty z przesyłką) więc wyszedłem z założenia: „a dam mu szansę, jak mi się dalej nie będzie podobał to go opchnę na allegro i tyle”:) Płytka wylądowała w napędzie, ruszyła i już na starcie pierwszy minus – „Disclaimer” – niby to tylko wprowadzenie i to w dodatku krótkie. Ale pytam się: po co? Na szczęście chwilową niedogodność rekompensuje po chwili „The Meaning Of Life” – istna dynamiczna petarda do jakich wcześniej zdążył nas przyzwyczaić zespół. Czytaj dalej The Offspring – Ixnay On The Hombre

Beastie Boys – To The 5 Boroughs

beastie boys to the 5 boroughsBeastie Boys od zawsze lubili zaskakiwać. Praktycznie każdy z ich albumów różni się od swoich poprzedników i wnosi do ich twórczości coś nowego. Nie inaczej jest i tym razem. Słuchacz już na starcie – po włożeniu płyty do napędu – może czuć się zaskoczony bo na wyświetlaczu jasno i wyraźnie widać 44:37. Krótko w porównaniu z takim Hello Nasty, który to trwał ponad godzinę a i poprzednim niewiele brakowało do pełnych 60 minut. Te 44:37 zostało podzielone na 15 utworów czyli też mniej niż zwykle bo zazwyczaj oscylowaliśmy w okolicach 20. A czemu tylko 15? Bo nie ma tu żadnych „udziwnień” i „urozmaiceń”. Czyli? To The 5 Boroughs to totalny brak utworów instrumentalnych, rocka i hardcore punk to też gatunki, których tu nie uświadczymy. Dostajemy za to samo gęste. Czytaj dalej Beastie Boys – To The 5 Boroughs

Beastie Boys – The Mix-Up

beastie boys the mix upPamiętam jak wielki szok przeżyłem gdy po raz pierwszy usłyszałem ten album. Akurat miałem chyba n-ty etap fascynacji którąś odmianą metalu lub ewentualnie klimatami grunge’owymi. W każdym razie nie śledziłem co się dzieje w klimatach Beastie Boysów i nawet nie wiedziałem, że szykują nowe wydawnictwo. Na jednym w portali pojawiła się wzmianka o tym wraz z promomixem. Odpaliłem, przesłuchałem i doszedłem mniej więcej do takiego wniosku: „no fajne, żywe podkłady, takie inne niż zwykle, bardziej podchodzące pod ich instrumentalne dokonania z poprzednich płyt, tylko po jaką cholerę wypuścili do sieci promomix w wersji bez wokali?!”. Okazało się, że jest to wersja finalna…. Tak właśnie – The Mix-Up to pierwszy w dorobku Rozbestwionych Chłopaków album z premierowym materiałem instrumentalnym. Czytaj dalej Beastie Boys – The Mix-Up

Deftones – Saturday Night Wrist

deftones saturday night wristEkipa Deftones ma niesamowity dar do nagrywania świetnych płyt. Trochę już ich nagrali i ani razu nie zdarzyło im się żadne potknięcie ani nawet chwilowy spadek formy.Po trochę „anty-przebojowym” albumie z 2003 roku zespół wrócił do klimatów podobnych do White Pony i nagrał Saturday Night Wrist – rzecz idealnie wyważoną, opartą na doskonałych proporcjach. Mamy tu wszystko co w Deftones najlepsze: petardy w stylu „Rapture”, „Rats!Rats!Rats!” czy też momentami „Combat”; typowe „deftonesówki” pokroju „Hole In The Earth” czy „Mein” z gościnnym udziałem Tankiana na wokalu.Do tego dochodzą instrumentalne wyciszacze: „U, U…” (z tego co kiedyś czytałem to jest to chyba kod na nieśmiertelność w jakiejś grze na konsolę) oraz „Pink Cellphone”. Duże wrażenie robi monumentalny „Beware” Czytaj dalej Deftones – Saturday Night Wrist

Pink Floyd – Dark Side Of The Moon

pink floyd dark side of the moonWczoraj minęło 40 lat od wydania tego albumu w Wielkiej Brytanii. Dark Side Of The Moon jest pewnego rodzaju fenomenem: jest to chyba najbardziej rozpoznawalne dzieło Floydów mimo że nie jest ich najlepszym albumem. Ma też okładkę, która uznawana jest z jedną z najlepszych w dziejach muzyki mimo że nawet u siebie w kolekcji mam kilkanaście lepszych. Czyli co? DSOTM należy do kategorii „overrated”? Zdecydowanie nie. Przez te 40 lat powstało tysiące recenzji, w których to rozpracowano i rozłożono ten krążek na czynniki pierwsze. Chyba wszystko już zostało powiedziane i napisane zatem nie ma sensu dorzucać do tego wielkiego grona kolejnej pospolitej opinii więc dziś będzie troszkę inaczej. Czytaj dalej Pink Floyd – Dark Side Of The Moon

Metallica – Garage, Inc

metallica garage incW 1998 roku pewnie po części by udobruchać niezadowolonych fanów(po 2 nieudanych thrashowo płytach) a po części dla pieniędzy Metallica zdecydowała się wydać Garage, Inc – album z coverami. Trochę się ich tu nazbierało bo aż 27. Podzielono je na 2 krążki. Zacznijmy od drugiego – starszego – z lat 80tych. Ten zaczyna się od szybkiego „Helpless” ze świetną solówką. Klimat rodem z horrorów wprowadza wolniejszy „The Small Hours”. Po nim Metallica wzięła na warsztat jeden z klasyków mojego ulubionego zespołu – Killing Joke – „The Wait”. Niby zagrali go poprawnie ale oryginał jest zdecydowanie lepszy. Tu brakuje tego dusznego, apokaliptycznego klimatu od którego aż kipi w wykonaniu zespołu Colemana. Poziom trzyma „Crash Course In Brain Surgery” Czytaj dalej Metallica – Garage, Inc

Dobra muzyka 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu