Piąty album w dorobku Mastodona i jednocześnie piąty dowód na to, że zespół nie da się w łatwy sposób zaszufladkować. Po progresywnym Crack The Skye z 7 rozbudowanymi, powiązanymi utworami wydali coś zupełnie innego. Mamy tutaj 13 zdecydowania krótszych i niepowiązanych ze sobą utworów. Mastodon poszedł tutaj w kierunku muzyki łatwiej przyswajalnej dla szerszego grona odbiorców. Utworów w starym stylu jest mało, właściwie 2: Blasteroid i Spectrelight. Reszta jest zdecydowanie łagodniejsza, nie ma praktycznie „wydzierki”, są same czyste wokale. Zespół szuka chyba nowego grona odbiorców, stara gwardia na ten album może zareagować różnie. Podobnie jak nowi zagłębiając się w poprzednie wydawnictwa grupy (szczególnie jak od razu po Hunterze posłuchają np. Remission:) Osobiście wolę tego starego Mastodona, szczególnie z czasów genialnego Leviathana. Jedno muszę przyznać – zespół ma niesamowitą zdolność do tworzenia chwytliwych numerów (przy jednoczesnym tworzeniu muzyki niezbyt łatwej). Po pierwszym przesłuchaniu Huntera byłem lekko rozczarowany, brakowało mi ciężaru i agresji, po kilkunastu diametralnie zmieniłem zdanie. Nadal wolę stare wydawnictwa ale The Hunter też jest świetny.
Moja ocena -> 8/10
2 myśli nt. „Mastodon – The Hunter”