Must Be The Music ma w sobie coś czego nie uświadczymy w innych programach tego typu. Chodzi o niesamowity rozstrzał gatunkowy/stylistyczny prezentowany przez uczestników. Przychodzą tu totalni amatorzy odśpiewujący covery, „cover-bandy”, instrumentaliści itp. itd. oraz przede wszystkim gotowi artyści tworzący od początku do końca swoją autorską muzykę. W którejś edycji pojawiła się Olivia Livki – dziewczyna totalnie z kosmosu, wisienką na torcie najnowszej edycji był zespół Materia ze Szczecinka. W eliminacjach zaprezentowali swoją wersję kołysanki(?) „Na Wojtusia Z Popielnika”. Ich aranżacja wgniotła mnie w fotel, wielokrotnie katowałem ją jeszcze na YT ale traktowałem raczej w formie ciekawostki. Wtedy nadszedł półfinał, w którym zaprezentowali coś czego widzowie różnych „talent shows” chyba jeszcze nigdy nie widzieli. No i to był ten moment, w którym aż wypadało zainteresować się bardziej zespołem. Okazuje się, że ekipa gra już od ładnych paru lat, występowała na Woodstocku, ma na koncie EPki i pełnoprawny album studyjny. Tak się akurat składa, że majówkę miałem spędzić w rodzinnym mieście zespołu – Szczecinku więc uruchomiłem machinę mającą na celu zakup Case Of Noise. Chyba nie tylko ja w ostatnim czasie zainteresowałem się Materią bo album wszędzie „wyszedł” ale w końcu udało się go nabyć na Materia Feście 4 maja. W ogóle niesamowita sprawa – plaża nad jeziorem Trzesiecko, na niej scena, kilkadziesiąt metrów dalej Wieża Bismarcka. Genialna sceneria pod koncert. Ciekawe czy emerytom z pobliskich bloków też się podobało?;) Zwłaszcza, że dawka brutalnego grania była dość duża: oprócz gwiazdy wieczoru udział w imprezie wzięły też: Budge z Połczyna, Hope z Poznania oraz Scylla ze Szczecina. Wracamy do płyty. Po pierwszym przesłuchaniu długo się zbierałem, przy następnym było podobnie, przy kolejnym tak samo itd. Mega niski przester, połamane riffy, nieparzyste tempa to charakterystyczne cechy tego krążka. Jednocześnie, mimo tej specyfiki i toporności, album jest melodyjny i dużo jego fragmentów może wpaść w ucho przeciętnemu Kowalskiemu, który za „szatańską muzyką” i „darciem ryja” nie przepada. Przykłady? „Give Me Some Free” czy chociażby odegrany w finale MBTM „B-17″(do tego dochodzą refreny m.in. w „Already Dead” i „My Sin”) – są to utwory w miarę łatwe do przyswojenia oparte nie tylko na growlowaniu i krzyku – pojawia się tu również czysty wokal, który wypada równie dobrze ja dwie pierwsze opcje. Kompozycje te to jakby połączenie metalcore’u(w kilku momentach jest tu blisko stylu Chimairy) z elementami nu-metalowymi(wczesny Korn?) – na prawdę bardzo mocne punkty płyty. Ale nie najmocniejsze. Prawdziwą potęgą są tu rzeczy, które ktoś w komentarzu na YT określił jako „Meshuggah style detected”:) I tak jak za Meshuggah nie przepadam tak materiowy techniczny, połamany metal niesamowicie mi odpowiada. Szczególnie w 3 instumentalach: „Chaos”, „Shayba” oraz „Stuszki”. Najbardziej po dupie kopie „Shayba” – zaprezentowana przez zespół w półfinale MBTM. Chyba nikt nie spodziewał się takiego utworu w takim programie – genialne posunięcie. A sam utwór mistrzowski, zabieg „wokalny” świetny. Technicznie jest jeszcze w wielu innych miejscach – m.in. w otwierającym płytę utworze tytułowym – jest to bardzo mocne otwarcie cholernie dobrego albumu.
Z jednej strony wielka szkoda, że Materia nie wygrała MBTM, z drugiej – chyba udało się najważniejsze – zespół dotarł do szerszego grona odbiorców i teraz „machina” powinna sama ruszyć i ich kariera się rozkręcić -> reklama + bardzo dobry LP już są. Mi Case Of Noise bardzo się podoba. Trochę żałuję, że na zespół trafiłem dopiero teraz – no ale lepiej późno niż wcale;) Za jakiś czas liczę na kolejny – co najmniej tak samo dobry materiał – może nawet z jeszcze większą dawką technicznego grania;)
Gdzieś w zaciszu, na muzycznym zapleczu wyrósł nam zespół prezentujący światowy poziom. I wcale tu nie przesadzam. Case Of Noise niczego nie brakuje, takiego materiału nie powstydziłyby się zagraniczne gwiazdy. Dla fanów metalu pozycja obowiązkowa! Na pewno będę śledził dalszy rozwój kariery Materii, życzę chłopakom żeby udało im się otworzyć szare polskie umysły na bardziej ambitne granie niż to co leci w radiu/tv. A i na koniec: wielki plus dla zespołu za przywiązanie do rodzinnego, pięknego Szczecinka, który pojawia się na zdjęciu nawet w książeczce CON!
Moja ocena -> 8/10