„Cryptic Writings” to kontynuacja kierunku obranego na „Countdown To Extinction” i „Youthanasii” oraz dalsze złagodzenie brzmienia. I trzeba przyznać, że z tego właśnie względu ciężko tu o miłość od pierwszego wejrzenia. „Cryptic Writings” to taka jazda gokartem z włączonym ograniczeniem prędkości i wspomaganiem kierownicy. Czyli z jednej strony świetna zabawa ale jednak nie rozwijasz w pełni skrzydeł:) To właśnie na tym krążku zaciera się granica między rockiem i metalem. Całe szczęście, że Dave z zespołem przygotowali materiał, który w większości sprawdza się w takiej konwencji(ciekawe jak całość brzmiałaby gdyby rudy dorzucił tutaj kilka kilo do brzmienia;). Chociaż po raz kolejny thrashowi ortodoksi powinni ten krążek omijać bo akurat tego gatunku tu nie uświadczymy. Otwarte umysły natomiast bez większych problemów znajdą tutaj coś dla siebie. Poszukiwania można rozpocząć od 4 singli: „Trust”, „Almost Honest”, „Use The Man” i „A Secret Place”. Pierwsze trzy to początek track listy albumu. Otwierający całość „Trust” rozpoczyna się ponad minutowym spokojnym wprowadzeniem, dalej jest niewiele ciężej. Ale co z tego skoro utwór ma w sobie „to coś” sprawiające, że bardzo przyjemnie się go słucha? Na reedycji z 2004 roku dorzucono hiszpańską wersję tego utworu, która jednak niespecjalnie do mnie przemawia. Drugi na krążku „Almost Honest” utrzymany jest w podobnym tonie co jego poprzednik, punktem kulminacyjnym jest tutaj bardzo chwytliwy refren. Na tyle chwytliwy, że pozwolił singlowi dotrzeć do 8 miejsca listy amerykańskiego Billboardu. „Trust” wspiął się jeszcze wyżej bo aż na 5 lokatę. Dwa kolejne single nie cieszyły się już takim powodzeniem i do pierwszej dziesiątki nie weszły. Nie przeszkadza to im w byciu mocnymi momentami krążka. „Use The Man” porusza tekstem o uzależnieniu narkotykowym (dodatkowo bardzo ciekawie wypada tutaj spokojny, akustyczny początek utworu), „A Secret Place” natomiast o utracie kontaktu z rzeczywistością. Temat udziela się w niespokojnej, nerwowej atmosferze muzycznej. Jest to jeden z moich ulubionych „niethrashowych” utworów grupy. Jak już wcześniej wspomniałem – gatunku tego tutaj nie uświadczymy. Ale mamy za to 2 szybkie petardy: „The Disintegrators” oraz „FFF”. Pierwszy z nich pędzi niczym kierowcy po „es trójce” ze Szczecina do Gorzowa i na prawdę robi wrażenie. Troszkę gorzej wypada punkowy(?) „FFF” chociaż i jego trudno uznać za słabszy moment. Tych niestety nie udało się ustrzec. Mimo kilku ciekawych fragmentów, jako całość słabo wypada „Have Cool, Will Travel”, który wydaje się być za mocno przekombinowany. Za mało polotu mamy również w „Sin” i „Vortex”. Na szczęście słabszych momentów na „Cryptic Writings” nie jest dużo i poprzeplatane są one utworami zdecydowanie lepszymi. Wśród nich na uwagę zasługują te mniej znane. „I’ll Get Even” czaruje świetnym wprowadzeniem, które przez pierwsze kilkanaście sekund kojarzy się z twórczością RHCP. Z kolei riff z „Mastermind” to taka mieszanka Aerosmith z G&R. O wiele bardziej zadziornie, metalowo brzmi „She-Wolf” chociaż i tutaj o ciężarze sprzed lat raczej nie można mówić. Ale wcale nie jest to wadą. Właśnie te spokojniejsze fragmenty stanowią o sile albumu. Fakt faktem – thrashu tu nie ma. Ale nikt nie wciśnie mi kitu, że „Cryptic Writings” to gniot. Jest tu dużo świetnych momentów nawiązujących do bardzo dobrych dwóch poprzednich albumów. Na plus działa tutaj również Mustaine będący w całkiem dobrej formie. Nie jestem ortodoksem tylko raczej człowiekiem o otwartym umyśle – „Cryptic Writings” lubię mimo świadomości, że nie jest to album pozbawiony wad i tego, że jest słabszy od dwóch poprzedników.
Moja ocena -> 7/10
Akurat „FFF” można ewentualnie podciągnąć pod thrash metal – toż to praktycznie plagiat „Motorbreath” Metalliki 😉
Mój ulubiony album Megadeth – tru metalem nigdy nie byłem, toteż takie łagodniejsze granie u Megadeth mi bardzo leży (w przeciwieństwie do Load+Reload Metalików)