Metallica – Master Of Puppets

metallica master of puppetsUwaga! Będę się narażał. I to już od razu – na samym starcie. Tak – uważam, że Master Of Puppets nie jest najlepszym albumem jaki wydała Metallica. A dlaczego? Bo Ride The Lightning jest lepszy;) Wszystko co było tam mamy i tutaj ale tam było to powiewem świeżości, tu jest kontynuacją wybranej drogi. Co nie znaczy, że MOP to syf, kiła i mogiła. Co to to nie. Początek albumu jest potężny. „Battery” niszczy świetnym wprowadzeniem a później swoją dynamiką, ciężarem, solówkami i genialnym zakończeniem. Podobnie sytuacja przedstawia się w przypadku utworu tytułowego. Tu dochodzi dodatkowo piękny spokojny fragment wpleciony między gitarową jazdę. Klimatycznie rozpoczyna się „The Thing That Should Not Be”. W dalszej części utwór mnie nie powala. Ma fajne fragmenty(ta gitara z początku przewijająca się później kilkukrotnie) ale nie aż takie żeby zostać wielkim fanem tego kawałka. Chwilowy brak geniuszu w całości rekompensuje „Welcome Home (Sanitarium)” z genialnym wstępem brzmiącym bardzo tajemniczo. Sam utwór ukazuje spokojniejsze oblicze zespołu. Jak dla mnie jest to taki odpowiednik „Fade To Black” z RTL. Oba utwory są genialne mimo że doprowadziły do tego, że „Meta skończyła się na Kill’em All!!!!”:) W „Disposable Heroes” zespół w wielkim stylu powraca do gitarowej galopady. Szybka całość momentami podkręcana jest do jeszcze wyższych obrotów. Mimo mniejszej popularności utwór daje niezłego kopa. W przeciwieństwie do „Leper Messiah”, który mnie jakoś nie bierze chociaż końcówkę ma zacną. Instrumentalny „Orion”, mimo że bardzo interesujący, przegrywa konfrontację ze swoim poprzednikiem – „The Call Of Ktulu”, który wg mnie jest bardziej przestrzenny i rozbudowany. Na koniec Metallica dowala słuchaczowi z grubej rury. „Damage, Inc.” to istna petarda, utwór, który tempem dorównuje najszybszym dokonaniom ekipy Overkill(chociażby z Ironbound czy The Electric Age). Mocne zamknięcie płyty. Z jednej strony Master Of Puppets to bardzo solidna pozycja (momentami genialna, czasem troszkę mniej) ale z drugiej trochę nie rozumiem kultu jakim jest ona otaczana. Sama Metallica ma w swoim dorobku co najmniej 1 lepszy album. Ogłaszam koniec narażania się:)

Moja ocena -> 9/10

9 myśli nt. „Metallica – Master Of Puppets”

  1. Heh, pamiętam, że w kręgach w których się obracałem połowa dziewczyn słuchała Metaliki, a druga połowa Dorsów. Jak mnie to wkurwiało! I dlatego nigdy nie słuchałem ani jednego, ani drugiego. Z przekory i chęci pójścia pod prąd.
    Gdy mnie się pytano czego słucham to z dziką satysfakcją odpowiadałem, że Tangerine Dream i Einstuerzende Neubauten. I laski robiły wielkie oczy i nie wiedziały za bardzo co powiedzieć, bo nie potrafiły nawet wymówić tych nazw, hehe 🙂
    Może dlatego tak słabo mi wychodził podryw? 😉

    1. Ewidentnie to mogło być przyczyną:)
      Ja też jak kiedyś zarzucałem zespołami typu Overkill czy Exodus to tylko wielkie oczy widziałem – dlatego już nie zarzucam:P

  2. Całkowicie się zgadzam, że „Ride the Lightning” jest lepszy, a „Master of Puppets” to (prawie) tylko powielanie poprzedniego albumu. Zazwyczaj słucham tylko strony A tego longplaya, bo na drugiej nie znajduję już nic dla siebie.

  3. A dla mnie Orion to właśnie zdecydowanie jeden z mocniejszych fragmentów tej płyty i w ogóle jeden z ulubionych kawałków Metallicy

  4. Gdzie tam narażanie się, wiele osób uważa RTL za lepszy krążek (w tym ja).
    Nie zgodzę się do oceny The thing that should not be: to jest przecież mocarny walcowaty numer. Moim zdaniem jest najcięższym utworem na albumie. Co do reszty do raczej się zgodzę, z zastrzeżeniem, że Sanitarium to najlepsza ballada Metalliki. 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *