4 myśli nt. „Neurosis – Fires Within Fires”

  1. Mam zupełnie inne odczucia. Dużo na tej płycie jest tej „mulistej”, sludge’owej chwytliwości znanej z Eye of Every Storm/Given to the Rising. Same kompozycje z każdym odsłuchem odkrywają coś nowego, na dobrym sprzęcie słychać dużo ciekawych rzeczy w tle.

    W moim przekonaniu jest to świetny powrót do formy po bardzo monotonnej i męczącej poprzedniczce. Choć nie jest to poziom tak galaktyczny jak albumy wspomniane wyżej.

  2. Każdy ma prawo do własnego zdania, dlatego wyrażę ję i ja: ten album jest dla mnie najbardziej porywającą historią, jaką opowiedziało Neurosis od wielu lat. Wspaniale otaczające brzmienie, znane dysonanse, jednak jeszcze wyraźniejsze, całość jakby pełniejsza, bardziej spójna. Zdecydowany ukłon ku Południowenu brzmieniu wyszedł tu tylko na dobre, plus absolutnie powalające niuanse samplingowe. Dla mnie to album mocarny, po prostu potęga brzmienia i przekazu. Posłuchajcie proszę, obowiązkowo na słuchawkach.

  3. Jedno tylko jest warte zauważenia – średni w dorobku album Neurosis to i tak niedostępne wyżyny dla przytłaczającej większości grup ocierających się o post metal, sludge czy nawet szerszą muzykę metalową. Dla mnie na podium tego grania było trzech graczy, a po zakończeniu działalności ISIS pozostało dwóch – Cult Of Luna oraz Neurosis. Nie ma twórców, w obszarach innych niż muzyka klasyczna, zresztą tam też lista geniuszy byłaby dość krótka, którzy są w stanie nagrywać w nieskończność rewolucyjne i genialne kawałki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *