Żyjemy w ciągłym biegu, pośpiechu. Dzień w dzień gonimy nie wiadomo za czym. Wszystko dąży do minimalizacji, maksymalnego skracania i okrajania ile wlezie. A tu nagle sruuuu i pojawia(a właściwie pojawiła w 2006 roku) się taka ekipa Mouth Of The Architect ze swoim drugim krążkiem – The Ties That Blind, który idzie na przekór światowym tendencjom, który zamiast minimalizacji maksymalizuje, nie skraca i w żadnym wypadku nie próbuje niczego okroić. Przy pierwszym przesłuchaniu możemy się lekko zdziwić. Po 2 pierwszych utworach: „Baobab” i „No One Wished To Settle Here” mamy już 25 minut krążka za sobą. Jak to się stało? Jak to możliwe, że to tak szybko zleciało? Otóż sprawa jest prosta – The Ties That Blind to muzyka inteligentna, wielowarstwowa i niesamowicie bogata. Wiadomo czym charakteryzuje się post metal – spokojne, muzyczne pejzaże przeplatają się z fragmentami ciężkimi i przysłowiowym „darciem ryja”. Nie inaczej jest i w tym przypadku. I o ile „ryja darcie” wydaje się być standardowe i niczym się nie wyróżnia o tyle te spokojne fragmenty to zdecydowanie gwóźdź programu. Muzycy Mouth Of The Architect potrafią budować atmosferę, kreować muzykę wielowątkową i nietuzinkową. Przykładem może tu być pierwszy z brzegu „Baobab”, który jest tak bogaty, że z jego fragmentów można by zbudować kilka kolejnych utworów. Podobnie jest z chyba najspokojniejszymi na płycie „Carry On”(piękna spokojna część!) i „Harboring An Apparition” chociaż i tu metalowego kopyta nie brakuje. Mam w domu dziesiątki płyt post metalowych ale to właśnie ekipa Mouth Of The Architect (ze szczególnym naciskiem na opisywany album) dzierży pałeczkę lidera jeśli chodzi o kreowanie fantastycznego klimatu. Poligrafia tego wydawnictwa zawiera rysunki postaci fantastycznych i właśnie taki świat najłatwiej sobie wyobrazić słuchając The Ties That Blind. Świat, w którym wszystko płynie swoim rytmem, bez zbędnego pośpiechu i gonitwy za nie wiadomo czym. 66 minut spędzone w tym świecie mija bardzo szybko i rzadko kiedy ma się ochotę na powrót do realnego świata. Ktoś spyta po jaką cholerę powstają takie płyty? Długie, niezbyt przebojowe, na pewno nie medialne i nie mające zbytnich szans na zaistnienie w szerszym świecie? A właśnie po to żeby chociaż na chwilę nas z takiego pospolitego świata wyrwać i pokazać, że czasem warto wcisnąć pauzę i odpocząć od tego wyścigu szczurów. The Ties That Blind zdecydowanie może w tym pomóc.
Moja ocena -> 9/10