Mentor – Wolves, Wraiths And Witches

mentor wolves wtaiths and witchesKończący się rok 2021 można uznać za kolejny bardzo udany dla polskiego ciężkiego grania. Pojawiło się sporo interesujących pozycji, które już dawno znalazły miejsce w mojej kolekcji płyt. I gdy mogłoby się wydawać, że to już raczej koniec premier, pojawiło się kilka kolejnych. Wśród nich znajduje się Mentor czyli projekt złożony z muzyków Thaw oraz wokalisty nieistniejącego już J.D. Overdrive.

Mentor zadebiutował 5 lat temu i spotkał się z ciepłym przyjęciem wśród metalowej „braci”. Przyznam szczerze, że do tej pory skutecznie udawało mi się unikać spotkania z twórczością zespołu. Dlaczego? Sam nie wiem. Wiem natomiast, że po przesłuchaniu „Wolves, Wraiths And Witches” od razu sięgnąłem po dwa poprzednie wydawnictwa aby jak najszybciej nadrobić zaległości.

„Trójka” nie przynosi znaczących zmian w twórczości Mentora, którą od początku można określić jako bardzo zgrabne połączenie thrashu z black’n’rollem i elementami hc punku. Na czym opiera się ta zgrabność? Otóż na tym, że muzyka Mentora niesamowicie wpada w ucho.

Nie oczekujmy tu finezji i rozbudowanych utworów. Zespół oferuje nam proste, bardzo dynamiczne i chwytliwe granie oparte o utwory trwające sporo poniżej 4 minut. Utworów tych na „Wolves, Wraiths And Witches” znajdziemy 9 co sprawia, że krążek nie trwa nawet 28 minut, najmniej w dotychczasowej dyskografii.

„Equal In The Fire” rozpoczyna album w istnie thrashowy sposób. „Satan’s Snake-handlers” utrzymuje podobny klimat.  Jeszcze ciekawiej zaczyna się robić w „Fed After Midnight” gdzie do elementów już wcześniej zaprezentowanych dołącza więcej black’n’rolla momentami kierującego zespół w okolice Kvelertak (jeszcze mocniej czuć to np. w „Dance Of The Dead”).

Jeszcze inną odsłonę zespół pokazuje w „The Great Grave In The Sky”, jednym z najwolniejszych fragmentów wydawnictwa. Z kolei „A Night Is So Grim” ociera się o metalcore spod szyldu Hatebreed. Gołym okiem widać, że nawiązań mamy tu sporo. Jednak zlepione przez Mentora w jedną całość stanowią bardzo fajny i stosunkowo świeży powiew w świecie prostego (ale nie prostackiego!) i bezpośredniego metalu.

Dużym plusem „Wolves, Wraiths And Witches”  jest produkcja – najlepsza w dotychczasowej dyskografii. Album brzmi potężnie, dynamicznie i żywiołowo. Taka charakterystyka świetnie komponuje się z materiałem zawartym na krążku. Słuchając nowego Mentora żal tylko, że trwa tak krótko. Jednak z drugiej strony jego wydłużenie mogłoby doprowadzić do tego, że straciłby cały urok. W obecnej konwencji jest „krótko, zwięźle i na temat” – idealnie na np. półgodzinną przebieżkę po okolicy.

Moja ocena -> 8/10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *