Jestem wielkim fanem Sabbathów z okresu Ozzy’ego i Dio. W domu na honorowym miejscu stoją ich albumy od debiutu aż po Mob Rules. Przyznam jednak szczerze, że jakoś nie specjalnie czekałem na ich nowy „wytwór”. Cała historia reaktywacji składu z pierwszym wokalistą oraz nadejścia nowego krążka była długa i nudna niczym coraz to nowsze wieści o transferze Lewandowskiego z Borussii w świat:) Nie poruszył mnie „God Is Dead?” czyli track zapowiadający Trzynastkę. Nie przesłuchałem całości z wypuszczonego przez zespół streama. Co z tego wszystkiego skoro i tak w dniu premiery od razu po pracy udałem się do pewnego sklepu na S po swoją kopię? Po powrocie do domu czekała mnie chwila mocowania się z folią zabezpieczającą no i po krótkim czasie krążek wylądował w odtwarzaczu. Już po kilku pierwszych dźwiękach cofnąłem się w czasie o dobrych kilkanaście lat kiedy to w pełni świadomie, Czytaj dalej Black Sabbath – 13
Megadeth – Super Collider
Metallica kręci, błądzi, ostatnio pojawiły się informacje o tym, że nowego albumu nie należy się spodziewać przed 2015 roku. Anthrax zamiast prac nad nowym materiałem zdecydował się na EPkę z coverami. Slayer już nigdy nie będzie taki sam… Gary Holt jest bardziej skupiony na graniu z ekipą Kerry’ego Kinga niż na swoim macierzystym Exodusie. W tym samym czasie rudy ze swoją ekipą systematycznie – co 2 lata częstuje fanów nowym krążkiem Megadeth(swoją drogą – jak ten czas od Trzynastki szybko zleciał…). Podobną częstotliwość wydawniczą ze sceny amerykańskiej utrzymuje chyba tylko Overkill. Ale dziś swoje 5 minut ma Super Collider – album, którego zakup chciałem sobie odpuścić po przesłuchaniu utworu tytułowego zapowiadającego krążek. Ciężko nawet nazwać to przesłuchaniem. Mój kontakt z tym kawałkiem trwał jakieś 30 sekund. Czytaj dalej Megadeth – Super Collider
Isis – Celestial
Zakup dyskografii Isis był dla mnie strzałem prawie że totalnie w ciemno. Zdecydowałem się na niego po jednokrotnym przesłuchaniu albumu Panopticon w sieci. Album wgniótł mnie w fotel i doszedłem do wniosku, że muszę mieć jego i resztę. Zwłaszcza, że oceny w różnych serwisach muzycznych były podobne – bardzo pozytywne. Pierwsze przesłuchanie ich debiutu było dla mnie nie lada szokiem. Panopticon w zestawieniu z Celestial wydaje się być grzecznym, niewinnym dzieckiem. Ten drugi to dzieło zdecydowanie koneserskie – dla wybranych. Ale ci koneserzy, rzesza wybranych, powinna być bardzo zadowolona z efektu prac Isis. Jest to dzieło destrukcyjne, miażdżące. Tak jak na późniejszych krążkach granie agresywne jest wplatane między przeważające spokojne fragmenty tak tutaj ten spokój jest tylko niewielką częścią pośród muzyki totalnej. Czytaj dalej Isis – Celestial
Pearl Jam – Riot Act
Riot Act jest jedyną płytą Pearl Jam, która jest mi totalnie obojętna. Nawet nie chodzi o to, że jej nie lubię, po prostu nie wywołuje u mnie żadnych emocji. Wracam do niej tylko przy okazji odświeżania całej dyskografii zespołu. W całości z własnej, nieprzymuszonej tym procederem, woli nie słuchałem jej od wielu lat. Oczywiście nie brakuje tu fajnych momentów. Całość rozpoczyna się bardzo przyjemnym i spokojnym „Can’t Keep”. Tuż potem dostajemy „Save You” – utwór bardzo dynamiczny, wyrazisty, taki koncertowy killer. Później ciekawie jest jeszcze w szantowym, bujanym, przebojowym „I Am Mine” i żywym „Green Disease” z bardzo fajnym początkiem. Do tego dochodzi „Arc” – lekko ponad minuta dźwięków wyjętych rodem z Into The Wild. Niby nie jest to nic wielkiego. Ot, takie zawodzenie Eddiego ale u mnie ten „utwór” wywołuje Czytaj dalej Pearl Jam – Riot Act
Pink Floyd – Animals
Na temat Animals chyba już wszystko zostało powiedziane, napisane a nawet narysowane. Jak stworzyć recenzję, która będzie się różnić od setek już istniejących? Która nie będzie tylko kolejną ich kopią? Do napisania kilku słów o jednym z moich ulubionych albumów z kolekcji zbierałem się od kilku miesięcy, cały czas to odkładałem, dziś postaram się stworzyć coś mającego ręce i nogi:) Wszystko zaczęło się od tego, że kiedyś w MM była promocja na płyty Floydów. W tamtym czasie znałem ich największe klasyki plus znaczną część The Wall, który moim zdaniem jest lekko przeceniany. Resztą ich dyskografii raczej się nie interesowałem bo byłem na etapie grunge-thrash. No ale taka promocja cenowa – żal było nie skorzystać. Dodatkowo moja kolekcja systematycznie się powiększała – przecież nie mogło w niej zabraknąć PF. Na pierwszy rzut poszedł The Division Bell Czytaj dalej Pink Floyd – Animals
Mark Knopfler and Emmylou Harris – All The Roadrunning
W ostatnich kilku dziesięcioleciach mieliśmy okazję usłyszeć wiele ciekawych duetów damsko męskich. Swoje siły łączyli m.in. Nick Cave i Nicole Kidman, Kate Bush i Peter Gabriel, Iggy Pop i Kate Pierson, Mark Lanegan i Isobel Campbell(ci to już mają 3 albumy na koncie) i jeszcze wielu innych artystów. Wśród nich – w 2006 roku – Mark Knopfler i Emmylou Harris. Teoretycznie nie jest to jakieś szokujące zestawienie, nie ma tu rewolucyjnego połączenia dwóch skrajnie różnych gatunków muzycznych (coś jak Nergal i Mandaryna) ani czegoś nowatorskiego i odkrywającego nowe horyzonty. No i co z tego skoro All The Roadrunning jest niesamowicie dobrym wydawnictwem? Jest to jeden z albumów na które polowałem najdłużej. Kilka lat temu praktycznie nie był on dostępny w Polsce a jak już się pojawił to w kosmicznej cenie. Czytaj dalej Mark Knopfler and Emmylou Harris – All The Roadrunning
Alice In Chains – The Devil Put Dinosaurs Here
Oj, to nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Zasadniczo nadal nie jest ale mój układ z nową płytą Alicji zaczyna robić się coraz bardziej klarowny. Niechęć powoli zostaje zastępowana przez szacunek i zrozumienie. Ale początki były trudne. Zacznijmy od tytułu: gdy muzycy ujawnili go byłem zaskoczony. Może nawet nie zaskoczony. Rozczarowany? Zdziwiony? Poważna kapela z ponad 20letnim stażem i robi sobie jakieś jaja? Dopiero jakiś czas później przeczytałem wyjaśnienie o co chodzi i nabrało to jakiegoś głębszego sensu. Druga sprawa – albumowe zapowiedzi w postaci „Hollow” i „Stone”. Mimo kilku podejść na YT nie udało mi się ich wysłuchać do końca. Zatem The Devil Put Dinosaurs Here start miał co najwyżej przeciętny. Ale z sentymentu do starych czasów i szacunku do zespołu i tak nabyłem krążek w dniu premiery. Czytaj dalej Alice In Chains – The Devil Put Dinosaurs Here
Kylesa – Ultraviolet
Wśród powiększającej się rzeszy zespołów od jakiegoś czasu coraz modniejsza staje się nowa tradycja – wypuszczania do sieci streama nadchodzącego nowego wydawnictwa. Niektóre kapele zachęcają do kupna nowego krążka prezentując urywki nowych utworów(chyba najczęściej po 30sek), inni idą na całość i ujawniają wszystko. Z takiego założenia wyszła Kylesa publikując w formie elektronicznej Ultraviolet na kilkanaście dni przed premierą. Zawsze mam dylemat odnośnie takiej formy odsłuchu nowych nagrań. Z jednej strony to fajnie – człowiek wie z czym ma do czynienia, nie kupuje kota w worku, może zrezygnować z inwestycji w wypadku gdy nowe nagrania nie odpowiadają oczekiwaniom. Czytaj dalej Kylesa – Ultraviolet
Acid Drinkers – Verses Of Steel
Kiedyś nie lubiłem tego albumu. Gdy zaczynałem zbieranie płyt Acidów to VOS miał być na samym końcu. Tak się złożyło, że trafiłem na niego w niskiej cenie przy okazji zakupu Fishdicka 2. Wylądował w mojej kolekcji ale na długo zagrzał miejsce na półce. Dopiero po kilku miesiącach dałem mu więcej szans. Dziś gości w odtwarzaczu zdecydowanie częściej. Nadal uważam, że nie jest to szczytowe osiągnięcie Acidów ale dostrzegam w VOS coraz więcej pozytywów i mocnych stron. Przykłady? Brzmienie: krążek przytłacza ciężarem, wgniata w fotel – jest moc:) A muzyka? Powala przede wszystkim początek: niesamowity „Fuel Of My Soul” z „rwanymi” gitarami, „In A Black Sail Wrapped” oraz „Swallow The Needle” ze świetnymi początkami no i „The Ark”. Wszystkie te kawałki (oprócz „Swallow…”) zagrane są na szybko, na bogato i z klasą. Czytaj dalej Acid Drinkers – Verses Of Steel
Blindead – Affliction XXIX II MXMVI
Dziś na warsztacie album, którego posiadaczem zostałem w sumie przez przypadek kilka miesięcy temu. Po raz n-ty doszedłem do wniosku, że nie mam czego słuchać i wybrałem się na polowanie do MM licząc na coś fajnego w koszu z przecenami. Niestety posucha tam była straszna więc przetransportowałem się na część z muzyką hard & heavy. Zasadniczo nie szukałem niczego konkretnego – Blindead sam z siebie od razu rzucił mi się w oczy. Ale postanowiłem, że trzeba ćwiczyć silną wolę i z pustymi rękami wróciłem do domu. Tam nie wytrzymałem i krążka poszukałem w różnych sklepach internetowych. Ostatecznie za moją kopię z przesyłką zapłaciłem o 15zł mniej niż na miejscu w MM. Także w tym wypadku moja silna wola przyniosła korzyści;) Wcześniej nazwa Blindead rzuciła mi się kilkukrotnie w oczy, przeczytałem też kilka bardzo pochlebnych opinii. Czytaj dalej Blindead – Affliction XXIX II MXMVI