Pewnie wiele osób ucieszyło się w momencie przeczytania newsa o nadchodzącym nowym albumie z udziałem Mariusza Dudy. Te same osoby mogły czuć się rozczarowane gdy okazało się, że udział Lunatic Soul w projekcie jest znikomy i ogranicza się do wokalu w jednym z szesnastu utworów umieszczonych na krążku. Słuchając całości szybko można dojść do wniosku, że jednak nie jest to wielka strata bo „Music Inspired By Slavs” doskonale obroniłoby się również i bez udziału Mariusza Dudy. Ale zacznijmy od początku.
Okazuje się, że „Slavs” to nie jednorazowy wyskok tylko projekt z długoletnią historią, której początki sięgają jeszcze poprzedniego tysiąclecia. W 1999 roku ukazała się część inspirowana tarotem, dwa lata później znakami zodiaku a w 2016 roku alchemią. Przyznam szczerze, że żadna z tych tematyk jakoś specjalnie do mnie nie przemawia. No ale Słowianie? Nie wypada nie znać swoich korzeni.
Przygodę z albumem rozpocząłem od utworu „Swaróg” z gościnnym udziałem Lunatic Soul. Niby wszystko w nim gra i od razu słychać, że to dźwięki, przy których palce maczał Mariusz Duda. Ale czy aby na pewno jest to muzyka nawiązująca do Słowian? Niekoniecznie. Najbardziej razi tu język angielski, który pokazuje pewnego rodzaju brak konsekwencji. „Swaróg” zdecydowanie lepiej broniłby się na którymś z krążków Lunatic Soul. Podobnie jest z „Chors”.
Na szczęście pozostała piętnastka jest już zdecydowanie bardziej słowiańska i klimatyczna. Można śmiało przykleić jej etykietę „muzyka świata”. Praktycznie każdy utwór świetnie odnalazłby się w soundtracku chociażby do Wiedźmina. Co ważne – „Music Inspired By Slavs” zdecydowanie lepiej wypada jako całość niż na wyrywki kiedy to traci sporo klimatu i zdaje się być wyrwany z kontekstu. Jest to o tyle ciekawe, że krążek składa się z 16 niepowiązanych ze sobą utworów.
Spośród nich wyróżniają się takie utwory jak chociażby „Świętowid”, „Perun” i „Kupała”. Mają one wspólny mianownik czyli wokal, który oprócz swojej standardowej roli służy tutaj jako dodatkowy instrument. We wszystkich wariantach stanowi dużą wartość dodaną. Na krążku zadbano o dobre ułożenie utworów na liście – typowo instrumentalne poprzeplatane są właśnie tymi z wokalami. Dzięki temu nie jest monotonnie.
Z pozostałej dwunastki ciężko wybrać faworytów. Każdy z pewnością znajdzie tu coś dla siebie i bez problemu zagłębi się w świat Słowian. Jednak trzeba zaznaczyć, że nie jest to świat, do którego chcemy często wracać. „Music Inspired By Slavs” lepiej traktować jako coś wyjątkowego czego słuchamy „od święta”, w tej konwencji wypadnie zdecydowanie lepiej. Kończąc wypada wspomnieć o wydaniu, które skrywa wyjątkowo bogatą książeczkę, w której każdy odnajdzie na pewno ciekawostki, o których nie wiedział.