Pierwszy kontakt z „Path Of Eight” może być dla fanów zespołu dość dużym zaskoczeniem (zwłaszcza dla tych, którzy są z zespołem od dawna).
Chociaż z drugiej strony zapowiedź zmian mogliśmy już usłyszeć na poprzednim krążku – „Dawning”. „Path Of Eight” nie jest bezpośrednią kontynuacją poprzednika tylko dalszym dużym krokiem naprzód. Przeciętny słuchacz nieznający twórczości Mouth Of The Architect po przesłuchaniu np. „The Ties That Blind” i najnowszego wydawnictwa miałby trudności ze stwierdzeniem, że to ten sam zespół. Z tamtego post metalowego klimatu zostało niewiele.
„Path Of Eight” jest w dotychczasowej dyskografii grupy albumem najkrótszym. Nie znajdziemy tutaj kilkunastominutowych pejzaży muzycznych. Całość zamyka się w nieco ponad 44 minutach podzielonych na 8 utworów, z których najdłuższy trwa 7:19. Początek tekstu nie zachęca?;) Przejdźmy zatem dalej czyli do muzyki.
Z dawnego post metalu zostało niewiele. Co zatem otrzymujemy? „Path Of Eight” jest swego rodzaju połączeniem poprzedniego albumu z lekką nutką twórczości Intronaut. Pierwszy szok pojawia się już przy otwierającym album „Ritual Bell”, który faktycznie brzmi jak rytualny dzwon i swoją budową przypomina intro do treści właściwej krążka.
Zbliżająca się premiera albumu nie była jakoś specjalnie nagłośniona zatem dwie albumowe zapowiedzi w postaci „Fever Dream” i „Drown The Old” zwyczajnie mi umknęły. Pierwszy z nich ciągnie się sennie przez ponad połowę utworu racząc słuchacza czystym wokalem. Wybucha stosunkowo późno by po chwili znów przygasnąć a następnie zaatakować fragmentem żywcem wyciągniętym z twórczości Intronaut. I wcale nie jest to zarzut tylko raczej komplement.
Identyczna sytuacja ma miejsce w przypadku drugiej zapowiedzi albumu oraz „Fallen Star”. Któryś już z kolei szok odczujemy słuchając trzeciego na track liście „The Priestess”. Lekko ponad 6 minut sennej i spokojnej atmosfery ozdobiono kobiecym wokalem. W efekcie otrzymaliśmy utwór odbiegający najdalej od dotychczasowej twórczości grupy ale jednocześnie najbardziej intrygujący i na swój sposób piękny.
„Sever The Soul” z kolei najmocniej nawiązuje do wcześniejszych czasów. Po krótkim, delikatnym wstępie dostajemy obuchem w łeb i czujemy się jakbyśmy słuchali „Dawning”. Jest to zdecydowanie najcięższy moment „Path Of Eight”. Najdłuższy na płycie „Stretching Out” po „zbrutalizowaniu” wokalu mógłby się znaleźć np. na „Quietly”.
Całość zgrabnie zamyka utwór tytułowy. Po jego ostatnich dźwiękach początkowo możemy zadawać sobie pytanie o co tak na prawdę chodzi? Dopiero po co najmniej kilku kontaktach z nowym wydawnictwem Mouth Of The Architect zaczynamy odkrywać jego sens, prawdziwe oblicze, głębię i specyficzne piękno.
W moim przypadku początkowa niechęć przekształciła się w fascynację i swego rodzaju uwielbienie (kolejne w przypadku tego zespołu;). Nie ulega wątpliwości, że „Path Of Eight” jest zdecydowanie inny on post metalowych klasyków nagranych przez ten zespół. Ale co stoi na przeszkodzie aby nowy krążek za jakiś czas dołączył do zespołowego TOPu? Moim zdaniem nic. Gorąco polecam i to w dużych dawkach!;)